Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dEschbach Andreas Bilion dolarówStanislaw Pagaczewski Misja profesora GabkiLackey Mercedes Prawo mieczaKsenofont Historia Grecka
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tynka123.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- I tą bronią nie zwyciężysz mnie, człowieku wędrujący w ciemności!Dan otworzył oczy.Stłoczone widma z przeszłości rozwijały się, tracąc z wolna kontury.Lumbrilo przyczaił się gotując do skoku.Przygryzł wargi, na jego twarzy malowała się nienawiść.- Nie jestem gliną, którą mogą formować twoje ręce! A teraz powiadam, że nadszedł czas ostatecznego rozstrzygnięcia.Tau wzniósł raz jeszcze ręce, rozpostarł szeroko, opuszczając dłonie w kierunku ziemi.Wtem tuż za nim pojawiły się dwa czarne cienie na powierzchni ziemi.- Skrępowałeś się swymi własnymi więzami.Tak jak byłeś myśliwym, tak teraz staniesz się upolowaną zwierzyną.Cienie rosły jak niesamowite czarne rośliny, które wykiełkowały z ubitej gleby na terenie obozowiska.Kiedy ręce medyka znalazły się na wysokości jego ramion, Tau znieruchomiał.Teraz u drugiego boku medyka przyczaił się do skoku jeden z czarno-białych lwów, które Lumbrilo uważał za swych magicznych sprzymierzeńców przez całe lata.„Lew” Lumbrilo był potężniejszy niż prawdziwe zwierzę, bardziej inteligentny, bardziej niebezpieczny, ledwo różnił się od zwykłego stworzenia, które udawał.Więc były dwa lwy i oba podniosły głowy i wpatrywały się z całkowitym oddaniem w twarz medyka.- Ruszajcie na polowanie, bracia w futrze! - zachęcił je niemal pieszczotliwie.- Temu, na kogo polujecie, zawdzięczacie te łowy!- Powstrzymaj je! - zawołał jakiś człowiek, który wyskoczył z ciemności.Dan ujrzał w blasku ognia, że mężczyzna nosi mundur astronauty.Obcy pochwycił blaster i wymierzył w bestię, która była najbliżej czarownika.Strzał okazał się celny, ale nie wyrządził bestii najmniejszej szkody, nawet nie osmalił zwierzęciu sierści.Kiedy obcy wymierzył z blastera do człowieka, Dan wystrzelił pierwszy.Trafił, o czym świadczył krzyk napastnika, który wypuścił broń z oparzonej ręki i wycofał się słaniając na nogach.Wdzięczny Tau pomachał Danowi ręką.Wielkie zwierzęta posłusznie zwróciły głowy ku swojemu panu, choć ich czerwone oczy wciąż wpatrywały się wrogo w Lumbrilo.Nie odrywając wzroku od bestii, czarownik wyprostował się, powiedział z nienawiścią w stronę medyka:- Nie zamierzam zostać upolowany, człowieku z piekła rodem!- Myślę, że jednak tak będzie.Musisz sam przeżyć strach, którego doświadczyliśmy po wypiciu zatrutej wody.Niechaj wypełni twoją krew i wpełznie w ciało, i przyćmi twój umysł, byś przestał być człowiekiem.Zapolowałeś na tych, którzy zwątpili w twoją potęgę! Którzy stanęli na twojej drodze! Których chciałeś wykorzenić jak zawadzające drzewa z podporządkowanej tobie planety.Wierzyłeś już, że Khatka będzie twoja.Czyżbyś zwątpił teraz, że czekają na ciebie w ciemności posłuszne mi bestie, gotowe powitać cię, czarowniku Lumbrilo, kłami i pazurami, gotowe wychłeptać twoją krew i wypruć twoje wnętrzności? Wiesz dobrze, że moje bestie znają wszystko, co sam znasz, a może nawet posiadają potężniejszą moc.Tej nocy ukazałeś mi moją przeszłość, by pokonały mnie moje własne słabości, nikczemność, zło, które wyrządziłem ludziom, wszystko to, czego żałuję i co mnie smuci.Więc teraz przypomnij sobie, przez tych kilka godzin, które ci pozostały, swoje własne uczynki.A teraz uciekaj!Tak jak zapowiedział, Tau zbliżył się do obcego.Dwaj czarno-biali myśliwi podążali u jego boku.Zatrzymał się, podniósł garstkę ziemi i rozsypał trzykrotnie.Potem cisnął grudką ziemi w czarownika.Pacynka uderzyła w okolicę serca i Lumbrilo upadł jakby powalił go morderczy podmuch.Potem Khatkanin zupełnie się załamał.Zawodząc i płacząc kręcił się w kółko, biegając na oślep w zaroślach, jakby utracił wszelką nadzieję.Za nim skoczyły bezszelestnie w gęstwinę dwie bestie i wraz z pokonanym czarownikiem przepadły w ciemności.Tau słaniał się z wyczerpania, trzymał się za głowę.Dan kopnął w bęben, wyprostował się i wciąż jeszcze zesztywniały ruszył w kierunku medyka.Lecz Tau jeszcze nie skończył.Stanął znów nad leżącymi plackiem tubylcami i zaklaskał głośno w ręce:- Jesteście ludźmi i odtąd będziecie postępować jak ludzie.To, co działo się do tej pory, nie może powtórzyć się więcej.Uwalniam was od mrocznej potęgi, która ściga teraz tego, kto niewłaściwie ją zastosował.Nie lękajcie się spożywać pokarmów z waszych misek, pić z kubków, ani sypiać razem w łożu.- Tau! - krzyk kapitana Jellico górował nad wrzawą podnoszących się z ziemi Khatkan.Dan podbiegł pierwszy i podtrzymał słaniającego się medyka, zanim ów runął na ziemię.Jednak pod ciężarem nieprzytomnego towarzysza sam usiadł.Przygnieciony bezwładnym ciałem przez krótką, przerażającą chwilę odniósł wrażenie, że naprawdę trzyma w ramionach martwego człowieka, że jeden z wyjętych spod prawa kłusowników pomścił swego zdyskredytowanego przywódcę zadając śmiertelne uderzenie jego wrogowi.Jednak Tau westchnął i zaczął głęboko oddychać.Dan spojrzał zdumiony na kapitana.- On śpi!Jellico uklęknął i sprawdził puls medyka.Potem dotknął jego podrapanej i brudnej twarzy.- Sen to najlepsze lekarstwo! - powiedział dziarsko.- Niech śpi!Przemyślenie tego wszystkiego, co zadecydowało o ich zwycięstwie, zabrało im trochę czasu.Dwóch kłusowników z obcych planet było martwych.Trzeci astronauta i pozostały przy życiu kłusownik byli więźniami.Nymani przeszukiwał okolicę, by odnaleźć człowieka, którego postrzelił Dan, ratując Tau.Kiedy Dan odprowadził medyka w bezpieczne miejsce i powrócił, ujrzał, że Asaki i Jellico przesłuchują jeńców.Nymani związał oszołomionych tubylców po mistrzowsku.Przesłuchiwano także astronautów, których trzymano w pewnej odległości od kłusowników z Kha-tki, choć w świetle prawa byli takimi samymi przestępcami.- Byliście Kupcami klasy I-C - Jellico zmierzył piorunującym spojrzeniem ostatniego z przybyszy, gładząc się po policzku - którzy zbiegli i próbowali przełamać wpływy Konsorcjum? Lepiej nie zaprzeczajcie prawdzie! Wasze kierownictwo wyprze się was bez wahania.Powinniście o tym wiedzieć.Oni nigdy nie przyznają się do błędu w sprawie tak delikatnej natury [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •