[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogli, nie Smieli wyrwaæ siê poza granice wiru, musieli wraz z nimdo koñca przebyæ drogê nieznan¹, wykonaæ tajemnicze dzie³o.Wszystkie mySli i uczucia utonê³y w SwiadomoSci niezbêdnego, wspólnego ruchu, bezi-miennego bohaterstwa, nie ¿¹daj¹cej nagrody ofiary.Od wylotu ulicy kroczy³y dwa oddzia³y wojska.Rozwinê³y siê szeregi i stanê³y.Rozleg³y siê s³owa komendy.Szczêknê³y karabiny, przerzucane na rêkê. Rozchodziæ siê, bo bêdziemy strzelali! sepleni¹c, krzykn¹³ oficer £otysz, dowodz¹cyoddzia³em czerwonej gwardji.Zbity w jedno cia³o t³um rozmodlony nie drgn¹³, nie zawaha³ siê, nie zatrzyma³ ani nachwilê.Zwartym, niewzruszonym murem sun¹³ wprost na £otyszów. Raz!.dwa!. krzykn¹³ oficer przeraxliwie.Zgrzytnê³y zamki karabinów.Ju¿ siê pochyli³y g³owy do kolb, ju¿ oficer podniós³ szablêdo sygna³u, gdy z szeregów drugiego oddzia³u wyrwa³ siê krzyk rozpaczliwy: Towarzysze, broñmy naszych braci przed £otyszami! My tu na swojej ziemi, nie te przy-b³êdy!Znowu szczêknê³y karabiny, zgrzytnê³y zamki i b³ysnê³y lufy, wymierzone w czerwonychgwardzistów. OpuSæ strzelby! skomenderowa³ oficer £otysz. Na lewo zwrot, marsz!£otysze, ogl¹daj¹c siê nieufnie, szybko odeszli.Rosyjscy ¿o³nierze zdjêli czapki i, zarzuciwszy karabiny na ramiê, szli przed pochodem.G³osy ich ³¹czy³y siê z chorem pobo¿nych, Spiewaj¹cych: Chrystus powsta³ z martwych, Rmierci¹ swoj¹ zwyciê¿y³ Smieræ I ludziom dobrej woli ¯ywot wieczny w niebie da³.Pochód p³yn¹³ ulicami umêczonej Moskwy, przecina³ palce, wch³ania³ nowe t³umy przejê-tych uroczystoSci¹ chwili ludzi, ³¹czy³ siê z innemi procesjami, wychodz¹cemi z bliskich i da-305lekich cerkwi, i kroczy³, poprzedzany przez miarowo, twardo st¹paj¹cych ¿o³nierzy ku bra-mie, z której, ton¹c w g³êbokiej framudze, spogl¹da³o ciemne oblicze Matki Boskiej Iwer-skiej.T³um w milczeniu pad³ na kolana.Cisza zaleg³a doko³a.Biskup Nekodym, wysoki, natchniony, podniós³ siê, b³ogos³awi³ zatopionych w modlitwiei rzek³: Pokój wam!T³um zacz¹³ rozpraszaæ siê, znikaj¹c w bocznych ulicach.W kilka minut póxniej plac opustosza³.Rozlega³y siê tylko kroki ¿o³nierzy, stoj¹cych na warcie.Dwuch szyldwachów zbli¿y³o siê do siebie. Rmia³y nasz lud, gdy o wiarê chodzi!. mrukn¹³ jeden. Przecie¿ kulomiotami mogligo spotkaæ £otysze, Finnowie i Chiñczycy z rozkazu komisarzy.Drugi uSmiechn¹³ siê tajemniczo i odpar³: Nie mieli odwagi.stchórzyli.Pierwszy ¿o³nierz zamySli³ siê, patrz¹c bacznie w oczy towarzysza. Chrystus zmartwychwsta³, bracie. szepn¹³ po chwili, zdejmuj¹c czapkê. Zaiste zmartwychwsta³! odpowiedzia³ drugi.Podali sobie rêce i potrzykroæ na krzy¿ siê uca³owali tak, jak nauczy³a ich w dzieciñstwiematka.306ROZDZIA£ XXXV.Lenin przed chwil¹ wys³ucha³ raportu profesora instytutu weterynaryjnego.MySla³ o tem i szepta³: To straszne! Rêkawica rzucona ca³emu Swiatu cywilizowanemu! Natura wydaje naSwiat przera¿aj¹ce potwory!Zacz¹³ przypominaæ sobie opowiadanie profesora: Wynalaz³ nowe bakterj¹.Wyhodowa³ je. Czeka da³a mu ¿ywy materja³ ,.osiem-dziesiêciu aresztantów politycznych.Sprawdzi³ na nich dzia³anie swoich bakteryj.Wywo³uj¹parali¿ i zabijaj¹ w ci¹gu kilu minut.Ma zamiar umieszczaæ je w pociskach, rzucanychz samolotów.Niezawodna, skuteczna bron! Osiemdziesiêciu ludzi ju¿ uSmierci³.Potwór na-uki! Kat, jak Dzier¿yñski. Jak ty sam.rozleg³ siê nieuchwytny uchem szept.Rzuci³ siê na fotel.Cierpienie wykrzywi³o mu twarz.SkoSne oczy mongolskie wysz³y z orbit.Porwa³ go doznawany coraz czêSciej drêcz¹cy ból g³owy.Zdawa³o mu siê, ¿e by³a wykutaz kamienia ciê¿kiego i z jednego tylko miejsca p³on¹cym potokiem wyrywa³y siê mySli bez-³adne, pogmatwane, mêcz¹ce. Stalin, marz¹cy o trwaniu Rosji e chaosie rewolucji, mimo ostatecznej zguby.Rykow,zawsze pijany, krytykuj¹cy dyktaturê proletarjatu.Ch³opi oporni, ³¹cz¹cy siê coraz bardziej.Profesor z bakterjami, zêbami wyrywaj¹cy serca osiemdziesiêciu politycznych aresztantów.Bunt w wiêzieniu So³owieckiemu klasztoru i wymordowanie zamkniêtych w niem ludzi.Nieruchome fabryki.G³Ã³d.Socjalizm po dwuch miesi¹cach!.Krzykn¹³ i run¹³ na pod³ogê.Znaleziono go le¿¹cego bez ruchu.Przeniesiono na ³Ã³¿ko.Lekarze ogl¹dali go, badali d³ugo. Parali¿ prawej strony cia³a.D³ugie miesi¹ce choroby, beznadziejnie jednostajnie, nudne.Rmiertelne znu¿enie i obojêt-noSæ, przerywane atakami bólu g³owy, nie opuszcza³y go i obezw³adnia³y duszê.Jednak zacz¹³ powoli chodziæ, wo³a³ do siebie komisarzy, rozmawia³ z nimi, radzi³, dykto-wa³ dekrety, artyku³y, przegl¹da³ korespondencjê zagraniczn¹, czyta³ dzienniki.S³abe cia³o nie mog³o zwalczyæ ducha.P³on¹³, jak dogasaj¹ce ognisko, podsycane przez wicher smagaj¹cy; z pod kupulastejczaszki wymyka³y siê czeredy mySli, niby szczury, opuszczaj¹ce gin¹cy okrêt.307Jeszcze raz wszystko zacisn¹³ w rêku i nikt z tych przeciwników, do których siê zwraca³g³uchym g³osem przekonania niez³omnego, nie móg³ nie przyznaæ, ¿e i teraz Lenin Rosjêprowadzi rêk¹, tkniêt¹ parali¿em.On widzia³ jasno przebyt¹ drogê i tê, która znika³a teraz coraz czêSciej przed nim.Wytêpi³ wszystko, co by³o twórczego, zdolnego do polotu mySli, do prawdziwej pracy dlaszczêScia ludzkoSci; poni¿y³ pozosta³e dusze, serca, moralnoSæ i rozum do nêdznego pozio-mu najgorszych, najciemniejszych istot, rozbudzi³ ¿¹dze, dzikie instynkty; z ich pomoc¹ zbu-rzy³ dzie³o twórców, a gdy nasta³a chwila budowania, pozosta³ sam z nieruchom¹ praw¹ rêk¹i nog¹, z tym bólem strasznym.co rozrywa i rozsadza mózg, z t¹ drêcz¹c¹ SwiadomoSci¹ bli-skiej Smierci.Odda³ w³adzê klasie robotniczej, wybrawszy z niej najzuchwalszych, najdrapie¿niejszych,opar³szy siê na ludziach obcej krwi, aby niczego nie ¿a³owali, dla nikogo mi³osierdzia niemieli.Teraz Stalin.Ach, Stalin, zagadkowy Gruzin, to p³omienny, to milcz¹cy i twardy jak g³az.Idzie Sladami jego Lenina.On zburzy³ Rosjê, wymordowa³ dynastjê, zamêczy³ miljony ludzi, opar³szy siê na kilkutysi¹cach oddanych mu komunistów.Stalin ujrza³ przepaSæ, ku której d¹¿y partja, nie mog¹ca udxwign¹æ i poci¹gn¹æ za sob¹znêkanego cia³a Rosji; stworzy³ partjê w partji, sta³ siê wodzem biurokratów proletariackich,rozbi³ zbudowany przez Lenina gmach komunizmu, opartego po wysi³ku bezowocnym nawszechw³adnej ziemi , której niczem zwalczyæ nie móg³ zuchwa³y dyktator.Stalina nale¿y usun¹æ.Gruzin nie uznaje kompromisu.Rewolucja powinna trwaæ, aby zara¿a³a Europê, gdzie pod wp³ywem komunizmu wzmo-g³a siê si³a kapitalizmu, ale Rosja ginie.ginie!.Ach, Azja.Azja, byæ mo¿e, wybuchnie, jak potê¿ny wulkan, a Rosja skieruje potoki lawy ognistej naZachód, na przeklêty zachód, oporny, niewzruszony za murami bur¿uazji i niczem nie skrê-powanego intelektu twórczego.Ratunku! G³owa, g³owa pêka i p³onie!Siada i pisze.Oskar¿a Stalina, doradza, jak nale¿y go os³abiæ, obezw³adniæ, usun¹æ.Trockij powinienprowadziæ rewolucyjn¹ Rosjê.Nie jest on nieustêpliwym, stanowczym; zato sk³onny jest dokompromisów powa¿nych i posiada nadzwyczajne zdolnoSci, zreszt¹, on nie ma wyjScia.Obcy dla Rosji, wyklêty przez swój lud, znienawidzony zagranic¹, ma przed sob¹ tylkojedn¹ drogê rewolucjê, ci¹g³¹, nigdy nie wygasaj¹c¹ rewolucjê, oszczêdzaj¹c¹ ziemiê.Pisze Lenin, z trudem wodzi sparali¿owan¹ prawic¹, podtrzymuj¹c j¹ i kieruj¹c lew¹ rêk¹.Pisze testament.Dla kogo?Nie wie.Przecie¿ nie ma nikogo, z kim ciê¿k¹ i bolesn¹ stanie siê roz³¹ka?Nie umi³owa³ przez ca³e ¿ycie ¿adnej istoty.Odda³ ca³¹ potêgê mySli i woli, ca³y, bez reszty, niszcz¹cy ¿ar serca Rosji, ciemnej, ucie-miê¿onej, kajdanami dzwoni¹cej ³kaj¹cej bez przerwy, jak bur³aki nad Wo³g¹: Oj ej! Oj ej!308Do niej skieruje te s³owa ostatnie, s³abn¹c¹ kreSlone rêk¹, do niej! Niech us³yszy je partja,trzymaj¹ca w d³oni ster ¿ycia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]