[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Póêniej, gdy mro-zy zelÝa"y i lody topnieç zacz´"y j´"a grasowaç po MieÊcie i okolicyepidemia straszliwej grypy, zwanej hiszpankà, bo podobno w"aÊniez tego kraju przysz"a.Ludzie gin´li na nià jak muchy, choç niektórzy ku zdumieniu lekarzy okazywali na t´ chorob´ szczególnà odpor-noÊç.O przedwioÊniu nikt nie myÊla": ci´Ýkie, grube chmury wisia"y nadMiastem tak nisko, Ýe wydawa"o si´ doÊç r´k´ wyciàgnàç, by na-macaç ich obwis"e, deszczem ci´Ýarne brzuchy.La"o teÝ i wia"o bezu-stannie.Ale to ludziom Miasta jak ma"o które wydanego na nie-ustanne kaprysy z"ej wody i z"ej pogody nie nowina.Podnosili ko"-nierze p"aszczy, walczyli z wywracanymi wichrem na nice parasola-mi, a nierzadko cz"apiàc grubymi acz p"ytkimi, czarnymi kaloszamio jadowicie fioletowà wyÊció"kà garninowanych wn´trzach uganiali- 61 -za kapeluszami, które ostry podmuch zrywa" im z g"ów i p´dzi" aÝ namokrà jezdni´.Pokazywa"y si´ juÝ jednak bia"o-zielone, nieÊmia"e przebiÊniegi,czyli jak nazywa"a je Pam (moÝe nie w zupe"nej zgodzie z botanikà) pierwiosnki, s"odko i przenikliwie pachnia"y pierwsze fio"ki.W oknach wystawowych panoszyç si´ zaczyna"y zajàce: czekoladowei pluszowe, papierowe i marcepanowe, wielkouche i siarczyÊcie wàsa-te, a kaÝdy z nich dêwiga" kosz lub koszyczek pe"en kolorowych cu-krowych jajeczek.W sklepach cukierniczych królowa"o wielkanocnejajo: od ogromnych czekoladowych w misternie gniecionà barwnàcynfoli´ spowitych, wielkimi kokardami, cz´sto teÝ bukiecikamisztucznych kwiatów ozdobionych, a kryjàcych w swych wn´trzach ca-"e mnóstwo wspania"ych s"odyczy aÝ po drobniutkie jak paciorki al-bo do zwyk"ych podobniejsze po"ówki, tylko z bia"kiem i Ýó"tkiem sta-rannie odtworzonym z lukru.W pierwszy dzie’ Wielkanocy, po obo-wiàzkowym, porannym spacerze (Osterspaziergang) szuka"a ich dzie-ciarnia po domowych zakamarkach, podwórzach, a kto szcz´Êliwszy i we w"asnym ogródku.Ale nie u nas.U nas przynosi"o si´ z czerwonoceglastej, solidnej ha-li targowej ze dwa tuziny ÊwieÝutkich, bia"ych jaj i zaczyna"a si´ robo-ta na ca"ego.Pam umia"a malowaç je woskiem i póêniej dopiero goto-waç w róÝnych barwnikach (to pisanki) lub przeciwnie na róÝno-barwnie juÝ pomalowanych, ostrà szpilkà wydobywaç delikatne wzo-ry (to drapanki), z resztek glansowanych papierów wycinaç koloroweozdoby i naklejaç na wydmuchane uprzednio bia"e skorupki (towydmuszki), z których naj"adniejsze, odpowiednio uzupe"nione, w´-drowa"y do pude"ka, by jako dzbanuszki nast´pnej zimy znaleêçsi´ na choince, a niektóre gotowa"a w wywarze z cebulowych "upin,tak Ýe po starannym przetarciu skórkà od s"oniny jaÊnia"y ca"à ga-mà, od ciemnego bràzu do bursztynowej Ýó"toÊci (to cebulanki).I w ca"ym mieszkaniu mocno pachnia"o wanilià, a w kuchni ostrostuka"y noÝe, bo siekano pilnie migda"y.Baby wielkanocne zawszetrzy, a dla dziecka z wyskrobków jeszcze malutka, dodatkowo pieczo-na w metalowym kubeczku zajmowa"y ca"y róg sto"u, ozdobionegowid"akiem i ga"àzkami bukszpanu.By"a róÝowa szynka i bia"y ser.By-"y, oczywiÊcie, mazurki i cukrowy baranek z czerwonà, z"otym krzy-Ýem przekreÊlonà, wysokà choràgiewkà: przyjecha" z nadwiÊla’skiejskarpy, bo w MieÊcie oczywiÊcie nikt o nim ani s"ysza"!NajwaÝniejsze by"o jednak nie to duÝe, tylko ma"e Êwi´cone.MieÊci-"o si´ na niewielkim, bia"à serwetà przykrytym sto"eczku i calutkie by-- 62 -D"ugi Rynek (nie: Targ!) jestsercem Miasta.To przy nimwystrzela smuk"a iglica ratu-szowej wieÝy.- 63 -.w pienistych bryzgach fontanny ta’czy krzepki bóg mo-rza z wysoko wzniesionym, groênym swym ber"em - trójz´-bem.Ta’czy w zieleni drzew lub otoczony cieniem ichbezlistnych ga"´zi, troch´ rozbawiony, a troch´ wojowniczy,niedosi´Ýny i zawsze zwyci´ski.- 64 -"o z marcepanu.Kroiç tam moÝna by"o wszystko jak prawdziwe: ró-Ýowà szynk´ o apetycznie po"yskujàcej, brunatnej skórce, ca"e p´takie"basy, ser, mas"o, nak"adajàc kolejne pocz´stunki na kawa"ki rów-nieÝ marcepanowego chleba.Tylko miniaturowe jajeczka by"y cu-kierkowe, a ca"oÊci dope"nia"y jeszcze dwie buteleczki o d"ugich, smu-k"ych szyjkach, nape"nione winem czerwonym (z soku malinowego)i bia"ym (z odpowiednio rozcie’czonej herbaty), otoczone miniaturo-wymi kieliszkami.Nic dziwnego, Ýe na taki niecodzienny pocz´stu-nek sàsiedzka dzieciarnia przylatywa"a ca"à czeredà, a gospodyniugaszcza"a ch´tnie, bo bardziej bawi" jà ca"y ów proceder niÝ marcepa-nowe wiktualia.T"uste, oci´Ýa"e, brzydkie to dziecko nie lubi"o bo-wiem s"odyczy.Znacznie wi´kszà przyjemnoÊç sprawia"o mu wysysa-nie ukradkiem w kuchni çwiarteczek cytryny, pozosta"ych z nie-odmiennego obiadu Pam, albo co juÝ budzi"o chóralne protesty i po-t´pienie ze strony domowników pogryzanie co mniejszych, po"yskli-wie czarnych w´gielków prosto z opa"owego kub"a, lub o zgrozo! wyjadanie wapna z wcale juÝ sporej dziury, jakà nad w"asnym "óÝ-kiem zdo"a"o cierpliwie wygrzebaç w Êcianie.Prawdziwa wiosna by"a juÝ lepsza, choç takÝe zaskakujàca co chwi-la nag"à, ulewnà chlapà i wÊciekle targajàcymi wichrami.Ale ulicznedrzewa i przeciwleg"y skwer p´cznia"y weso"à, m"odà zielenià, a powzburzonych deszczem rynsztokach moÝna by"o puszczaç papierowe"ódeczki lub z g"´bokim Ýalem przyglàdaç si´ brodzàcej na bosakaw tej m´tnej wodzie dzieciarni, czego Pam nieskora zazwyczaj do ry-gorów i zakazów najsolenniej ma"ej odmawia"a: Tylko nog´ jednàzamoczysz i znów przez tydzie’ z "óÝka ani wyjrzysz! Brak tej przy-jemnoÊci kompensowaç by"o przecieÝ moÝna chytrym podkradaniemokràg"ej, Êredniej (bo do tego celu najlepszej!) kuchennej fajerki i tocze-niem jej umiej´tnie drutem podp´dzanej z ha"asem po p"ytachchodnika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]