Home HomeHearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej ŒmierciKS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IVMoorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VIIMoorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom IIIMoorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalWinston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]Niven Larry Dzieci BeowulfaHolmberg Ake Ture Sventon w Sztokholmie (SCA
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam0012.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Masz siostry i Murzynów.A teraz jeszcze masz męża i prawdopodobniepannę Pittypat.Dość masz ciężarów bez Ashleya Wilkesa i jego rodziny na karku.- Ashley nie siedzi mi na karku! Pomaga mi.- Och, na miłość boską - rzekł niecierpliwie - zostawmy już to teraz.Nie pomaga ciwcale.Siedzi ci na karku i będzie siedział aż do samej śmierci.Muszę zresztą wyznać, żeznudził mi się jako temat rozmowy.Ile ci potrzeba pieniędzy?Ostre słowa cisnęły się jej na wargi.Po wszystkich zniewagach, po zdeptaniunajdroższych dla niej uczuć, wyobrażał sobie, że wezmie od niego pieniądze!Słowa jednak nie zostały wypowiedziane.Jak by to było wspaniale, gdyby mogławyszydzić jego propozycję i wyprosić go zje sklepu! Niestety jednak, tylko osoba naprawdębogata i zabezpieczona mogłaby sobie pozwolić na taki gest.Dopóki jest biedna, będziemusiała znosić podobne sceny.Kiedy jednak będzie bogata - och, jakże piękna i pocieszającabyła ta myśl! - kiedy będzie bogata, nie będzie znosiła podobnych upokorzeń, będzie miaławszystko, co jej się spodoba, i nie będzie się nawet starała być grzeczna dla ludzi, którzy jejnie przypadną do gustu.,,Poślę wtedy wszystkich do diabła - pomyślała - zacznę zaś od Retta!Pod wpływem tej myśli zielone jej oczy zaświeciły żywiej, a na wargach pojawił sięuśmieszek.Rett także się uśmiechnął.- Jesteś śliczną kobietą, Scarlett - rzekł.- Aadniejesz zwłaszcza wtedy, gdy myślisz ojakimś psim figlu.A za ten twój dołeczek kupiłbym ci cały tuzin mułów, gdybyś na nie miałaochotę. Otworzyły się drzwi wejściowe i wszedł subiekt dłubiąc w zębach gęsim piórem.Scarlett wstała, owinęła się szalem i zawiązała wstążki czepka pod brodą.Powzięła jużpostanowienie.- Czy jesteś po południu zajęty? Czy też mógłbyś wyjść że mną? - zapytała.- Dokąd?- Chciałabym, abyś pojechał że mną do tartaku.Przyrzekłam Frankowi, że nie będęsama wyjeżdżała za miasto- Do tartaku w taki deszcz?- Tak, chcę kupić tartak od razu, zanim się rozmyślisz.Roześmiał się tak głośno, że subiekt zaczął mu się ciekawie przyglądać zza kontuaru.- Czyś zapomniała, że jesteś zamężna? Pani Kennedy nie może sobie pozwolić napubliczne, pokazywanie się z łotrem Butlerem, którego nie przyjmują w przyzwoitychdomach.Czyżbyś zapomniała o swojej reputacji?- Gwiżdżę na reputację.Chcę kupić tartak, zanim się rozmyślisz i zanim Frank dowiesię o moim zamiarze.Pośpiesz się, Rett.Parę kropel deszczu nie zaszkodzi nam chyba.Chodzmy już.Ten tartak! Frank zżymał się, ilekroć pomyślał o nim, i przeklinał chwilę, w której poraz pierwszy wspomniał o nim Scarlett.yle się stało, że Scarlett sprzedała kolczykikapitanowi Butlerowi (właśnie jemu!) i kupiła tartak nie poradziwszy się nawet z własnymmężem, ale gorzej jeszcze, że nie poprosiła nawet, aby tartak prowadził.To wyglądałoniewłaściwie.Jak gdyby nie miała zaufania do niego czy do jego rozumu.Frank, podobnie jak większość mężczyzn owych czasów, uważał, że żona powinna ufaćmądrości męża, że powinna polegać bezwzględnie na jego zdaniu i wcale nie mieć własnego.Uważał, że większości kobiet można pozwolić na robienie tego, co im się podoba.Kobietybyły śmiesznymi stworzeniami i łatwo było spełniać ich nieszkodliwe zachcianki.Frank byłłagodny i uległy z natury, nie byłby się więc nigdy zbytnio przeciwstawiał żonie.Z radościązaspokajałby głupiutkie kaprysy jakiejś małej istotki i łajał ją łagodnie za jej głupot lubrozrzutność.Ale rzeczy, do których brała się Scarlett, były nie do przyjęcia.Ten tartak na przykład.Nie posiadał się z oburzenia, kiedy w odpowiedzi na jegopytanie oświadczyła mu że słodkim uśmiechem, że ma zamiar prowadzić go sama.,,Samazabiorę się do handlu drzewem - tak się wyraziła.Frank nie mógł zapomnieć tej strasznejchwili.Sama wezmie się do handlu! To było nieprawdopodobne! %7ładna z pań w Atlancie niezajmowała się handlem.Frank nawet nigdy dotąd nie słyszał o kobietach, które by pracowały.Jeżeli miały już to nieszczęście, że musiały trochę zarabiać, aby pomóc w tych ciężkich czasach rodzinom, brały się do tego w spokojny, odpowiedni dla kobiet sposób - piekły, jakpani Merriweather, malowały na porcelanie, szyły lub prowadziły pensjonat, jak pani Elsing iFanny, czy też uczyły w szkole wzorem pani Meade albo udzielały lekcji muzyki, jak paniBonnell.Panie te także zarabiały, ale mimo to nie opuszczały domu, jak przystało kobietom.Ale żeby kobieta wydalała się z bezpiecznej przystani swego domu i zapuszczała w brutalnyświat mężczyzn, robiąc im konkurencję w interesach, ocierając się o nich ciągle, narażając nazniewagi i plotki.tym bardziej, gdy nie potrzebowała tego robić, gdy miała męża zdolnegodo zabezpieczenia jej bytu!Frank miał nadzieję, że Scarlett chce mu tylko dokuczyć czy stroi sobie żarty, żartywątpliwego gatunku - wkrótce jednak przekonał się, że spełniła wszystkie swe zachcianki.Sama zaczęła zarządzać tartakiem.Wstawała wcześniej od niego, wyjeżdżała zaBrzoskwiniową i często wracała do domu wtedy, gdy Frank już dawno zamknął sklep i wróciłna kolację.Jezdziła do dalekiego tartaku tylko pod opieką wuja Piotra, choć lasy pełne byływyzwolonych Murzynów i hołoty jankeskiej.Frank nie mógł z nią jezdzić, bo skleppochłaniał mu cały czas, kiedyś zaś zaklinał ją, aby tego nie robiła, odpowiadała krótko: -Jeżeli nie będę pilnowała tego spryciarza, Johnsona, będzie mi kradł drzewo i sprzedawał, apieniądze brał do kieszeni.Jak znajdę odpowiedniego człowieka do prowadzenia tartaku, niebędę potrzebowała jezdzić tam tak często.Wtedy będę się mogła zająć sprzedawaniemdrzewa w mieście.Sprzedawaniem drzewa w mieście! To było najgorsze że wszystkiego.Zdarzały się dni,że nie jezdziła do tartaku - wtedy jednak odwiedzała kupców.Frank wówczas najchętniejukryłby się w ciemnym pokoiku za sklepem i nikogo nie widywał.%7łeby jego żonasprzedawała drzewo!W dodatku ludzie strasznie na nią plotkowali.Prawdopodobnie nie pomijali i jego, żepozwala Scarlett postępować w tak niekobiecy sposób.Był zakłopotany, kiedy do sklepuprzychodzili klienci i mówili: - Widziałem panią Kennedy przed chwilą u.- Każdy starał sięgo specjalnie informować o tym, co robiła.Wszyscy opowiadali, co zdarzyło się przybudowie nowego hotelu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •