Home HomeFeist Raymond E & Wurts Janny Imperium 01 Córka ImperiumMartin George R.R Gra o tron (SCAN dal 908)George Sand Grzech pana AntoniegoMartin George R.R Gra o tronBidwell George Pod piracka flagaGeorge R.R. Martin 3 Nawałnica mieczy cz.1Witkiewicz Stanisław Ignacy SzewcyJames L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)DavClarke Arthur C 2001 Odyseja Kosmiczna (3)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Skończył lat dwadzieścia sześći był wdowcem, bywał kolejno sprzedawcą gazet, drobnym złodziejaszkiem,młodocianym więzniem, żołnierzem, włamywaczem, wreszcie włóczęgą.Fakty temożna było jednakże zgromadzić jedynie samemu, bo nie był skłonny składaćsprawozdań ze swego życia.Jego opowieści były przetykane osobnymi barwnymiwspomnieniami - o sześciu miesiącach, które przesłużył w liniowym pułku,zanim został zraniony w oko; o obrzydliwej więziennej zupie w Holloway; odzieciństwie w rynsztokach Deptfordu; o śmierci jego żony w osiemnastymroku życia, podczas porodu, kiedy on miał lat dwadzieścia; o giętkości trzcinw więzieniu; o głuchym wybuchu nitrogliceryny w drzwiach sejfu fabrykiobuwia Woodwarda, gdzie Nobby  trafił" sto dwadzieścia pięć funtów iprzehulał je w trzy tygodnie.Trzeciego dnia po południu dobili do skraju upraw chmielu i zaczęlispotykać zniechęconych ludzi, w przewadze włóczęgów, wlokących się zpowrotem do Londynu z wieściami, że nie ma nic do roboty - chmielmarny, a ceny niskie, że Cyganie i swojacy położyli łapę na całej robocie.Flo i Charlie stracili resztę nadziei, ale dzięki mieszaninie terroru i perswazji,udało się Nobby'emu pociągnąć ich kilka mil dalej.W małej wiosce onazwie Wale trafili na starą Irlandkę - nazywała się pani McElligot - którawłaśnie otrzymała pracę na sąsiedniej plantacji chmielu i zamienili z niąkilka skradzionych jabłek na kawałek mięsa, jaki wycyganiła owego ranka.Udzieliła im pewnych pożytecznych rad na temat zbierania chmielu i sposobuwybierania farm.Wszyscy leżeli uwaleni w wiejskich zaroślach, naprzeciwsklepu towarów mieszanych, oklejonego afiszami reklamującymi gazety.-Najlepi idzcie i popróbujcie u Chalmersa - radziła im pani McElligot zpaskudnym dublińskim akcentem.- To je ciut nad pińć mil stond.Słyszałam jakmówili, że Chalmers potrzebuje jeszcze tuzin zbieraczy, mnimam, że da womrobotę, jezli tam dojdziecie w czas.- Pińć mil! Chrystusie! Ni ma tu żadnego bliży? -burknął Charlie. - Jest, jest taki Norman.Dostałam robotę u Normana sama, zaczynam jutroświtkiem.Ale warna tam nie ma czegu szukać.Un nie biere nikogo jak tylkoswojaki, a powiadajo, że połowę swoigo chmielu ostawia do zakwitu.- Jakie znowu swojaki ? - spytał Nobby.- Takie co majo swoje domy.Musicie abo żyć po somsiedzku, abo farmer dawoma kont do spanio.Takie to prawa tera.Dawni, wkiedy się przyszło nazbierke chmielu, to się sypiało w stajni i nik się nie pytał.Ali potym sięsakramencko pomieszało jak loburzystowski rzond zaprowadził prawo, żeżadnego zbieracza nie śmiom najońć, jezli nie dajo mu kwatery jak trza.WiencNorman biere tyko takich, co majo swoje chaty.- No, ale wy ni macie swoi chaty, no nie?- Nic się potargańcu nie bój! Dość, że Norman myśli, co mam.Podeszłam go,mówięcy, co mam spanie w domu, niedaleczko.A między nami: mam kontw krowi oborze.Nie tak zle, żeby tylko nie tyn smród straśny, no i trza wstać opionty rano, abo człeka oborowe ucapio.- My nie momy doświadczynia w zbierce chmielu - powiedział Nobby.- Nie poznałbym żadnygo pieprzonego chmielu, choćbym go i obaczył.Was najmujo, bo się na tem znacie, do ty roboty, co nie?- Diabli tam! Chmiel nie potrzebuje doświarczynia! Zrywa się go i ciska dokosza.To wszysko co trza, z tem chmielem.Dorota niemal zasypiała.Słyszała jak tamci rozmawiają bezładnie, najpierw ozrywaniu chmielu, potem o jakiejś gazetowej historii dziewczyny, któraznikła z domu.Flo i Charlie czytali te afisze na frontonie sklepu naprzeciw; toich poruszyło, ponieważ afisze przypominały im Londyn i jego rozkosze.Zagubioną dziewczynę, której losem zdawali się dość zainteresowani, wspo-minali jako  córkę proboszcza".- Widziałaś tako jedno, Flo? -pytał Charlie, czytając na głos z wyraznymupodobaniem: -  Tajemne życie miłosne córki proboszcza.Wstrząsającerewelacje!" Fiuu! Jakbym miał pensa, to bym se o tem poczytał!- Hę? O co tu idzie, wisz?- O co? Nie czytałaś o tem? Po gazetach pełno o tem.Córka proboszcza to,córka proboszcza tamto - musi być tyż nielicho sprośna.- Musi to być gorąca sztuka, ta cała córka proboszcza - powiedział Nobby znamysłem, leżąc na plecach.- Chciałbym, żeby tu była teraz! Wiedziałbym, co znio robić, w porząsiu, wiedziałbym.- To było dziecko, co uciekło z dumu - wtrąciła pani McElligot.- Unakrenciła z chłopem starszym od ni o dwadzieścia lot, a teraz przepadła i uniszukajo ji z góry na dół. - Rozmyła się we środku nocy, wsiadła do auta nic na sobie nie majęcytylko nocno kosiule - powiedział Charlie ze zrozumieniem.- Cało wieświdziała jak odjeżdżały.- Niektóre myślo, co un jo wywióz za granice i sprzedoł do jednygo ztych bordelów w Paryżu - dodała pani McElligot.- W niczym, tylko w nocny kosiuli? Brudna to musi być dziwka! -Rozmowa mogła toczyć się ku następnym szczegółom, ale w tej chwiliprzerwała ją Dorota.To, o czym mówili, obudziło w niej niejasne zacieka-wienie.Zdała sobie sprawę, że nie wie, co znaczy słowo  proboszcz".Usiadła ispytała Nobby'ego:- Co to jest proboszcz?- Proboszcz? No, taki niebieski pilot - duchowny facet.Facet co się modlii śpiewa pieśni, i to w kościele.Mijalizmy jednygo wczora - jechał nazielonem rowerze i miał kołmierzyk tyłem naprzód.Ksiądz, duchowny.Nowiesz.- Och.Tak, myślę, że tak.- Księża! Sakramenckie pazerne niektóre z nich, i to jak! - powiedziała paniMcElligot coś sobie przypominając.Dorota była nadal niewiele mądrzejsza.To, co powiedział Nobby wyjaśniło jejniewiele, bardzo niewiele.Cały ciąg myśli związanych z  kościołem" i duchownym" wydawał się dziwnie mętny i zamazany w pamięci.Była tojedna z wyrw - a miała wiele podobnych w tajemniczej wiedzy, jaką wyniosła zesobą z przeszłości.Nastała trzecia noc w drodze.Kiedy zapadł zmierzch, wśliznęli się, jakzwykle, do lasku na  leże"; nieco po północy zaczął siec deszcz z gradem.Spędzili żałosną godzinę, błądząc tam i sam w ciemnościach, próbując znalezćschronienie, aż wreszcie znalezli stóg siana, w który zwalili się kupą odzawietrznej, póki było dość światki, żeby cokolwiek widzieć.Flo beczała całąnoc w sposób zupełnie nieznośny, a o świcie była w stanie bliskim załamania.Jej głupawa, tłusta twarz, wymyta przez deszcz i łzy, wyglądała jak pęcherzsmalcu, jeżeli można sobie wyobrazić pęcherz smalcu wykrzywiony rozczu-leniem nad samym sobą.Nobby rył pod żywopłotem tak długo, aż zebrałnaręcze częściowo suchych patyków, potem udało mu się rozpalić ogień izagotować nieco herbaty, jak zwykle.Nie było tak złej pogody, by Nobby niepotrafił przygotować puszki herbaty.Taszczył, wśród innych przedmiotów,kawałki starej opony samochodowej, która mogła zająć się ogniem, kiedydrewno było mokre i posiadł nawet sztukę, znaną tylko niewielu najwytraw-niejszym spośród włóczęgów, gotowania wody nad świecą. Członki wszystkich zesztywniały po tej potwornej nocy i Flo oświadczyła, żenie jest w stanie zrobić ani kroku dalej.Charlie ją poparł.Tak więc, ponieważtamta dwójka odmówiła dalszego marszu, Dorota i Nobby poszli do farmyChalmersów, umówieni, gdzie powinni się spotkać, gdyby się im powiodło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •