Home HomeLenin Imperializm jako najwyzsze stadium kapitalizmu (2)Ossendowski A. F. Przez krajOssendowski F. A. Lenin (2)Koonz Dean R Ziarno DemonaSaylor Steven Roma sub rosa t Morderstwo na Via AppiaNurowska Maria Wiek samotnosciLem Stanislaw FiaskoHeinlein Robert A Kot ktory przenika scianyMoorcock Michael Saga o Elryk Sniace MiastoKres Feliks W Polnocna Granica scr
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • us5.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Odpowiedzia³ ohydnem, zgni³em przekleñstwem.Tamara nagle podnios³a g³owê.Twarz jej wykrzywi³a siê straszliwie, usta rozwar³y siê sze-roko i wyrzuci³y zgrzytliwe, z³e s³owa: MySlicie, chamy, raby, których ojciec mój siek³ nahajem, ¿e ja przez ca³e ¿ycie bêd¹ siêtu z wami podli³a, jak pies bezdomny g³odny? Pamiêtam ja ciebie, Cze³kan, gdyS by³ dozorc¹domu i przywiod³eS mnie z ulicy do swego bar³ogu.Umiera³am wtedy z g³odu, a tyS handlo-wa³ mn¹, bi³eS, znêca³eS siê nade mn¹, gdy chora, ¿ebrz¹ca ³achmaniarka nic zrobiæ nie mo-g³am.Nikt wtedy nie móg³ dojrzeæ mego cia³a przez brudne szmaty.mam was doSæ, chamy,psy nieczyste, wyrzutki! Swoje zrobi³am.Setki was gnije teraz.Bêdziecie przez ca³e ¿yciepamiêtaæ ksiê¿nê Tamarê!Zaczê³a siê Smiaæ i tupaæ nogami. Pijana jesteS!  krzykn¹³ Cze³kan i skoczy³ ku niej.Tamara siêgnê³a do torebki.Po chwili jeden po drugim pad³y trzy strza³y.Bandyta zatoczy³ siê i run¹³, ugodzony w brzuch i g³owê.Kobieta le¿a³a nieruchoma, a zust jej wyp³ywa³a struga krwi.Piotr Bo³dyrew szybko puSci³ lokal Awanesa Kustand¿i, nie czekaj¹c na Burowa.Powróci³ do domu, obudzi³ brata i do Switu dr¿¹cym g³osem opowiada³ mu o wypadkachw spelunce starego Ormianina.Nazajutrz w porannych dziennikach przeczyta³, ¿e dzielny komisarz milicji, Burow, wy-Sledzi³ groxnego bandytê Cze³kana, który wraz ze swoj¹ kochank¹ Tamar¹ zakrad³ siê do pry-watnego mieszkania cudzoziemca, tureckiego kupca Kustand¿i w celu rabunku.Burow pokrwawej walce zabi³ bandytów. Ten Burow daleko zajdzie!  uSmiechn¹³ siê Piotr. Ze wszystkiego umie skorzystaæ.Coprawda, na tak Sliskiej drodze ³atwo siê poSlizgn¹æ. Kto mieczem wojuje, od miecza zginie!  odpowiedzia³ Grzegorz, wzruszaj¹c ramionami.Za Scian¹ ktoS gwizdaæ zacz¹³, a po chwili zaSpiewa³ wysokim tenorem: Kupitie bubliczki, Towaryszcz, bubliczki, Za tri kopiejeczki chorosz towar!77Kupcie obwarzanki, towarzyszu, za trzy kopiejki dobry towar.Modna piosenka   czastuszka bolszewicka.301 ROZDZIA£ XXXIV.Czerwony Plac by³ oSwietlony reflektorami.Bia³e mury Kremlu, niby z lodu wzniesioneza³amuj¹ce siê, zêbate, majaczy³y jak grzywiasta fala zamarzniêtego morza.Na niebie, gwiax-dzistem, nasi¹k³em ³un¹ od Swiate³ ulicznych, znieruchomia³y w ci¹g³em czuwaniu, rozpêcz-nia³y okr¹g³e kopu³y katedry Bazylego B³ogos³awionego.Du¿e i ma³e  zastyg³y, niby mar-twe g³owy, zatkniête na palach, z nie¿yw¹ obojêtnoSci¹ patrz¹ce nadó³, gdzie kot³owa³ siêw bia³ych promieniach latarni elektrycznych t³um, krzykliwy niesforny, dziki.Rwa³y siê g³osy nieznane, bluxniercze, obce tej nocy ciep³ej, wiosennej, rzewnej.Muzykap³ynê³a huczn¹, szerok¹ strug¹, wisia³a nad miastem, wyrywaj¹c siê z oSwietlonych teatrów,kinematografów i restauracyj.Zbli¿a³a siê pó³noc.Tajemnicza godzina, gdy od wieków lud rosyjski, zapominaj¹c o nigdy nieprzemijaj¹cychklêskach i mêkach, zanosi³ mod³y do Zbawiciela Rwiata.Umêczony przez ludzi, zmartwych-wsta³ niegdyS o tej godzinie i wst¹pi³ do promiennego królestwa Ojca swego niebieskiego.Cicha, zadumana, przejêta urokiem wspomnieñ, odczuwaj¹ca ³askê Bo¿¹ noc.Có¿ m¹ci³o j¹ teraz? Kto nape³nia³ j¹ zgie³kiem, zgrzytem, wrzaw¹ ha³aSliw¹, wichremzrywaj¹cych siê okrzyków bluxnierczych, ohydnych, skoczn¹ muzyk¹, Smiechem dzikim,przekleñstwem ob³êdnym?Przez t³um sun¹³ pochód bezbo¿ników, pos³anych przez Kreml czerwony.Na czele postêpowali ludzie, nios¹cy du¿y portret W³odzimierza Lenina, otoczony szkar-³atnemi sztandarami, a za nim, Spiewaj¹c  Miêdzynarodówkê i skoczne, sproSne piosenki,d³ugi w¹¿ ludzi o twarzach bezczelnych i, mimo zuchwa³ych, weso³ych s³Ã³w  posêpnych,podobnych do skazañców, d¹¿¹cych na miejsce stracenia.Nie wiedzieli, ¿e w tê noc Zmartwychwstania Syna Bo¿ego robili jeszcze jeden krok kuGolgocie pohañbienia.W t³umie, skacz¹c i szalej¹c, kr¹¿y³y postacie, przebrane za Boga, w szatach bia³ych, z d³u-giemi siwemi w³osami i brodami; za Chrystusa, siedz¹cego na oSle twarz¹ do ogona; za apo-sto³Ã³w, nios¹cych w rêkach du¿e butelki z napisami: Swiêty opjum ,  b³ogos³awiona wódka , cudowna trucizna , za nimi w bezwstydnych podrygach, uSciskach i pl¹sach miotali siê mê¿-czyxni i kobiety w barwnych szatach, z napisami na piersiach: Sw.Miko³aj; Aleksy  cz³o-wiek Bo¿y, Sw.Aleksander, Sw.Grzegorz Rasputin, Sw.Marja, Sw.Katarzyna.Wyrostki jechali konno na krzy¿ach, okrytych wstrêtnemi napisami; bezwstydne, wyuzda-ne dziewki uliczne obna¿a³y siê, wrzeszcza³y przeraxliwie i poSród wybuchów Smiechu rzu-ca³y w zgie³k straszliwe bluxnierstwa.Pochód okr¹¿y³ katedrê i skierowa³ siê ku bramie Iwerskiej.302 T³um szed³, nie uchylaj¹c czapek i krzycz¹c coraz g³oSniej, a¿ krzyk ten przeszed³ w jêkli-we wycie, mo¿e grzeszne, ur¹gaj¹ce, mo¿e  przera¿one, rozpaczliwe.JakaS kobieta rêce podnios³a do cudownego obrazu Bogarodzicy i skowytaæ zaczê³a ury-wanym od wSciek³oSci lub strachu g³osem. Je¿eli mo¿esz, je¿eli istniejesz  ukarz nas  ukarz! Ho! ho! ho!  wy³ mot³och ponuro, ¿a³oSnie.Na przedmieSciach, dok¹d nie dociera³ szalej¹cy t³um bezbo¿ników, dzia³y siê innerzeczy.Bracia Bo³dyrewy szybko szli w stronê cerkwi, stoj¹cej na starym cmentarzu.Ciemne syl-wetki, znacz¹ce siê w mroku nieoSwietlonych ulic i nêdznych zau³ków, d¹¿y³y do dalekiejdzielnicy, gdzie sta³a cerkiew staro¿ytna, ocala³a podczas zmagañ rewolucyjnych.Pobo¿niprzeciskali siê do g³Ã³wnej nawy obszernej Swi¹tyni, inni po kamiennych stopniach schodzilido dolnego koScio³a, mieszcz¹cego siê w lochach cerkwi.Robotnicy z ¿onami i dzieæmi, wieSniacy, których Swiêto zosta³o w stolicy, bezdomni bie-dacy, ¿ebrz¹ce staruchy, inteligenci w zniszczonych ubraniach, nieraz bosi, t³oczyli siê g³owaprzy g³owie.Twarze radosne, rozrzewnione, rozjaSnione; oczy, wpatrzone w oSwietlone ob-razy Swiête, w b³yski, biegaj¹ce po bronzie i z³oceniu bramy, ukrywaj¹cej o³tarz; dr¿¹ce usta,szepc¹ce s³owa modlitwy; rêce, czyni¹ce znak krzy¿a i trzymaj¹ce zapalone Swieczki wosko-we; nad morzem g³Ã³w p³ynê³y niebieskie, wonne smugi kadzid³a, a wy¿ej czai³ siê nieprze-nikniony mrok pod kopu³¹.Ludzie, zgromadzeni w Swi¹tyni Bo¿ej, zapomnieli w tej godzinie modlitwy o ¿yciu suro-wem i mêczeñskiem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •