[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Klęcząc obok zgromadzonych tutaj mnichów-kosmonautów, na chwilę przestał myśleć.Annuntiabitur Domino generalia ventura.I w tym miejscu ogłosi się Panu pokolenie następne i niebo zwiastuje Jego sprawiedliwość.Ludziom, którzy mają się narodzić, stworzonym przez Boga.Kiedy odzyskał świadomość, ujrzał opata, który kiwał na niego ręką.Brat Joszua podszedł i ukląkł obok niego.- Hoc officium, Fili-tibine imponemus oneri?[95] - szepnął.- Jeśli mnie chcą - odpowiedział łagodnie mnich - honorem accipiam[96]Opat uśmiechnął się.- Źle mnie zrozumiałeś.Powiedziałem “brzemię", nie zaś “honor".Crucis autem onus si audisti ut honorem, nihilo errasti auribus[97].- Accipiam - powtórzył mnich.- Jesteś pewny?- Jeśli mnie wybiorą, będę pewny.- Wystarczy.Zostało więc postanowione.Klamka zapadła.O wschodzie słońca został wybrany pasterz, który poprowadzi stado.Potem msza zakonna stała się mszą za pielgrzymów i podróżnych.Nie było łatwo zarezerwować samolot na lot do Nowego Rzymu.Jeszcze trudniej przyszło uzyskanie pozwolenia na start, kiedy już samolot został zaczarterowany.Wszystkie cywilne samoloty znalazły się na czas stanu wyjątkowego w kompetencji wojska i potrzebne było wojskowe zezwolenie.Miejscowy SOK odmówił wydania zezwolenia.Gdyby opat Zerchi nie miał świadomości, że niektórzy marszałkowie sił powietrznych zaprzyjaźnili się z niektórymi arcybiskupami, rzekoma pielgrzymka do Nowego Rzymu dwudziestu siedmiu tropicieli ksiąg, którzy zabrali ze sobą swoje tobołki, mogłaby pomaszerować na własnych nogach ze względu na brak zezwolenia na lot szybkim odrzutowcem transportowym.Po południu jednak zezwolenie przyszło.Opat Zerchi wszedł tuż przed odlotem na pokład, żeby pożegnać się z nimi po raz ostatni.- Stanowicie o ciągłości zakonu - oznajmił.- Wraz z wami odlatują memorabilia.Z wami także odlatuje sukcesja apostolska i być może tron Piotrowy.- Nie, nie - odpowiedział, słysząc szmer zdumienia wśród mnichów.- Nie Jego Świątobliwość.Nie powiedziałem wam tego poprzednio, ale jeśli na Ziemi dojdzie do najgorszego, zbierze się kolegium kardynałów - czy raczej to, co zostanie z kolegium.Kolonia w Centaurze może być wtedy uznana za osobny patriarchat, przy czym cała jurysdykcja patriarchalna spadnie na kardynała, który odleci z wami.Jeśli dosięgnie nas tutaj bicz Boży, do tego właśnie kardynała należeć będzie dziedzictwo Piotrowe.Chociaż bowiem życie na Ziemi może być, Boże, uchroń nas przed tym, zniszczone, dopóki gdziekolwiek żyje człowiek, musi przetrwać urząd Piotrowy.Wielu myśli, że jeśli przekleństwo spadnie na Ziemię i nikt tutaj nie przeżyje, papiestwo powinno mu przypaść na mocy zasady epikei.Ale tym nie musimy się bezpośrednio martwić, bracia moi, synowie, aczkolwiek podporządkowani zostaniecie waszemu patriarsze na mocy specjalnych ślubów podobnych do tych wiążących z papieżem jezuitów.Spędzicie całe lata w kosmosie.Statek stanie się waszym klasztorem.Kiedy już w kolonii Centaura będzie ustanowiona siedziba patriarchy, założycie tam macierzysty dom braci wizytujących zakonu świętego Leibowitza z Tycho.Ale statek pozostanie w waszych rękach i tak samo memorabilia.Jeśli cywilizacja albo jakiś jej strzęp zdoła utrzymać się w Centaurze, wyślecie misje do innych skolonizowanych światów i może nawet do kolonii kolonii.Gdziekolwiek uda się człowiek, tam będziecie i wy.A wraz z wami zapisy i pamiątki ponad czterech tysięcy lat.Niektórzy z was albo tych, którzy po was przyjdą, będą żebrakami i tułaczami wpajającymi kronikę Ziemi i pieśni dla Ukrzyżowanego ludziom i kulturom, jakie wyrosną z grup kolonistów.Niektórzy bowiem mogą zapomnieć.Niektórzy będą może na jakiś czas straceni dla wiary.Uczcie ich i przyjmujcie do zakonu tych spośród nich, którzy zostaną wezwani.Przekazujcie im ciągłość.Bądźcie dla człowieka wspomnieniem Ziemi i początku.Pamiętajcie o Ziemi.Nigdy jej nie zapomnijcie, ale też.nigdy tu nie wracajcie.- Głos Zerchiego stał się ochrypły i niski.- Jeśli kiedykolwiek wrócicie, być może na wschodnim krańcu Ziemi spotkacie Archanioła, który będzie pilnował dostępu z mieczem ognistym.Czuję to.Kosmos stanie się waszym domem.To bardziej bezludna pustynia niż nasze pustynie.Niechaj Bóg was błogosławi i módlcie się za nas.Przed opuszczeniem samolotu powoli przeszedł między rzędami foteli, zatrzymując się przy każdym bracie i biorąc go w ramiona.Samolot potoczył się po pasie startowym i zawarczał wysoko w górze.Zerchi patrzył za nim, aż zniknął na wieczornym niebie.Potem pojechał z powrotem do opactwa i reszty swojej trzódki.Wprawdzie na pokładzie samolotu mówił o przeznaczeniu grupy brata Joszui tak, jakby rysowało się ono wyraźnie niby modlitwy przepisane na jutrzejsze nabożeństwo, ale zarówno on, jak i oni wiedzieli, że przedstawił tylko chwalebną część planu, opisywał nadzieję, nie zaś pewność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]