Home HomeGloria Victis OrzeszkowaDziurdziowie Orzeszkowa EMaurice Druon Krol z zelaza krolowie przeklecMoody Raymond W stronę ÂŚwiatłaStephen King Marzenia i Koszmary 2Balzac Honoriusz Ojciec GoriotUroki zycia ZeromskiFlawiusz Jozef Wojna ZydowskaNie)boszczyk MazWisniewski Snerg Adam Wedlug Lotra (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .bo lÄ™kam siÄ™ wÅ‚asnych ust.o!.Nie dokoÅ„czyÅ‚a, tylko z wysoko podniesionÄ… gÅ‚owÄ… i twarzÄ…, której kredowa bladość w ramieczarnego czepka odbijaÅ‚a na tle zmierzchu, rozkazujÄ…cym gestem wskazywaÅ‚a mu drzwi. Ależ pójdÄ™! pójdÄ™! z mamÄ… o tych rzeczach rozmawiać niepodobna! MogiÅ‚y, zÅ‚orzeczenia,tragedie! Co siÄ™ tu dzieje! Co siÄ™ tu dzieje! I o co? za co? dlaczego? Gdyby o tym gdzie indziejopowiadać, nikt by nawet nie zrozumiaÅ‚ i nie uwierzyÅ‚!WyszedÅ‚ i po cichu drzwi za sobÄ… zamknÄ…Å‚.*J e n s u i s d é s o l é (franc.)  jestem zmartwiony, martwi mnie to.242 SÄ… ludzie, którzy pÅ‚akać umiejÄ… tylko nad mogiÅ‚ami drogich sobie istot, czym zaÅ› jest rozpacznad Å›mierciÄ… uczuć i ideałów doznawana, nie wiedzÄ….Lecz ta wspaniaÅ‚a kobieta, która z twarzÄ…jak opÅ‚atek biaÅ‚Ä… staÅ‚a Å›ród zmroku niby w kamiennÄ… kolumnÄ™ przemieniona, czuÅ‚a teraz, że nadrodze jej życia i na dnie jej serca wznosi siÄ™ druga mogiÅ‚a, rozpaczniejsza jeszcze od pierwszej,bo nic już po sobie nie pozostawiajÄ…ca.W tÄ™ drugÄ… mogiÅ‚Ä™ kÅ‚adÅ‚y siÄ™ na wieki i bezpowrotnie jążegnaÅ‚y najdroższe jej uczucia i nadzieje; rozkÅ‚adaÅ‚a siÄ™ w niej, niby ciaÅ‚o w retorcie Å›mierci namarnÄ… parÄ™ przerabiane, wiara jej w geniusz i w szlachetność syna.WydaÅ‚o siÄ™ jej nawet, żeczuje zapach trupa i że ten trup znajduje siÄ™ w niej samej, zalega dno jej wÅ‚asnej piersi, którÄ…zdjęło Å›miertelne zimno.ByÅ‚ażby to agonia jej wielkiej miÅ‚oÅ›ci dla syna? Czyżby go kochaćprzestawaÅ‚a? PierÅ› jej stygÅ‚a, jakby w niej zagasÅ‚ jedyny pÅ‚omieÅ„, który utrzymywaÅ‚ jej życie.Ona rozumiaÅ‚a, co tam gaÅ›nie, i obie dÅ‚onie mocno przyciskaÅ‚a do serca, chcÄ…c może zatrzymaćto, co z niego ulatywaÅ‚o.CzuÅ‚a, że wraz z zanikaniem jej miÅ‚oÅ›ci i wiary niezgÅ‚Ä™biona próżniaotwiera siÄ™ przed niÄ…, kruszÄ… siÄ™ same podstawy jej bytu, jakiÅ› nóż ostry i nielitoÅ›ciwy podcinasame korzenie jej życia.Z postawy jej, ruchów rÄ…k i drżenia rysów widać byÅ‚o nieznoÅ›nÄ… mÄ™kÄ™,która bolesne prÄ…dy rozsyÅ‚aÅ‚a od koÅ„czyn do koÅ„czyn jej ciaÅ‚a, siÅ‚Ä… cierpienia, zda siÄ™,wywlekajÄ…c z niej duszÄ™.Wtem oczy jej oÅ›lepiÅ‚o jakieÅ› wielkie, jaskrawe Å›wiatÅ‚o.ByÅ‚ to ów pasna niebie, przed chwilÄ… różowy, a teraz krwawo zaczerwieniony, który za drzewami ogrodu i nadnimi pozostawiÅ‚o zaszÅ‚e już sÅ‚oÅ„ce.Szeroki, równy, gdzieniegdzie zbaÅ‚waniony, podobnym onbyÅ‚ do rzeki krwi, po której przepÅ‚ywaÅ‚y kiry fioletów i nad którÄ… niby rozwiewna gloria,ulatywaÅ‚y zÅ‚otawe pary.To zjawisko przyrody dla kobiety, która patrzaÅ‚a na nie, przedstawiÅ‚ojakiÅ› symbol i uderzyÅ‚o jej w oczy jakimÅ› przypomnieniem.Z miejsca, na którym staÅ‚a, widziaÅ‚atylko wÄ…ski, daleki rÄ…bek bÅ‚Ä™kitu, do promienia ideaÅ‚u, do wiecznej, chociaż dalekiej nadzieipodobny, lecz wiÄ™cej nic, nic prócz tej rzeki krwi ciemnymi kroplami, jak ciężkimi Å‚zamiusianej, zÅ‚otawÄ… parÄ… buchajÄ…cej.PatrzaÅ‚a, patrzaÅ‚a, aż dÅ‚onie podnoszÄ…c do skroni, jak ktoÅ›, ktoprzed gwaÅ‚townym wichrem ostać siÄ™ nie może, okrÄ™ciÅ‚a siÄ™ na miejscu i z jÄ™kiem na ziemiÄ™upadÅ‚a.Kolana jej i rÄ™ce splecione, którymi sobie zasÅ‚oniÅ‚a czoÅ‚o, z gÅ‚uchym stukiem o posadzkÄ™uderzyÅ‚y.Po pokoju rozlegać siÄ™ zaczÄ…Å‚ szept, to gwaÅ‚towny, to znów tak cichy, jak gdyby zkonajÄ…cej piersi wychodziÅ‚: WidziaÅ‚eÅ›? Ciebie znieważyÅ‚! Pamięć twojÄ…, grób twój.IdeaÅ‚y nasze, wiarÄ™, pragnieniazdeptaÅ‚! Andrzeju! czy ty miÄ™ sÅ‚yszysz? czy ty mi przebaczasz? Moja wina, moja wina, mojabardzo wielka wina! Ale ja tego nie chciaÅ‚am.Zmierci, o! Å›mierci!Ale Å›mierć nie byÅ‚aby okrutnÄ…, gdyby przybywaÅ‚a ku tym, którzy już życia nie pragnÄ….Silnejej ciaÅ‚o zwyciÄ™sko opieraÅ‚o siÄ™ targajÄ…cej nim rozpacznej burzy.Przed oknem zasÅ‚oniÄ™tymczerwonoÅ›ciÄ… nieba dÅ‚ugo z twarzÄ… przy ziemi leżaÅ‚a, aż gdy podniosÅ‚a jÄ… i spojrzaÅ‚a w górÄ™,wyraz niemego, osÅ‚upiaÅ‚ego zachwycenia napeÅ‚niÅ‚ jej oczy.Po raz drugi doÅ›wiadczyÅ‚a wizji,której pragnęła i wzywaÅ‚a zawsze.WidziaÅ‚a Andrzeja.KsztaÅ‚ty jego zaledwie rozróżniać mogÅ‚a,bo owijaÅ‚y je zÅ‚otawe pary, ale wypukÅ‚e rysy, w ciemnej gÄ™stwinie wÅ‚osów, z krwawiÄ…cÄ… siÄ™plamÄ… na czole, mÄ™czeÅ„skÄ… bladoÅ›ciÄ… odbijaÅ‚y na tle krwawego obÅ‚oku.W te rysy wpatrzyÅ‚a siÄ™ze stokroć wiÄ™kszÄ… jeszcze miÅ‚oÅ›ciÄ… niż w owym dniu dalekim, gdy ukochany zdejmowaÅ‚ z jejskroni welon oblubienicy.Cisza gÅ‚Ä™boka, taka, jaka na ziemi bywa tylko przed wejÅ›ciemjutrzenki, dokoÅ‚a niej zalegÅ‚a.Najlżejszy szmer ucha jej nie dolatywaÅ‚; nie czuÅ‚a też twardoÅ›ciziemi, na której klÄ™czaÅ‚a, ani przestrzeni rozdzielajÄ…cej jÄ… z zawieszonym pod niebemzjawiskiem. Czy mi przebaczasz?  drżącymi usty szeptaÅ‚a.Ale on, zÅ‚otawÄ… gloriÄ… owiniÄ™ty, leżaÅ‚ na krwawym obÅ‚oku cichy, smutny, w daleki rÄ…bekbÅ‚Ä™kitu zapatrzony.ZdaÅ‚o siÄ™ jej tylko, że z mglistych obsÅ‚on wydobyte, przejrzyste jego ramiÄ™na mgnienie oka wyciÄ…gnęło siÄ™ nad jej gÅ‚owÄ…. Bez ojca wzrósÅ‚  szeptaÅ‚a  bez ojca.bez ciebie!243 Lecz na krwawym obÅ‚oku żeglujÄ…ca kropla fioletu zbliżaÅ‚a siÄ™, rosÅ‚a, wydÅ‚użaÅ‚a i powoli, ryspo rysie, zasÅ‚aniaÅ‚a to oblicze blade, ciche, aż do koÅ„ca zapatrzone, niby w promieÅ„ ideaÅ‚u lub wwiecznÄ…, chociaż dalekÄ… nadziejÄ™, w wÄ…ski, daleki rÄ…bek bÅ‚Ä™kitu.244 IIIDzieÅ„ byÅ‚ znowu Å›wiÄ…teczny i pogodny, ale rozlegÅ‚a równina, z jednej strony w lesistepagórki, a z drugiej w półkoliste koryto Niemna ujÄ™ta, wcale innÄ… miaÅ‚a postać niżeli w Å›wietne,skwarne, mozolne dni upÅ‚ynionego już lata.MiaÅ‚a wcale innÄ… postać, bo byÅ‚o to Å›wiÄ™to wesoÅ‚e irzeÅ›kie jeszcze, w zebrane plony bogate, lecz już niby u wrót rozpoczynajÄ…cej siÄ™ jesieni stojÄ…ce.Zamiast Å›wieżoÅ›ci, blasku i kipiÄ…tku wezbranego życia unosiÅ‚ siÄ™ teraz nad tÄ… równinÄ…Å‚agodny smÄ™tek natury, omdlewajÄ…cej z wolna i z wdziÄ™kiem.Na spasionych miedzach, gÅ‚adkichi pustych, zaledwie gdzieniegdzie sterczaÅ‚y nagie Å‚odygi cykorii, ciemnÄ… czerwieniÄ… iskrzyÅ‚y siÄ™bujne kity koÅ„skiego szczawiu, drobne puchy kotków* i żółknÄ…ce dziÄ™cieliny trwożnieprzypadaÅ‚y ku stwardniaÅ‚ym krawÄ™dziom zagonów.Jak okiem zajrzeć, zdeptane przez trzodyÅ›cierniska żółtość swojÄ… mieszaÅ‚y z ciemnÄ… szaroÅ›ciÄ… zoranej gleby i wiÄ™dniejÄ…cÄ… zieleniÄ…kartoflisk, a wszystko to razem wyglÄ…daÅ‚o jak kobierzec o barwach przygasÅ‚ych i spÅ‚owiaÅ‚ych,na którym tu i ówdzie Å‚anki dojrzaÅ‚ej gryki kÅ‚adÅ‚y rdzaworóżowe plamy, a majowÄ… zielonoÅ›ciÄ…odbijaÅ‚ na korczyÅ„skich polach bujajÄ…cy wysoki gaj koÅ„skiego zÄ™bu*.Zcieżki tajemniczoprzedtem na dnie zbożowej puszczy utopione widocznymi teraz, chociaż mdÅ‚awymi skrÄ™tamiprzepÅ‚ywaÅ‚y ciemniejszÄ… od nich rolÄ™, której spulchnionÄ… powierzchniÄ™ gÄ™sto osiadywaÅ‚y wrony,w zadumanych postawach spuszczajÄ…c ku ziemi żeru szukajÄ…ce swe dzioby.U skraju Å›ciernisk,pod laskami, wzbijaÅ‚y siÄ™ z maÅ‚ych ognisk pastuszych niskie, nikÅ‚e, sinawe dymy; polne grusze,topole i wierzby staÅ‚y jeszcze w zieleni gÄ™stej, lecz sczerniaÅ‚ej i bez blasku, a kiedy niekiedy, niewiedzieć skÄ…d siÄ™ biorÄ…c, żółty liść przelatywaÅ‚ już powietrzem i gdzieniegdzie na polnychkrzakach mlecznie bielaÅ‚y pÅ‚atki pajÄ™czyny.Zamiast upajajÄ…cej woni kwitnÄ…cych ziół,skoszonych traw, Å›wieża zżętej sÅ‚omy i z drzew ulatniajÄ…cej siÄ™ żywicy, czuć byÅ‚o naokół jedentylko mocny, wilgotny, razowe pieczywo przypominajÄ…cy zapach ziemi, gÅ‚Ä™boko przez pÅ‚ugiwzruszonej [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •