[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Taraza wskazała na pustynię, rozpościerającą się poza otaczającym miasto-muzeum kanatem.- On tam wciąż jest, Daro.Jestem tego pewna.- Odwróciła się, by spojrzeć w oczy Odrade.- A Sheeana z nim rozmawia.- Tak często kłamał.- Ale nie kłamał, mówiąc o swoim własnym wcieleniu.Pamiętasz, co powiedział: "Każda zrodzona ze mnie cząstka będzie niosła zawartą w sobie część mojej świadomości, zagubioną i bezradną - kropelkę mnie, po omacku pełznącą w piasku, pochwyconą przez nie kończący się sen".- Lwią część swojej wiary opierasz na potędze tego snu - zauważyła Odrade.- Musimy przywrócić plan Tyrana! Co do joty!Odrade westchnęła, ale nie odezwała się.- Nigdy nie lekceważ potęgi idei - powiedziała Taraza.- Atrydzi zawsze mieszali rządzenie z filozofią.A filozofia zawsze jest niebezpieczna, bo pomaga w tworzeniu nowych idei.Odrade milczała- Czerw nadal nosi to w sobie, Daro! Wszystkie siły, które rozpętał, są wciąż w nim obecne.- Starasz się przekonać mnie czy siebie samą, Taro?- Mszczę się na tobie, Daro.Tak samo jak Tyran wciąż odkuwa się na nas.- Za to, że nie jesteśmy tym, czym powinnyśmy? O, idzie już Sheeana i reszta.- Język czerwia, Daro.To jest ważne.- Skoro tak mówisz, Matko Przełożona.Taraza posłała wściekłe spojrzenie za Odrade, odchodzącą, by powitać przybyłych.Odrade była ostatnio niepokojąco ponura.Obecność Sheeany wkrótce przywróciła Tarazie poczucie sensu swoich starań.Bystra mała.Bardzo dobry materiał.Poprzedniego wieczoru Sheeana pokazała im swój taniec w wielkiej sali muzealnej, na tle tkanej zasłony.Egzotyczny taniec na tle egzotycznego gobelinu z przyprawowego włókna, przedstawiającego pustynię i czerwie.Zdawała się niemal być częścią zasłony, małą figurką wystającą spomiędzy stylizowanych wydm i przecinających je, drobiazgowo odmalowanych czerwi.Taraza przypomniała sobie nagle rozsypane w piruecie ciemne włosy Sheeany, wirujące rozwichrzonym półkolem.Padające z ukosa światło podkreślało ich rudawy połysk.Dziewczyna miała zamknięte oczy, ale na twarzy nie malował się spokój.Podniecenie zdradzał namiętny wyraz pełnych ust, rozdęte nozdrza, wysunięty w przód podbródek.W ruchach przejawiało się wewnętrzne wyrafinowanie, kłócące się z dziecinnym wyglądem."Ten taniec jest jej językiem - myślała Taraza.- Odrade ma rację.Patrząc na nią, nauczymy się go."Waff wydawał się tego ranka pogrążony w zadumie.Trudno było stwierdzić, czy jego oczy patrzą na zewnątrz, czy do środka.Obok niego szedł Tuluszan, przystojny, smagły Rakianin, reprezentant kapłanów w dzisiejszym "świętym wydarzeniu".Taraza poznała go na pokazie tańca i była oszołomiona faktem, że chociaż Tuluszan nigdy nie mówił "ale", to jednak słowo to wisiało nad każdym zdaniem, które wypowiadał.Ideał biurokraty.Mógł przypuszczać, że zajdzie daleko, ale jego oczekiwania miały się wkrótce rozwiać.Taraza wiedziała o tym, lecz nie współczuła mu.Tuluszan był smarkaczem o delikatnej buzi, zbyt młodym na to, by piastować tak odpowiedzialne stanowisko.Oczywiście, pozory nie świadczyły o wszystkim.Ale chwilami obiecywały zbyt wiele.Waff przeniósł się na skraj ogrodu, pozostawiając Odrade i Sheeanę z Tuluszanem.Młody kapłan był, naturalnie, zdolny do dużego wysiłku.To tłumaczyło, dlaczego wydelegowano go na tę eskapadę.Dla Tarazy oznaczało zaś, że osiągnęła już odpowiedni poziom tajonej wściekłości.Nie sądziła jednak, by którakolwiek z kapłańskich frakcji ośmieliła się skrzywdzić Sheeanę."Będziemy blisko Sheeany" - pomyślała.Miały za sobą pracowity tydzień, który upłynął od czasu demonstracji seksualnych osiągnięć dziwek.Bardzo męczący tydzień, prawdę mówiąc.Odrade każdą chwilę poświęcała Sheeanie.Taraza wolałaby wprawdzie, żeby jej edukacją zajęła się Lucilla, ale brało się to, co było pod ręką, a do tego szkolenia Odrade z pewnością była najlepsza na Rakis.Znów spojrzała w pustynię.Czekali na ornitoptery z Kin, na pokładzie których mieli się znajdować Bardzo Ważni Obserwatorzy.Bardzo Ważni Obserwatorzy nie byli jeszcze spóźnieni, ale na pewno pojawią się w ostatniej chwili, jak tacy ludzie mają w zwyczaju.Edukacja seksualna Sheeany postępowała dobrze, choć Taraza niezbyt wysoko ceniła męskich nauczycieli zakonu, dostępnych na Rakis.Wezwała jednego z nich do siebie pierwszej nocy po przylocie.Uznała później, że szkoda było fatygi na tę odrobinę radości i zapomnienia, której doznała.Poza tym, cóż takiego miałaby chcieć zapomnieć? Zapomnienie oznaczało przyznanie się do słabości.Nigdy nie zapominać!To właśnie robiły te dziwki.Kupczyły zapomnieniem.I w najmniejszym stopniu nie zdawały sobie sprawy, że silna jak nałóg władza Tyrana nad losem ludzkości trwa nadal.Ani z tego, że nadszedł już czas wyrwać się z tych objęć.Dzień wcześniej Taraza podsłuchała rozmowę Sheeany z Odrade."Co właściwie chciałam usłyszeć?" - zastanowiła się.Dziewczynka i jej nauczycielka siedziały naprzeciw siebie na ławkach w ogrodzie na dachu.Przenośny ixiański dławik zagłuszał ich słowa dla każdego, kto nie miał odpowiednio zakodowanego czytnika.Czarny dysk kołysał się nad ich głowami jak dziwaczny parasol, rozsyłając zakłócenia, kryjące ruchy ust i dźwięk głosów.Dla Tarazy, stojącej w długiej sali konferencyjnej, z maleńkim czytnikiem w uchu, ta lekcja była jak wspomnienie, w które wdarły się takie właśnie zakłócenia."Kiedy mnie uczono podobnych rzeczy, nikt jeszcze nie wiedział, do czego są zdolne dziwki Rozproszonych" - pomyślała."Dlaczego mówimy o złożoności seksu? - spytała Sheeana.- Mężczyzna, którego przysłałaś mi zeszłej nocy, ciągle to powtarzał.""Wielu ludziom wydaje się, że to rozumieją, Sheeano.Być może nikt jeszcze naprawdę tego nie zrozumiał, bo umysł wymaga więcej słów niż ciało.""Dlaczego nie wolno mi posługiwać się tym, co demonstrowali Tancerze Oblicza?""Sheeano, złożoność kryje się w złożoności.Z pomocą seksu dokonywano zarówno wielkich dzieł, jak nikczemnych.Mówimy o »sile seksu« i »energii seksualnej«, i o czymś takim, jak »obezwładniająca moc pożądania«.Nie zaprzeczam, że można przyglądać się czemuś takiemu, ale to, na co patrzymy, jest siłą zdolną zniszczyć ciebie i wszystko, czemu przypisujesz jakąkolwiek wartość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]