[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko, czego chcę, to pani czas i patii fachowość.Tym razem zareagował bardziej ostro ni\ zwykle, a przyczyną tego było raczej zdjęcieMeredith ni\ zachowanie Eleanor Stern.Ona jednak nie poczuła się tym ani trochę dotknięta.Prawdę mówiąc, preferowała rodzaj współpracy, jaki jej przedstawił.- To mi absolutnie odpowiada.- Kiedy mo\e pani zacząć?- Ju\ teraz.Nigdy nie \ałował tej decyzji.Ju\ po tygodniu zorientował się, \e Eleanor Stern mo\e,tak jak on, pracować bez wytchnienia, w morderczym tempie, nie okazując zmęczenia lubznu\enia.Im większą ilością pracy ją obarczał, tym efektywniej pracowała.Bariera, jakapowstała między nimi w chwili, kiedy Eleanor Stern okazała zaniepokojenie jego intencjami,nigdy nie zniknęła.Na początku byli zbyt zainteresowani pracą, \eby to zauwa\ać.Potem toju\ nie było istotne; wpadli w utarty tok współdziałania i to idealnie odpowiadało im obojgu.Matt wspiął się na szczyt, a ona, nie skar\ąc się, pracowała dzień i noc u jego boku.Prawdęmówiąc, Eleanor Stern stalli się niemal niezastąpioną częścią jego słu\bowego \ycia.Tak jakobiecał, wynagradzał sowicie jej lojalność i wysiłki.Panna Stern zarabiała sześćdziesiąt pięćtysięcy dolarów rocznie; nie zarabiał tyle niejeden z ni\szych rangą dyrektorów Intercorpu.Teraz weszła za nim do gabinetu i czekała, a\ odło\y teczkę na niedawno dostarczonebiurko z ró\anego drewna.Zwykle wręczał jej co najmniej jedną mikrokasetę wypełnionąpoleceniami i tekstami do przepisania na maszynie.- Nie przygotowałem kasety - wyjaśnił Matt, odpinając teczkę i przekazując jej plikskoroszytów.- I nie przejrzałem w samolocie kontraktu Simpsona.Mój lear miał awarięsilnika i musiałem lecieć rejsowym samolotem.Dziecko w rzędzie przede mną miałoproblemy z uszami i płakało przez cały lot.Panna Stern czuła się w obowiązku wziąć udział w rozmowie, skoro on ją rozpoczął.- Ktoś powinien był coś z tym zrobić.- Człowiek siedzący obok mnie zaoferował, \e je uspokoi - powiedział Matt - alematka dziecka nie zaakceptowała ani jego propozycji, ani mojej.Zaoferowałem porcję wódkiz odrobiną brandy.- Zamykając swoją teczkę, zapytał: - Jaki jest tu poziom personeluurzędniczego?- Niektórzy są bardzo sumienni, ale na przykład Joanna Simons, którą pan minął, idąctutaj, ledwie się nadaje.Plotka głosi, \e dla pana Morrisseya była czymś więcej ni\ tylkosekretarką.Jestem skłonna w to wierzyć, jako \e wiedzę fachową ma \adną.Nale\yprzypuszczać, \e wykazywała talenty w jakiejś innej dziedzinie.Matt odnotował mimochodem jej dezaprobujące sapnięcie, Ruchem głowy wskazującprzyległą do jego gabinetu salę konferencyjną, zapytał:- Wszyscy ju\ tam są?- Oczywiście.- W czasie najbli\szej godziny spodziewam się telefonu z Brukseli.Tę rozmowęproszę przełączyć do mnie natychmiast, ale \adnych innych.Sześciu najbardziej utalentowanych wiceprezydentów Intercorpu siedziało na dwóchdługich, pikowanych, skórzanych kanapach w kolorze burgunda.Stały one naprzeciwkosiebie przedzielone du\ym niskim stołem ze szkła i marmuru.Kiedy Matt podszedł do nich,mę\czyzni wstali.Wymienili uściski dłoni i ka\dy z nich wpatrywał się w jego twarz, starającsię odgadnąć, jakim wynikiem zakończyła się jego podró\ do Grecji.- Dobrze, \e ju\ wróciłeś, Matt - powiedział po powitalnym uścisku ostatni zmę\czyzn.- Nie trzymaj nas dłu\ej w napięciu - dodał Tom Anderson.- Jak było w Atenach?- Wyjątkowo miło - odpowiedział Matt.Wszyscy ruszyli do stołu konferencyjnego.-Intercorp stał się właśnie właścicielem floty tankowców.Triumfalny nastrój ogarnął wszystkich zgromadzonych w pokoju.Podniosły się głosyi zaczęli gremialnie omawiać plany wykorzystania najnowszego nabytku.Odchylając się lekko w krześle, Matt obserwował swoich najlepszych dyrektorów.Wszyscy oni byli dynamicznymi, oddanymi pracy, doskonale wykształconymi w swoichdziedzinach ludzmi.Pięciu z nich skończyło Harvard, Princeton i Yale; inni mieli za sobąuniwersytet w Los Angeles albo Instytut Technologiczny Massachusetts.Reprezentowali sobątytuły naukowe obejmujące przekrój dziedzin od międzynarodowego prawa bankowego pomarketing.Pięciu z nich miało na sobie szyte na miarę garnitury warte osiemset dolarówka\dy, koszule z egipskiej bawełny i świetnie dobrane jedwabne krawaty, Zgrupowani razem,tak jak teraz, wyglądali jak reklama wysokiej klasy magazynu, która mogłaby być opatrzonapodpisem: tylko to, co najlepsze jest dla ciebie dobre, kiedy wspiąłeś się ju\ na szczyt.Szóstymę\czyzna, Tom Anderson, stanowił kontrast w stosunku do pozostałych.Był postacią pełnądysonansów: miał na sobie marynarkę w zielono - brązową kratę, zielone spodnie iwzorzysty, kolorowy krawat.Zamiłowanie Andersona do krzykliwych strojów budziłorozweselenie wśród pozostałych nienagannie ubranych mę\czyzn z grupy przejmującej.Rzadko jednak nagabywali go o to.Powód był prosty: trudno było wchodzić w drogęczłowiekowi, który mierzył prawie dwa metry wzrostu i wa\ył sto dziesięć kilogramów.Anderson nie miał wy\szych studiów i często bywał w agresywny sposób z tegodumny.- Moje stopnie naukowe zdobyłem w szkole \ycia - obwieszczał, ilekroć był o topytany.Anderson był obdarzony niezwykłym talentem, jakiego nie wyniósłby z \adnejuczelni.Miał intuicję i naturalną wra\liwość na niuanse ludzkiej natury.Po kilku minutachrozmowy z obcym człowiekiem wiedział, jakie były motywy jego postępowania, i jegosystem alarmowy uruchamiał się, jeśli były to pró\ność, zachłanność czy nadmierna ambicja.Z pozoru wyglądał na mówiącego bezbarwnie, potę\nego misiowatego mę\czyznęlubiącego cię\ką, fizyczną pracę.Pod tą nieoszlifowaną powierzchownością Toma Andersonakrył się dar prowadzenia negocjacji i spryt, dzięki któremu zawsze docierał do sednaproblemów.Była to nieoceniona zdolność, szczególnie kiedy miał z ramienia Intercorpu doczynienia ze związkami.Jednak ze wszystkich jego zalet Matt cenił sobie najbardziej to, \e Anderson byłlojalny.Prawdę mówiąc, był on jedynym człowiekiem w tym pokoju, którego talenty nie byłyna sprzeda\ dla tego, kto da więcej.Pracował w pierwszej firmie, którą Matt kupił.W chwilikiedy Matt ją sprzedawał, Tom wybrał pracę w Intercorpie, a nie z nowym właścicielem,który oferował mu wspaniałe stanowisko i lepszą pensję.Pozostałym mę\czyznom w grupie Matt płacił wystarczająco du\o, aby być pewnym,\e nie zaprzedadzą się konkurencyjnej korporacji; Andersonowi płacił nawet więcej za jegoabsolutne oddanie sobie i Intercorpowi.Nigdy nie \ałował wydawanych na nich pieniędzy,poniewa\ jako zespół byli najlepsi.To jednak za sprawą Matta ich energia byłaukierunkowywana na odpowiednie przedsięwzięcia.Mistrzowski plan rozwoju Intercorpu byłwyłącznie jego dziełem.On te\ modyfikował go, o ile uznawał to za celowe.- Panowie - przerwał ich dyskusję o tankowcach.- Tę sprawę omówimy innym razem.Pomówmy teraz o problemach Haskella
[ Pobierz całość w formacie PDF ]