Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dLew Tolstoj Anna KareninaJones J V Kolczasty wieniecHałas Agnieszka Teatr Węży 01 Dwie kartyPhilip K. Dick Czas poza czasem (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lolanoir.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Zdawało mu się, że widzi roje cieni przemykających po ścia­nie, ale tylko jedna lampa świeciła daleko w przodzie.Miał wrażenie, że każdy krok niesie ich nie ku innej części góry, lecz ku innemu światu.Ilekroć przystawał, Trinle czekał na niego z pogodnym uśmiechem.Po pięciu minutach dotarli na podest z grubymi drewnia­nymi drzwiami, misternie rzeźbionymi w twarze bóstw opie­kuńczych i zaopatrzonymi w solidną klamkę z kutego żelaza.Tsomo zaczekał, aż wszyscy zbiorą się na podeście i ustawią w rzędzie, po czym otworzył drzwi i recytując cicho słowa mo­dlitwy, wprowadził ich do sali.Wewnątrz nie było nikogo.Znaleźli się w pustym, kwadra­towym pomieszczeniu o boku długim może na dziewięć me­trów.Za całe umeblowanie służył prosty, drewniany stół, dwa krzesła, wielki żelazny kosz na węgle oraz kilka zapełnionych manuskryptami półek.Jedną ze ścian pokrywało zawiłe ma­lowidło przedstawiające sceny z życia Buddy.Ściana naprze­ciwko wejścia wykonana była z cedrowych desek, pośrodku niej umieszczono drewnianą płytę, podobną do drzwi, przez które weszli, jednak bez zawiasów i klamki.Przytwierdzono ją potężnymi, ręcznie kutymi śrubami umocowanymi za po­mocą nakrętek niewiele mniejszych od pięści Shana.Poniżej, na podłodze, tuż pod mniejszą, czarną, wysoką na dwadzie­ścia pięć i szeroką na pięćdziesiąt centymetrów płytą, leżał iluminowany manuskrypt.Trinle w milczeniu zapalił następne lampki maślane i od­wrócił się do Shana.- Wiesz, kto to gomchen? - zapytał od niechcenia, jak gdyby byli w swoim baraku w Czterysta Czwartej.- Ostatnio rzad­ko się używa tego określenia.Shan pokręcił głową.- To pustelnik nad pustelnikami.Żyjący budda, spędzają­cy całe życie w odosobnieniu - wyjaśnił Trinle.- To Drugi zdecydował, że gomchen musi być chroniony - dodał Tsomo.- Święte powiernictwo.To on kazał wybrać małe, odosobnione święte miejsce, aby ukryć jego pustelnię tak głę­boko, by sekret mógł być dochowany na zawsze.- Drugi? - zapytał Shan, nic nie rozumiejąc.- Drugi dalajlama.- Ale on żył prawie pięćset lat temu.- Tak.Było czternastu dalajlamów.Ale tylko dziewięciu naszych gomchenów.- Głos Trinlego, niemal szept, był wypeł­niony niezwykłą dla niego dumą.Tsomo podszedł do manuskryptu i otworzył go na stronie zaznaczonej paskiem jedwabiu.Gdy czytał, na jego twarz znów spłynął pogodny uśmiech.Mniszki odkryły tacę i postawiły czarki tsampy i herbaty obok manuskryptu.To nie była czarna płyta, uświadomił so­bie Shan.To był otwór w ścianie prowadzący do znajdującego się za nią pomieszczenia.Przypomniał sobie małe, samotne okienko wysoko na ścianie urwiska.- Opiekujecie się tu pustelnikiem - szepnął.Trinle przyłożył palec do warg.- Nie pustelnikiem.Gomchenem - odparł i umilkł, przy­glądając się, jak Tsomo i mniszki przygotowują jedzenie.Kie­dy skończyli, uklęknął obok nich na podłodze i wraz z nimi, śpiewając, padł na twarz przed zaśrubowanymi drzwiami celi.Nikt się nie odezwał, dopóki zszedłszy po długich schodach, nie znaleźli się znowu w małej kaplicy, gdzie Shan odnalazł Trinlego.- Trudno to wytłumaczyć - przemówił wreszcie Trinle.- Wielki Piąty powiedział, że gomchen jest jak samotny brylant skryty w olbrzymiej górze.Nasz opat, kiedy byłem młody, stwierdził, że gomchen jest tym wszystkim, co próbuje ziścić się w nas samych, bez brzemienia pożądań.- Powiedziałeś, że istnieje powiernictwo.Gompa, która chroni gomchena.- To zawsze było naszym wielkim zaszczytem.Shan, zdezorientowany, uniósł wzrok.- Ale to miejsce.to przecież nie jest gompa.- Nie.Nie Yerpa.To gompa Nambe.Shan spojrzał na niego zdumiony.- Ale gompy Nambe już nie ma! - Choje był opatem gompy Nambe.- Została zniszczona przez samoloty.- Tak, prawda - odparł Trinle ze swym pogodnym uśmie­chem.- Kamienne mury zostały zniszczone.Ale Nambe to nie te stare mury.My wciąż istniejemy.Wciąż mamy nasz święty obowiązek wobec Yerpy.Shan stał jak ogłuszony.Pomyślał o Choje tam, w Cztery­sta Czwartej, wypełniającym swój własny święty obowiązek osłaniania Yerpy.Uświadomił sobie, że Tsomo siada obok niego.- On bardzo pięknie pisze, kiedy nie medytuje - powiedział chłopiec.- O rozwoju duszy.Shan przypomniał sobie manuskrypt w przedsionku.Gom­chen porozumiewał się z nimi, pisząc traktaty religijne.- Jak długo on tam jest? - zapytał, wciąż zdjęty grozą.- To znaczy kiedy zaśrubowano wejście?Udzielenie odpowiedzi zdawało się sprawiać Trinlemu wiel­ką trudność.- Nasze miary czasu nie mają dla niego znaczenia - po­wiedział.- W zeszłym roku zapisał rozmowę z drugim dalaj­lamą.Jak gdyby Drugi był tutaj, jak gdyby dopiero co rozma­wiali.- Ale ile to w latach? - upierał się Shan.- Kiedy on.?- Sześćdziesiąt jeden lat temu - odparł Tsomo.Jego oczy rozświetlił radosny błysk.- Świat był wtedy zupełnie inny - zauważył z czcią Shan.- Wciąż jest.Dla niego.On nie wie.To jedna z reguł.Świat zewnętrzny go nie dotyczy.Cały skupia się na naturze buddy.- Nocami - powiedział Tsomo dziwnie tęsknym tonem - może przyglądać się gwiazdom.- Chcesz powiedzieć, że on nie wie o.- Shan nadaremnie szukał właściwych słów.- O problemach świeckiego świata? - podpowiedział Trinle.- Nie.One przychodzą i odchodzą.Zawsze były cierpienia.Zawsze byli najeźdźcy.Mongołowie.Kilka razy Chińczycy.Nawet Brytyjczycy.Inwazje mijają.Nie mają znaczenia wo­bec szczęścia, jakie nas spotkało.- Szczęścia? - zapytał Shan łamiącym się głosem.Trinle wydawał się szczerze zaskoczony jego pytaniem.- Że dane nam jest spędzić obecne wcielenie na tej świętej ziemi.- Przyglądał się Shanowi.- Cierpienie naszego ludu nie ma znaczenia dla tego, czemu poświęca się gomchen - dodał z troską w głosie.Zdawało się, że czuje potrzebę uspokojenia swego gościa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •