Home HomeStuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lodAnne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)Black Americans of Achievement Anne M. Todd Chris Rock, Comedian and Actor (2006)Long Julie Anne Siostry Holt 01 Piękna i szpiegBlack Americans of Achievement Anne M. Todd Will Smith, Actor (2010)Anne Holt Hanne Wilhelmsen 03 Œmierc DemonaDukaj Jacek Czarne oceanyRowling J K Harry Potter i wiezien AzkabanuAlfred Szklarski Tomek U Zrodel Amazonki (3)3469
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Był nieco mniej lśniący niż Cortath.— A mogę porozmawiać z tobą, jeśli akurat nie masz nic lepszego do roboty? Czy mógłbyś mi powiedzieć, jak masz na imię? — Rob skłonił się lekko, by wyrazić swój szacunek.Bardzo proszę.Nazywam sięKilminth, a mój jeździec S’bran.A jak brzmi twoje imię?Akurat je zapamiętasz — odezwał się inny smoczy głos.To był ten bardzo ciemny, spiżowy smok.— Przecież to tylko dziecko.Dziecko, które rozmawia ze smokami.Chętnie porozmawiam z nim teraz, kiedy jeźdźcy są zajęci.Miło jest pogawędzić z dzieckiem, które nas słyszy.Jest za mały do Naznaczenia.Nie zwracaj uwagi na Calanutha — zwrócił się Kilminth do Robiego z pewną wyższością w głosie.— Jest jeszcze młody i nierozsądny.I kto tu mówi o rozsądku!Och, idź się pogrzać na słonku — odparł Kilminth i zniżył głowę w stronę Robintona.Robie trochę się speszył, bo smocza paszcza była taka wielka.Zielone oko tuż przy jego buzi — niemal większe niż całe chłopięce ciało — wirowało leniwie.Widział swoją postać po wielekroć odbijającą się w najbliższych mu fasetach i o mało nie zakręciło mu sią w głowie.Za to górne fasetki odbijały niebo i słońce.Czy widok tylu różnych rzeczy naraz nie przyprawiał smoków o zawrót głowy?Nie, to pomoże widzieć spadające z góry Nici, gdy nadejdzie opad.— Kiedy to będzie?Smok zastanawiał się nad tym pytaniem bardzo długo.W końcu Robinton nie był pewny, czy dobrze zrobił, że je zadał.Gwiezdne Kamienie nam powiedzą.— One mówią? — Robinton nic jeszcze nie wiedział o Gwiezdnych Kamieniach.Uczył się o Skalnym Oku i Palcu, ale nie o Gwiezdnych Kamieniach.Są Gwiezdnymi Kamieniami.— Aha.Smok płynnym ruchem uniósł głowę w górę, wpatrując się w odległy górski szczyt.Ruch ten troszkę przestraszył małego chłopca, stojącego bardzo blisko bestii, ale honor za nic nie pozwoliłby mu się cofnąć.Rozmowa ze smokiem była zbyt cennym przeżyciem, żeby pozwolić sobie na strach.Nie widziałeś Gwiezdnych Kamieni w Weyrze Fort?— Nikomu nie wolno tam wchodzić — odpowiedział, szeroko otwierając oczy.Aha.— Dlaczego tak posmutniałeś, Kilminthu? — spytał Robie.Smok znów opuścił głowę, a jego oko pociemniało; to ze smutku, pomyślał Robinton.Weyr od tak dawna jest już pusty.— Czy ktoś tam kiedyś wróci? — Właśnie to pytanie, według Robintona, smok chciał usłyszeć.Kiedy Nici znów zaczną opadać.— A więc w Warowni Fort znalazł się jeden odważny, co? — Wysoki jeździec, szczuplejszy niż partner Cortatha, podszedł do Robintona i rozczochrał mu ręką włosy.— Jestem z Cechu Harfiarzy, spiżowy jeźdźcze S’branie — odparł Robie.— Ach, widzę, że mój drogi przyjaciel z tobą rozmawiał, skoro znasz moje imię! — S’bran ukucnął, by znaleźć się na jednym poziomie z Robintonem.Błękitne oczy lśniły wesoło.— Nieważne, z Warowni czy z Cechu, oto właściwy człowiek.Chciałbyś być jeźdźcem, jak dorośniesz?— Chciałbym, S’branie, ale mam zostać harfiarzem.— Naprawdę?Robinton z zapałem pokiwał głową.— Mama mówi, że będę najlepszym harfiarzem na świecie.Czy można być zarazem harfiarzem i jeźdźcem?S’bran zaśmiał się, a oczy Kilmintha zawirowały szybciej.Robinton otworzył buzię ze zdziwienia.To tak śmieją się smoki?Nie, śmiejemy się o, tak — tu z gardła Kilmintha wydobył się dźwięk podobny do śmiechu S’brana.Robinton zachichotał, zarażając wesołością smoka i jeźdźca, który zaśmiał się o pełną tercję wyżej niż smok.Chłopca zachwyciła ta harmonia.— Zbieraj się, S’branie — zawołał inny jeździec.— Przed nami jeszcze trzy przystanki!— Dobrze, już dobrze.Lecimy — odpowiedział S’bran.Wyprostował się, po raz drugi przyjacielsko zmierzwił czuprynę chłopca i skoczył na łapę, którą mu podał Kilminth.Łapa powędrowała do góry, tak wysoko, że mężczyzna mógł przerzucić nogę nad przedostatnim kostnym wyrostkiem na smoczym grzbiecie.— Lepiej się odsuń, chłopcze.Ten mój wielki zwierzak zaraz tu strasznie nakurzy.Robinton odbiegł na bok, ale odwrócił się, jak tylko usłyszał łopot smoczych skrzydeł.Ramieniem zasłonił twarz od pyłu i piachu, a drugą rękę wyciągnął w geście pożegnania.Do zobaczenia, mały harfiarzu — usłyszał głos Kilmintha, a w chwilę później wszystkie smoki uniosły się w górę spiralą i zniknęły pomiędzy.Robinton po raz drugi poczuł tę samą dziwną pustkę, co po odlocie Cortatha.Westchnął głęboko.Nie powiedzieli, czy można być zarazem jeźdźcem i harfiarzem, pewnie więc nic z tego.Mama będzie zadowolona.Wiedział, że z całego serca chciała, by został harfiarzem, chociaż będzie musiał ciężko pracować, przez długie lata.Zresztą może będzie już za duży, gdy następnym razem w Wylęgarni pojawią się jaja.Była przecież tylko jedna królowa, która nie za często się niosła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •