Home HomeAnne McCaffrey Jezdzcy Smokow Mistrz Harfiarzy z PernOrson Scott Card Mistrz Piesni by mirmor[rtf]Bulhakow Michail Mistrz i MalgorzataMichail Bulhakow Mistrz i Malgorzata v 1.1 (2)Norton, Andre Mistrz Zwierz1tFeist Raymond E Mistrz magiihossZakazane pragnienia Marina AndersonAndersen Nexo Martin Matka (2)Anthony Piers Zamek Roogna (SCAN dal 862)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Jeśli ominiemy Herun, to pierwszy list będziesz mógł wysłać dopiero z Osterlandu - odezwał się Deth.- Powinienem był wcześniej o tym pomyśleć.- Mor­gon oddał harfiście bukłak i odkroił sobie plaster se­ra; spojrzał znowu w ognisko.- Po śmierci ojca tak się do siebie z Eliardem i Tristan zbliżyliśmy, że czasami nawet śniło nam się to samo.Jako ziemdziedzic by­łem z ojcem bardzo związany.Czułem, jak umiera.Nie wiedziałem w jaki sposób, dlaczego ani gdzie; po prostu czułem, jak uchodzi z niego życie.A w chwili, kiedy skonał, zobaczyłem każdy liść, każde nowo po­sadzone nasiono i wiedziałem już, że ziemiowładztwo przeszło na mnie.- Pochylił się w przód, sięgając po chleb.- Sam nie wiem, po co ci o tym mówię.Słysza­łeś pewnie setki takich opowieści.- O przejmowaniu ziemiowładztwa? Nie.Ale z tego, co mimo wszystko słyszałem, wynika, że przejmowa­nie ziemiowładztwa w innych krainach nie przebiega tak łagodnie.Mathom z An opowiadał mi kiedyś o rozma­itych obwarowaniach, o których ziemwładcy An mu­szą bez przerwy pamiętać: o obwarowaniu związanym z księgami zaklęć Madir, o obwarowaniu związa­nym z pradawnymi, buntowniczymi lordami Hel, którzy spoczywają w mogiłach, o obwarowaniu wiążącym się z uwięzionym w wieży Pevenem.- Słyszałem o tym od Rooda - powiedział Morgon.- Ciekawym, czy Mathom uwolni teraz Pevena, sko­ro ten nie ma już korony, ponieważ ją od niego wygra­łem.Bo korona Pevena spoczywa na dnie morza, na­leżałoby raczej rzec - dorzucił z przekąsem.- Wątpię.Król nie może ot tak sobie łamać nałożo­nych nań obwarowań.Ani ślubów, które złożył.Morgon, odrywający właśnie kawał chleba od bo­chenka, poczuł, jak na twarz wypływa mu rumieniec.- Chyba tak - powiedział nieśmiało, zerkając spod oka na harfistę.- Ale nie poproszę Raederle o rękę, dopóki nie będę miał pewności, że nie tylko ślub zło­żony przez ojca każe jej przyjąć moje oświadczyny.To jej wybór, nie Mathoma, a ona może nie chce mie­szkać na Hed.Przy najbliższej sposobności napiszę do niej, że za jakiś czas, jeśli tylko skłonna będzie zaczekać, zjawię się tam.- Odgryzł kęs chleba z se­rem i spytał: - Ile czasu zajmie nam droga do góry Erlenstar?- Do góry Isig dotrzemy przed zimą, za jakieś sześć tygodni.Jeśli jednak wcześniej w Isig spadnie śnieg, będziemy może musieli zaczekać tam do wiosny.- Nie byłoby prędzej, gdybyśmy obeszli Herun od zachodu i pomaszerowali do góry Erlenstar przez dzi­kie bezdroża, zamiast przez Przełęcz?- Tylnymi drzwiami do Erlenstar? Musiałbyś być półwilkiem, by przetrwać teraz na bezdrożach.Tylko kilka razy w życiu szedłem tą trasą, i to nigdy o tej po­rze roku.Morgon oparł głowę o pień.- Parę dni temu - powiedział - kiedy wróciła mi ja­sność myślenia, dotarło do mnie, że bez ciebie nie wie­działbym nawet, w którą stronę się kierować.Znasz te tereny, jakbyś przemierzał je z tysiąc razy.- Może i tak było.Straciłem rachubę.- Deth pod­sycił ogień; strzelające w górę płomienie odbiły się w jego spokojnych oczach.Słońce już zaszło; porusza­ne wiatrem liście szeleściły nad ich głowami w niezna­nym języku.- Od jak dawna służysz Najwyższemu? - spytał na­gle Morgon.- Kiedy umarł Tirunedeth, opuściłem Herun i wte­dy Najwyższy wezwał mnie do góry Erlenstar.- Sześćset lat.Co robiłeś wcześniej?- Grałem na harfie, podróżowałem.- Deth zamilkł, oczy mu płonęły; po chwili, jakby z ociąganiem, pod­jął: - Studiowałem przez czas jakiś w Caithnard.Ale nie chciałem się uczyć i odszedłem stamtąd po otrzy­maniu Czerni.Morgon uniósł do ust bukłak, ale zaraz opuścił go z powrotem, nie popijając.- Nie wiedziałem, że jesteś Mistrzem.Jak brzmiało twoje imię? - Ledwie zadał to pytanie, rumieniec zno­wu wypłynął mu na twarz.Dorzucił czym prędzej: - Wybacz.Zapomniałem, że w niektóre sprawy nie po­winienem wtykać nosa, chociaż mnie interesują.- Morgonie.- Deth urwał.Jedli przez chwilę w mil­czeniu, potem Deth sięgnął po pudło z harfą i wyjął z niego instrument.Przesunął lekko kciukiem po stru­nach.- Czy próbowałeś już grać na swojej harfie?Morgon uśmiechnął się.- Nie.Nie mam odwagi.- Spróbuj.Morgon wyjął harfę z lekkiego, skórzanego futerału, który dał mu Heureu.Piękno błyszczącej złotej inkrusta­cji, kościanobiałych księżyców i polerowanego drewna odebrały mu na chwilę mowę.Deth szarpnął najwyższą strunę swojej harfy; Morgon zrobił to samo, trącona przez niego struna wydała identyczny dźwięk.Deth prowadził go powoli, nuta po nucie, połyskliwym szeregiem strun.Oba instrumenty były idealnie dostrojone.Tylko dwa ra­zy ich dźwięki lekko się rozjechały i za każdym Deth prze­rywał, by nastroić swoją harfę.Kiedy Morgon dotknął ostatniej, najniższej struny, Deth powiedział:- Do tej nie mogę się dostroić, bo takiej u siebie nie mam.Morgon cofnął szybko rękę.Niebo nad nimi było czar­ne; wiatr ucichł.Blask ogniska wyławiał z mroku ciem­ne, poskręcane konary dębów, pod którymi siedzieli.- Jak to możliwe, żeby po tylu latach, pomimo że wyrzuciło ją na brzeg morze, pozostawała wciąż na­strojona? - spytał z niedowierzaniem.- Yrth własnym głosem uwięził w tych strunach swoisty dźwięk - odparł Deth.- Nie ma piękniejszej harfy w całym królestwie Najwyższego.- I ani ty, ani ja nie możemy na niej zagrać.- Wzrok Morgona spoczął na harfie Detha [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •