Home HomeDavidson Mary Janice Królowa Betsy 01 Nieumarła i niezamężnaAbercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królówDavidson MaryJanice Królowa Betsy 03 Nieumarła i niedocenionaPeter Berling Dzieci Graala 02 Krew królówAbercrombie Joe Ostateczny argument krolow (CzP)Peter Berling Dzieci Graala Krew krolowPoematBogaCzlowieka k.6z7Karol Marks, Fryderyk Engels Manifest KomunistycznyBrian Herbert & Kevin J. Anderson Dune House HarkonnenBrooks Terry Piesn Shannary
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • moje-waterloo.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Zwierz, o jakim mówicie, tylko co przeszedł mi przed nosem.Miał garb i wywiesił ozór.To na pewno wasze zwierzę.Nie będziecie go długo gonić; wygląda, że szuka wody.Znajdzie ją tylko w stawach w Fontaines.- Czy psy go goniły?- Żadnych psów nie było, Miłościwy Panie, ale traficie na ślad koło tego dużego buka, o tam.Prowadzi do stawów.Król zdziwił się.- Wygląda, jakbyś znał okolicę i znał się na polowaniu - rzekł.Twarz chłopa rozjaśnił poczciwy uśmiech.Jego małe przebiegłe oczka wpatrywały się w króla.- Znam dobrze tutejsze strony.Na polowaniu też trochę się znam - rzekł człowiek - i życzę, żeby tak wielki król, jak wy, Miłościwy Panie, cieszył się zawsze tą zabawą, jak tylko Bóg pozwoli.- Więc poznałeś mnie?- Widziałem was na innych łowach, jak przejeżdżaliście, a także Dostojnego Pana de Yalois, waszego brata, kiedy tu przyjechał wyzwalać niewolnych w hrabstwie.- Czy jesteś wolny?- Dzięki wam, Miłościwy Panie, już nie jestem niewol­nikiem, jakim się urodziłem.Umiem liczyć, a jak trzeba, to i pisać rylcem przy liczeniu.- Rad jesteś z wolności?- Rad.pewnie, że rad.Rzekłbym, że człowiek czuje się zupełnie inaczej, nie jest już niby umarły za życia.Dobrze wiemy, wszyscy wiemy, że to wam zawdzięczamy polecenie wyzwolenia.Powtarzamy je sobie często jak pacierz co­dzienny.„Zważywszy, że każda istota ludzka stworzona jest na obraz i podobieństwo naszego Pana, powinna być całkowicie wyzwolona zgodnie z prawem naturalnym.".Miło to słyszeć, kiedy dawniej człowiek myślał, że jest czymś w rodzaju bydła.- Ile zapłaciłeś za swoje wyzwolenie?- Sześćdziesiąt pięć liwrów.- A miałeś je?- Praca całego życia, Miłościwy Panie.- Jak się nazywasz?- Andrzej.Andrzej z lasu, tak mnie nazywają, bo tutaj mieszkam.Król, choć zazwyczaj nie bywał szczodry, zapragnął coś dać temu człowiekowi.Nie jałmużnę, ale podarunek.- Bądź zawsze dobrym sługą królestwa, Andrzeju z lasu - rzekł - i zachowaj to na moją pamiątkę.Odczepił swój róg, piękny kawał rzeźbionej kości słonio­wej oprawnej w złoto, więcej wart niż suma, jaką ten człowiek opłacił swoją wolność.Ręce chłopa zadrżały z dumy i wzruszenia.- Coś takiego.Coś takiego - wyszeptał.- Położę go pod figurą Najświętszej Panny, żeby strzegł domu.Niech Bóg was ma w swej opiece, Miłościwy Panie.Król oddalił się przepełniony radością, jakiej nie doznał od wielu już miesięcy.Oto na pustkowiu pól rozmawiał z człowiekiem, który dzięki niemu był wolny i szczęśliwy.Ciężkie jarzmo pracy i lat naraz stało się lżejsze.Dobrze wywiązywał się z obowiązków króla.„Z wysokości tronu zawsze wiadomo, w kogo się uderza - mówił sobie - ale nigdy nie wiadomo, czy zamierzone dobro zostało spełnione i wobec kogo".To nieoczekiwane uznanie, które dotarło do niego z głębi ludu, było mu milsze i cenniejsze niż wszystkie pochwały dworu.„Trzeba by rozszerzyć prawo wyzwolenia na wszystkie okręgi.Człowiek, którego spotkałem, gdyby kształcić go od dzieciństwa, byłby niechybnie lepszym prewotem lub dowódcą załogi w mieście niż wielu innych".Rozmyślał o wszystkich Andrzejach z lasów, z dolin lub z łąk, o Janach-Ludwikach z pól, o Jakubach z wioszczynBędą gonić za nim aż do nocy, a może zepchną do stawu, aby w nim utonął.Hugo de Bouville, pochylony nad Filipem Pięknym, wykrzyknął:- Król żyje!Mieczykami ociosano na miejscu dwa drzewka i połączo­no je, wiążąc pasy i płaszcze; na tych naprędce sporządzo­nych noszach ułożono króla.Leżał prawie nieruchomy; poruszał się tylko, aby wymiotować i wypróżniać się niczym duszony kaczor.Oczy miał szkliste i na wpół przymknięte35.W tym stanie zaniesiono go do Clermont, gdzie nocą odzyskał częściowo mowę.Wezwani natychmiast medycy puścili mu krew.Z trudem wymówił pierwsze słowo do Bouville'a, który nad nim czuwał:- Krzyż.krzyż.Bouville, myśląc, że król pragnie się pomodlić, poszedł po krucyfiks.Następnie Filip Piękny powiedział:- Pić.O świcie, jąkając się, zażądał, by go odwieźć do Fontainebleau, gdzie się urodził.Papież Klemens V, czując, że umiera, też chciał powrócić do rodzinnej miejscowości.Postanowiono przewieźć króla rzeką, aby nie narażać go na wstrząsy; umieszczono go w wielkiej płaskodennej barce, która popłynęła rzeką Oise.Dworzanie, słudzy i łucznicy z eskorty płynęli za królem w innych barkach lub jechali konno brzegiem rzeki.Wieść o wypadku wyprzedzała ten dziwny pochód i miesz­kańcy wybrzeża zbiegali się, chcąc ujrzeć, jak mija ich wielki obalony posąg.Chłopi zdejmowali nakrycia głowy, jak przed procesją kroczącą ich polami w dnie poprze­dzające Wniebowstąpienie.W każdej wiosce łucznicy zabierali szafliki z żarzącym się węglem, które ustawiano w barce, aby ogrzać powietrze wokół króla.Niebo było jednostajnie szare, ciężkie od chmur nabrzmiałych śnie­giem.Z zamku czuwającego nad pętlą Oise na powitanie króla przybył pan de Yaureal i ujrzał na jego twarzy piętno śmierci.Monarcha odpowiedział mu tylko ruchem powiek.Gdzież podział się ten atleta, co niegdyś uginał dwóch zbrojnych, opierając się własnym tylko ciężarem na ich ramionach?Wcześnie zapadł zmierzch.Na dziobach barek zapalono wielkie pochodnie i czerwone, rozkołysane światło rzucało odblask na brzegi; pochód wyglądał niby grota płomieni przecinająca noc.Tak orszak dotarł do Sekwany, a następnie do Poissy.Wniesiono króla do zamku.Po dziesięciu dniach, które tam przeleżał, jakby trochę ozdrowiał.Odzyskał mowę.Mógł już ustać na nogach, choć ruchy miał sztywne.Nalegał na dalszą podróż do Fontainebleau i z wielkim wysiłkiem woli zażądał, aby wsadzić go na wierzchowca.Bardzo ostrożnie jechał konno aż do Essonnes, lecz tam musiał zrezygnować z jazdy.Ciało nie słuchało już nakazów woli.Podróż zakończył w lektyce.Znów padał śnieg i tłumił stąpanie koni.W Fontainebleau zebrał się już cały dwór.Na zamku płonęły wszystkie kominki.Król, wchodząc, wyszeptał:- Słońce, Bouville, słońce.IXGłęboki cień nad królestwemPrzed dwanaście dni król tułał się we własnej świadomości jak zbłąkany wędrowiec.Od czasu do czasu, chociaż bardzo szybko ogarniało go zmęczenie, niepokoił się o sprawy królestwa, sprawdzał rachunki, z władczą niecierpliwością żądał przedstawienia mu do podpisu wszystkich listów i zarządzeń.Nigdy nie przejawiał takiej chęci składania podpisu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •