Home HomeJaque, Bobby Fischer Subcampeón del Mundo... por ahora Jose Maria González, 1971 (3424KB)Iskry z popiołów nieznane opowiadania XIX wiekuLovecraft H.P 16 Opowiadan (www.ksiazki4u.prvLem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadaniaConrad Joseph Tajfun i inne opowiadania (2)Duma o Hetmanie i inne opowiadania ZeromskiKiryl Bulyczow Nowe Opowiadania GuslarskieAnderson Poul Zbior opowiadanBrooks Terry Kapitan Hak (2)Foster Alan Dean Tran ky ky Misja do Moulokinu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pruchnik.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Mąż chodził codziennie po chrust do lasu, rosnącego na zboczu góry.Kiedyś, gdy wracał do domu, usłyszał, że coś piszczy cichutko w bambusowych zaroślach obok ścieżki.“Co to takiego", pomyślał staruszek.Zbliżył się ostrożnie i zobaczył wróbelka.Podniósł go i przekonał się, że wróbelek ma zranioną nóżkę i dlatego nie może fruwać.Staruszkowi zrobiło się żal ptaszka.Zaniósł go do domu, napoił źródlaną wodą, nakarmił ryżem, a nóżkę opatrzył, jak umiał najlepiej.Wróbel został przy nim.Staruszek i wróbel bardzo się zaprzyjaźnili.Ptaszek był coraz zdrowszy, co dzień ćwierkał swemu opiekunowi wesołą piosenkę: — Gdy od gór przylata powiew, tańcują listki bambusowe i wróble z nimi też pląsają w bambusowym gaju.Dzieci sąsiadów przychodziły słuchać piosenki wróbla.Wszyscy go lubili.Wszyscy — oprócz żony jego opiekuna, bo ta nie cierpiała wróbelka i wciąż myślała nad tym, jak by się go pozbyć.Kiedy staruszek wychodził do lasu po chrust, wróbelek żegnał go czule.Jednakże pewnego ranka zaćwierkał tak żałośnie, że staruszek zasmucił się i przestraszył.— Co się dzieje, ptaszku? — zapytał.— Nie bój się, niedługo wrócę.Wychodząc poprosił żonę:— Uważaj na naszego ptaszka, nie krzywdź go.Daj mu jeść, daj mu pić i pilnuj, żeby mu się co złego nie stało.Staruszek poszedł w góry.Kiedy nadeszła pora obiadu, wróbel czekał i czekał — a tu nic.Stara jeść mu nie dała, pić mu nie dała, tylko pierze i pierze przy studni.Więc poleciał do niej i zaćwierkał:— Tirli, tirli, babuniu, nakarm mnie!Udała, że nie słyszy.Wtem wróbelek zobaczył miskę z krochmalem.Miska stała na ławce.Ryżowy krochmal wyglądał bardzo apetycznie.“Zjem go trochę, nie zrobię tym nikomu krzywdy", pomyślał wróbel i nabrał w dziobek odrobinę krochmalu.Wtem starucha jak nie skoczy, jak nie uderzy go po skrzy­dełkach !— Ach, ty, ptaszysko niegodziwe — krzyknęła — czy ja na to przygotowałam sobie krochmal do bielizny, żebyś mi go wy­jadał? Zbieraj mi się stąd, żebym cię więcej nie widziała, ty smoku!Wróbelek pisnął z bólu i uciekł.Pod wieczór wrócił staruszek z chrustem.Zdziwił się, że wróbelek nie wita go piosenką.Podszedł do klatki, zagląda — klatka pusta.— Żono, gdzie się podział nasz wróbelek? — zapytał.— Wróbel? To wstrętne ptaszysko.Wyjadał mi krochmal, wiec go wypędziłam.— Co takiego? Jak mogłaś go wypędzić? — zmartwił się staruszek.— Biedny, kochany ptaszek, dokąd on poleciał?— A bo ja wiem — burknęła stara — myślisz, że nie mam innej roboty, jak tylko oglądać się za wróblami.Ściemniało się już i było za późno, żeby iść na poszukiwanie.Ale staruszek wciąż myślał o wróblu i nie mógł zasnąć przez całą noc.Skoro tylko się rozwidniło, wstał, zwinął swoją matę cichutko i wyszedł.Nie zbierał chrustu tego dnia, tylko chodził po polach, po górach, po zaroślach i szukał ptaszka.— Wróblu, wróbelku, gdzie mieszkasz? Odezwij się — na­woływał staruszek.Z gąszczu bambusowego odezwały się wreszcie głosiki:— Tu jest jego mieszkanie! Tu, tu, tu!Do staruszka podfrunęły dwa wróble i zaśpiewały mu ulubioną piosenkę.— Gdy od gór przylata powiew, tańcują listki bambusowe i wróble z nimi też pląsają w bambusowym gaju.Zaprowadziły staruszka do wróblowego domku.Przed dom­kiem powitało go całe stadko, a wszystkie ćwierkały uprzejmie i zapraszały go:— Proszę wejść, proszę wejść.Zaledwie staruszek przestąpił próg, aż tu z trzepotem podleciał do niego mały wróbelek i zawołał:— Dziadziusiu, to ja!To był ten wróbelek, którego on szukał.To ci było spotkanie! Nie wiadomo, kto się więcej cieszył: staruszek czy wróbel.Ptaszki zaprowadziły gościa do największego pokoju, a tam powitali go rodzice wróbełka.Dziękowali mu za uratowanie synka, częstowali go owocami i słodyczami.Potem wróble pozapalały małe papierowe lampiony i rozleciały się z nimi po ogrndzte.Porozwieszały lampiony na gałązkach.Różnokolorowe światełka wyglądały pośród liści i kwiatów prześlicznie.Staruszek usiadł pod kwitnącą wiśnią i patrzył, a wróble tań­czyły dokoła i śpiewały:— Gdy od gór przylata powiew, tańcują listki bambusowe i wróble z nimi też pląsają w bambusowym gaju.Zapadł zmierzch, maleńkie lampiony świeciły coraz piękniej.Ale staruszek pomyślał o dalekiej drodze do domu i zaczął się żegnać.— Jaka szkoda, że dziadziuś musi już iść — martwiły się wróble.— Nie puścimy go bez podarunku.Przyniosły dwie bambusowe łubianki, większą i mniejszą.Każda z nich była opasana rzemieniem i miała rzemienne troki, żeby ją można było wziąć na plecy.— Dziadku, wybierzcie, którą chcecie — zapraszały wróble.— Nie mam już wiele sił — powiedział staruszek.— Wezmę mniejszą, będzie lżej.Zresztą po co mi tyle tego dobrego.Dzię­kuję wam, ptaszki kochane, do widzenia.One pomogły mu wziąć łubiankę na plecy, życzyły mu zdrowia i staruszek ruszył w powrotną drogę.Najpierw szedł przez wróblowy ogródek ścieżyną wysypaną płatkami wiśni, a potem po górskim zboczu w dół.Kiedy wrócił do chaty, jego żona rozkrzyczała się ze złości.— Toś ty taki? Włóczysz się od samego rana i nawet wiązki chrustu nie przyniosłeś, ty leniuchu!Staruszek zdjął z pleców łubiankę i powiedział:— No, no, nie gniewaj się, żono.Patrz, przyniosłem ci podarunek.— Co to takiego?— Sam nie wiem.Otwórz i zobacz.Ach, ile tam było ślicznych rzeczy! Z wierzchu sznury korali, pod nimi dwa pięknie haftowane jedwabne kimona, a pod tym wszystkim złote monety.Chyba z dziesięć garści tam było tego złota.— Ojej, jakie bogactwo! — ucieszyła się stara.— Kto ci to dał?— Wróble [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •