Home HomeNik Pierumow Ostrze Elfow (2)Pierumow Nik Ostrze ElfowNik Pierumow Czarna WloczniaPierumow Nik Ostrze Elfow 1Brust Steven Vald Taltos 01 JheregCOBIT wytyczne zarządzaniaHenryk Sienkiewicz Pan WolodyjowskiHobb Robin Krolewski SkrytobojcaKosmiczne miasta w epoce kamien (2)John Steinbeck Tortilla Flat
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dona35.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Nogi Milloga wrosły w nadbrzeżny piasek.Pies, warcząc głucho, cofnął się o krok, przypadł do ziemi i szykował do skoku.Oczy jego płonęły purpurowym ogniem i wyglądały teraz jak prawdziwe płomieniste karbunkuły.Łódeczka mknęła do brzegu, Millog mógł tylko śledzić jej bieg, nie mając sił ani poruszyć się, ani odwrócić wzroku.Żywy trup.Pot lał się zeń jak krople deszczu.Łódeczka wbiła się dziobem w piach.Dwie postacie w pelerynach ostrożnie, starając się nie zmoczyć stóp, wyszły na piasek.Mężczyzna, niemłody, w rozkwicie sił, i kobieta, o której minstrele powiedzieliby coś w rodzaju: „Piękna jak sama Miłość!”.Wspaniałe złociste włosy, wydawało się, zachowały odblask innej, nie z tego świata błogości, dostępnej tylko niektórym.Wioślarze pośpiesznie - nawet bardzo pośpiesznie, jak wydało się Howrarowi - odepchnęli czółno od brzegu.Łódka niczym strzała pomknęła z powrotem, kilka ruchów wiosłem wystarczyło, by przybiła do burty okrętu.Została szybko wciągnięta na pokład i statek, wykonawszy niemożliwy dla żaglowca manewr, obrócił się i oddalał niespiesznie, aż zginął w niespodziewanie zbierającej się mgle.Przybysze pozostali na brzegu.Kobieta wyglądała młodo, ale chyba nikt nie ośmieliłby się nazwać jej dziewczyną.Mądrość całych wieków widniała w jej oczach.Mądrość niezliczonych wieków, ból i nadzieja, smutek i radość.Nie było Śmiertelnego, którego nie poruszyłoby takie spojrzenie.Mężczyznę, dumnego, postawnego, wyróżniało przenikliwe spojrzenie jasnych oczu.Jego ruchy były szybkie i zdecydowane; zarówno on, jak i jego towarzyszka nie mieli przy sobie broni.Przechodząc obok osłupiałego Milloga, dziwni przybysze nie obdarzyli go nawet jednym spojrzeniem - i nagle w powietrzu jakby śmignęła szara błyskawica.Pies skoczył, a oczy jego płonęły jaśniej niż rozżarzone węgle.Rozległ się krzyk.Pies przewrócił złotowłosą podróżniczkę na ziemię, zęby rozorały jej ramię i już miały zewrzeć się na gardle.Czarnowłosy mężczyzna, błyskawicznie chwyciwszy psa za kark, jedną ręką, bez trudu odrzucił go o jakieś dziesięć kroków w bok, po czym sam ruszył ku niemu, osłaniając sobą towarzyszkę.Biała peleryna zabarwiła się krwią.Pies skoczył, udając, że zamierza rzucić się na czarnowłosego, nagle gwałtownie odbił w bok, jak wąż przeniknął między rękami mężczyzny i ponownie zaatakował kobietę.Jednakże ta zachowała zimną krew, nie uciekała, tylko wpatrywała się w płonące szałem oczy psa.Nieoczekiwanie wyciągnęła rękę, chcąc pogłaskać zjeżoną na karku sierść zwierzęcia.Wargi poruszyły się i rozbrzmiał śpiewny melodyjny język, jakiego nigdy wcześniej Millog nie słyszał.Pies zaskowyczał, rzucając łbem, jakby chciał się pozbyć uroku.Złotowłosa powiedziała coś do swojego towarzysza, ten zrobił krok w kierunku Milloga.- Czy.to.twój.pies? - zapytał wolno mężczyzna.Howrara zalało lodowatą falą spojrzenie jego stalowych oczu.- Nnie.- Wargi poruszyły się same, bez wysiłku woli.To.jest pies.Szarego.- Kto to jest Szary? - Mężczyzna był bardzo cierpliwy.- Szary.rybak.morze go wyrzuciło.Dziesięć lat temu.Pies odczołgał się do tyłu, żałośnie skowycząc.Jakby opłakiwał swoje poniżenie.Złotowłosa, ciągle siedząc na piasku i przyciskając dłoń do skaleczonego ramienia, uważnie, nie mrugając, wpatrywała się w oczy zwierzęcia.Po słowach Milloga „morze go wyrzuciło” - czarnowłosy rzucił szybkie spojrzenie na swoją towarzyszkę.A ta równie szybko, niemal niezauważalnie, skinęła głową.- Gdzie potem podział się Szary? - dopytywał się przybyły, a jego ostre spojrzenie zmuszało Milloga do odpowiadania, mimo że wcale tego nie chciał:- Rzucił się.do morza.- A ty, co tutaj robisz?- Szukam.ciała.Szarego.- W Haradzie? - Mężczyzna ironicznie uniósł brwi.- Wszędzie.od samego ujścia.Iseny.- A to historia!.- Czarnowłosy uśmiechnął się.Nagle kobieta wstała.Nie odwracając magicznego spojrzenia od wycofującego się na brzuchu psa, podeszła doń, chwyciła w dłonie wielki łeb i coś cicho, z żalem powiedziała w tym samym, nieznanym Howrarowi języku.Pies zawył tak, jakby ktoś dźgnął go rozpalonym do białości metalowym prętem.Szarpnąwszy się, odskoczył w bok, dwoma susami dopadł krzewów i zniknął.Złotowłosa z żalem pokręciła głową.Dziwna para, niczym z bajki, przeszła obok Milloga.Przybyli nie wiadomo skąd i nie wiadomo dokąd się kierowali.Bez bagaży, bez koni, bezbronni.Odeszli.Howrara niespodziewany ból ścisnął za serce, nagle runął na piasek i szlochał.Złotowłosa odwróciła się.Spojrzenie cudownych, przyzywających, bezkresnych jak samo Morze oczu przeszyło Milloga tak, że ten skurczył się, gdyż serce znowu dało o sobie znać.Wydawało mu się, że kurtyna mgły za chwilę spadnie - ludzkie oczy nie mogły, nie powinny patrzeć na tę doskonałość.Towarzysz złotowłosej piękności zatrzymał się.Rzucił kilka słów w swoim tajemnym, melodyjnym języku.Kobieta kiwnęła głową.- Słuchaj mnie! Ty i twój pies pójdziecie z nami.Już dość tego szukania topielca.I tak go nie znajdziesz.a przed gniewem Losu jakoś cię obronimy.Kobieta przyłożyła do ust zwinięte w trąbkę dłonie.Gdzieś w przestworza uleciało melodyjne zawołanie, czułe, ale jednocześnie poważne.Z podwiniętym ogonem z zarośli wyłonił się pies.Szedł tak, jakby miał przetrącone łapy.Kobieta skinęła z zadowoleniem głową i znowu coś zaśpiewała w swoim dziwnym języku.Pies skowyczał, grzebał pazurami w piasku, potem przewrócił się na grzbiet, tarzał.a kiedy już się wyszalał, pokornie wstał i powlókł się za nową właścicielką.8 Października, Noc,Pokład „Rybołowa”Hobbit Folk Brandybuck miał zadziwiające sny.Wydawało mu się, że jeszcze chwilę temu pod plecami czuł twardy, pachnący smołą pokład „smoka” - a teraz, patrzcie, stoi na morskim brzegu i widzi straszliwą falę, która toczy się, niczym hird olbrzymich krasnoludów, na skamieniały z trwogi brzeg.Toczy się - i nagle rozpływa, zostawiwszy na nieprawdopodobnie gładkiej toni okręcik - dokładnie jak na starych rysunkach, których kopie cudem udało mu się zobaczyć w Minas Tirith.legendarne elfickie „łabędzie” z czasów Pierwszej Ery i nawet jeszcze starsze, niemal z czasów ery Wielkiej Wędrówki.Poza tym śniło się Folkowi, widział to, jak z tego okrętu na brzeg zeszła para.Mężczyzna i kobieta odziani w niewidzialne dla innych, widmowe peleryny Mocy, tej właśnie Mocy, która objawiła się w słynnym magicznym pojedynku Saurona z Finrodem Felagundem - bezbronni, niepotrzebujący ani mieczy, ani włóczni czy sztyletów, niczego, prócz samych siebie, Mocy swego ducha; widział więc, jak zeszli oni na brzeg, a pies z płonącymi niczym piece Morgotha oczami rzucił się na nich i został poskromiony, para zaś ruszyła w głąb lądu, nie obawiając się nikogo ani niczego.Hobbit otworzył oczy.Dokoła chrapali Eldringowie.Ani Farnak, ani Wingetor nie ryzykowaliby teraz przybicia do brzegu.O powrocie też nikt nawet się nie zająknął.Wszyscy rozumieli - jeśli nawet będą wracali, to nie bez walki.Folko przywykł ufać swym przeczuciom.Teraz ten sen.Ale z drugiej strony - przecież to zupełnie nieprawdopodobne! Biały elficki okręt, przybyły na grzywaczu niesamowitej fali co to może oznaczać? Nie ma Prostej Drogi!„Ale za pozwoleniem Wielkich mogą jeszcze płynąć okręty po Prostej Drodze.” [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •