[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na niebie pokazało się słońce, powietrze stało się chłodne i rześkie.Sprowadzono na werandę panią Luttrell i usadowiono ją w wygodnym fotelu.Była w doskonałej formie - roztaczała swoje uroki ze znacznie mniejszą emfazą niż zazwyczaj i była stanowczo znacznie mniej uszczypliwa.Wprawdzie strofowała, jak to ona, męża, ale z widoczną sympatią, co doskonale na niego działało.Aż miło było popatrzeć na tę zaprzyjaźnioną ze sobą w gruncie rzeczy parę.Poirot także kazał się wynieść na powietrze i był w doskonałym nastroju.I jemu widok małżeństwa Luttrellów sprawiał przyjemność.Pułkownik Luttrell jakby odmłodniał o kilka lat.Był znacznie bardziej pewny siebie i znacznie rzadziej skubał wąsy.Zaproponował nam nawet partię brydża na wieczór.- Daisy, stęskniłem się za małym brydżykiem - oświadczył.- Jeszcze jak! - dodała jego żona.Norton zapytał, czy nie byłoby to dla niej zbyt wyczerpujące.- Zagram tylko jednego robra - powiedziała pani Luttrell i dorzuciła z figlarnym błyskiem w oku: - I przyrzekam, że nie będę się złościła na mojego biednego George’a.- Ależ, kochanie - protestował pułkownik.- Przecież wiem, że jestem fatalnym graczem.- No i dobrze - roześmiała się pani Luttrell.- Przynajmniej będę miała okazję, aby ci dokuczyć i ponaigrawać się z ciebie.Rozśmieszyło nas to, a pani Luttrell dodała:- O tak, znam swoje wady, ale trudno, jestem za stara na to, żeby się zmienić.George będzie musiał się już męczyć ze mną do grobowej deski.Pułkownik Luttrell patrzył na żonę wzrokiem pełnym czułości.Sądzę, że widok tych dwojga pogodzonych ze sobą starych ludzi naprowadził rozmowę na zagadnienie małżeństwa i rozwodu.Czy obecne ułatwienia w otrzymaniu rozwodu są słuszne, czy też lepiej było, kiedy - mimo chwilowych tarć czy nieporozumień - trzeba było sobie radzić we dwoje.Jakże często wygasłe uczucia powracają albo przekształcają się w przyjaźń.Taki był temat naszych rozważań.Ile to razy zaobserwowałem, że poglądy ludzi bywają całkowicie sprzeczne z ich osobistym życiem.Moje małżeństwo było niezwykle szczęśliwe.Mam raczej konserwatywne poglądy, a mimo to jestem zwolennikiem stosunkowo łatwych rozwodów.Uważam, że to daje szansę uniknięcia pełnego bankructwa życiowego i stworzenia sobie nowej egzystencji.Boyd Carrington, którego małżeństwo było katastrofalne, stał na stanowisku nierozerwalności więzów małżeńskich.Żywił głęboki szacunek dla tej instytucji, jest ona bowiem podstawową komórką społeczeństwa.Norton, który nigdy nie był żonaty, stanął po mojej stronie.Franklin - nowoczesny naukowiec - był, ku mojemu zdumieniu, stanowczym przeciwnikiem rozwodu.Takie miał widać zasady życiowe.Człowiek, który bierze na siebie jakąś odpowiedzialność, twierdził, musi ponosić wynikające z niej konsekwencje.Umowa, dodał, jest umową.Zawiera się ją z własnej, nieprzymuszonej woli, trzeba jej przestrzegać.Wszystko inne staje się źródłem rozkładu i stwarza dwuznaczne sytuacje i chaos.Wcisnął się w oparcie fotela i bezwiednie stukał czubkiem buta w nogę stolika.- Mężczyzna wybiera sobie żonę i jego obowiązkiem jest opiekowanie się nią do śmierci.Jej śmierci albo jego.- Licząc na szczęśliwe zrządzenie losu - zażartował Norton.Roześmieliśmy się, a Boyd Carrington zawołał:- Panu dobrze mówić, pan nigdy nie był żonaty.- A teraz jest już za późno - powiedział Norton nie bez żalu.- Czyżby? - uśmiechnął się Boyd Carrington.- A może nie?W tym właśnie momencie przyłączyła się do nas Elizabeth Cole.Wracała od pani Franklin.Nie wiem, czy wyobraziłem to sobie, czy tak naprawdę było, ale zdawało mi się, że Boyd Carrington spojrzał na Nortona wymownym wzrokiem, a Norton się zarumienił.To mi dało wiele do myślenia.Przyjrzałem się uważniej Elizabeth Cole.Była to rzeczywiście kobieta jeszcze zupełnie młoda, a do tego wcale przystojna, sympatyczna i pełna wdzięku.Jestem pewien, że potrafiłaby dać szczęście samotnemu mężczyźnie.Spędzała ostatnio wiele czasu w towarzystwie Nortona.Razem szukali nieznanych odmian polnych kwiatów i ptaków.Przyjaźnili się.Przypomniało mi się, że niedawno wspomniała coś o łagodnym usposobieniu Nortona.No cóż, jeżeli tak jest, pomyślałem, to można jej tylko powinszować.Miała za sobą głodne i smutne dzieciństwo i młodość.Tragedia, jaka zniszczyła jej życie, przestanie być wreszcie przeszkodą na drodze do szczęścia osobistego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]