Home HomeIskry z popiołów nieznane opowiadania XIX wiekuLovecraft H.P 16 Opowiadan (www.ksiazki4u.prvLem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadaniaConrad Joseph Tajfun i inne opowiadania (2)Duma o Hetmanie i inne opowiadania ZeromskiKiryl Bulyczow Nowe Opowiadania GuslarskieMaria Niklewiczowa Bajarka opowiada (3)LeGuin Ursula K Opowiadania orsinianskieOrson Scott Card, Kathryn KBlake, William Complete Poetry And Prose(1)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gotmax.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Niejasno uzmysłowił sobie, że wyszedł już z sosnowego lasu i kroczy właśnie przezbrzozowy zagajnik.Zwiatło złociło liście drzew i pieściło ich wysmukłe, białe pnie.Gdzieś zprzodu doszedł go warkot motoru.Stanął.Teraz dopiero poczuł, jak bliski jest kompletnego wycieńczenia.Na szczęściejednak jego organizm dysponował rezerwami, do których w pełni zintegrowany człowiekmógł jeszcze sięgnąć.Usunął ze świadomości dalekie poszczekiwanie psów, wszelki ból iwyczerpanie.Zaczął oddychać rytmicznie, koncentrując się na czystości i świeżościwciąganego do płuc powietrza i wyobrażając sobie atomy tlenu docierające do każdejkomórki jego ciała.Uciszył gwałtowne bicie serca i nadał mu powolny, głęboki rytm; przezchwilę napinał i rozluzniał mięśnie, aż doprowadził je do normalnego funkcjonowania.Ból,który przenikał uprzednio całe ciało, ucichł, a rozpacz zżerająca duszę ustąpiła miejscaspokojowi i chłodnej rozwadze.Przed nim w kierunku południowym rozciągały się ziemie uprawne: fale wiatru przetaczały się przez młode zboże połyskujące złotawo w blaskuzachodzącego słońca.Nieopodal widniała grupa zabudowań samotnej farmy; były to długie iniskie budynki o spiczastych dachach.Z kominów dym wznosił się ku niebu.Jednakże wzrokJazona pobiegł najpierw ku mężczyznie, który siedział na siodełku traktora pracującego wpolu.Chociaż w tym świecie znano już dielektryczny motor, to jednak na północy nie wszedłon jeszcze w użycie; dlatego Jazon nie zdziwił się, kiedy poczuł ostrą woń spalin, i pomyśleć,że uważa ją za jedną z największych obrzydliwości, jakie spotkał w Ameryce! (Ten chlew,który oni nazywali Los Angeles!) Teraz woń ta wydała mu się czysta i mocna; byławysłanniczką nadziei.Kierowca traktoru ujrzał go, zatrzymał swój pojazd i sięgnął po przytroczoną z bokustrzelbę.Jazon podszedł bliżej podnosząc ręce i ukazując puste dłonie, aby przekonać go oswych pokojowych zamiarach.Kierowca wyrazne przyjął to z ulgą.Był to typowy Węgier:tęgi i krzepki, o wystających kościach policzkowych, z trefioną brodą, w barwniewyszywanym stroju.A więc już przeszedłem granicę! - pomyślał Jazon z radością.Uciekłemz Norlandii i oto jestem w województwie Dakoty!Zanim go tu przystano, antropologowie z Instytutu Badań Parachronicznychoczywiście wpoili mu - na drodze elektrochemicznej - znajomość głównych językówWestfalii.Szkoda tylko, że nie przyłożyli się bardziej do nauczenia go tutejszychobyczajów.) Ale z drugiej strony zbyt szybko przenoszono go na tę placówkę poprzypadkowej śmierci Megasthenesa.Przypuszczano również, że doświadczenie, jakie zdobyłw Ameryce, dawało mu szczególne kwalifikacje do zajęcia się tą wersją historii, która takżebyła wersją niealeksandryjską.l.oczywiście, misje takie, jak ta, miały jedynie na celupoznanie, jak dalece społeczeństwa żyjące na różnych Ziemiach różniły się między sobą.Uralskoałtajskie słowa bez trudu spłynęły mu z warg:- Bądz pozdrowiony! Przybywam tu jako błagalnik.Farmer siedział spokojnie, ale napięcie nie schodziło z jego twarzy.Spog!ądał w do!na Jazona.i nasłuchiwał głosu psów dobiegających z oddali.Broń trzymał gotowa do strzału.- Jesteś człowiekiem wyjętym spod prawa? - zapyta).- Nie w tym kraju, ispanie.(Jeszcze jedno określenie  obywatela !) Jestem spokojnymkupcem ze Starej Ziemi przybyłym do Prawodawcy Ofrtara Thorkelssona, do Emvik.Ale -nie wiem, z Jakich przyczyn - jego gniew spad) na mnie; i to gniew tak wielki, że Ottarzłamał prawo świętej gościnności i sięgnął po moje życie, życie swojego gościa.Oto jegosiepacze są na moim śladzie.Słyszysz głos ich psów. - Norlandczycy? Przecież tu jest już Dakota! Jazon skinął potakująco głową.Uśmiechnął się ukazując zęby, które błysnęły bielą z brudnej i nie ogolonej twarzy.-Słusznie.Wtargnęli na twoją ziemię nie zapytawszy o pozwolenie.Jeśli pozostanieszbezczynny, dotrą aż tu i zabiją mnie - tego, który prosi cię o pomoc.Farmer podniósł swą broń.- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?- Zabierz mnie do Wojewody - powiedział Jazon.- W ten sposób zachowasz zarównoprawo, jak i swój honor.- Bardzo ostrożnie wyjął pistolet z kabury i podał go farmerowi.-Będę na wieki twoim dłużnikiem.Niewiara, lęk i gniew kolejno dawały się zauważyć na twarzy traktorzysty.Nie wziąłpodawanej mu broni.Jazon czekał.Jeśli dobrze wyczuwam to, co się w nim dzieje, tozdobyłem kilka godzin życia.Może nawet więcej.Ale to już będzie zależało od Wojewody.Moją jedyną szansą jest umiejętność wykorzystania ich barbarzyństwa - ich rozbicia na małepaństewka, ich zwariowanego pojęcia honoru, ich fetysza własności i sobiepaństwa - po to, byzrobić z nimi, co zechcę.A jeśli poniosę klęskę, to umrę jak człowiek cywilizowany.Tego mnie nie pozbawią.- Psy cię już zwietrzyły.Będą tu, zanim zdążymy uciec - powiedział Węgier zniepokojem.Ulga, którą Jazon poczuł, przyprawiła go o zawrót głowy.Pokonał go z największymwysiłkiem i powiedział: - Możemy im zrobić niespodziankę.Daj mi trochę benzyny.- Aehal W ten sposób! Farmer zachichotał i zeskoczył z traktora.- Dobry pomysł,cudzodziemcze.A poza tym - to ja ci dziękuję.Ostatnio było tu już zbyt nudno.Na traktorze miał zapasową bańkę z benzyną.Na sporym odcinku drogi cofnęli sięśladem Jazona, obficie polewając ziemię i drzewa w lesie.Jeśii to nie powstrzyma sfory -pomyślał Jazon - to nic jej nie powstrzyma.- A teraz, szybko! Wracamy do domu!Węgier pierwszy ruszył przodem.Jego farma z trzech stron otaczała otwarty podwórzec.Ze stodół dochodził słodkizapach siana i domowych zwierząt.Z domu wybiegło kilkoro dzieci i z otwartymi ustamiwpatrzyło się w przybysza.%7łona farmera zapędziła je z powrotem do domu, wzięła strzelbęmęża i stanęła na straży u drzwi, nie zmieniając wyrazu twarzy.Dom był solidny, obszerny i mógł się podobać, jeśli nie miało się nic przeciwkoskomplikowanym, bogatym wzorom obić pokrywających ściany i kolorowym kolumnom.Nad kominkiem, w niszy, widniał ołtarz rodzinny.Chociaż większość mieszkańców Westfaliidawno już zostawiła za sobą wiarę w mity swych przodków, to jednak chłopi w dalszym ciągu zdawali się czcić Troistego Boga OdinaAttiIęManitou.Farmer podszedł do rodiofonunajnowszej konstrukcji.- Sam nie mam helikoptera - powiedział - ale mogę poprosić oprzystanie.Jazon usiadł i zaczął czekać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •