[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego niezręcznie spróbowała złagodzić cios, który właśnie zadała.- To nie tylko twoja wina - powiedziała.- Naprawdę winien jest Dom Pieśni.To, co mu zrobili.Porzucili go tutaj.Nie wiesz, ile Dom Pieśni znaczy dla.dla ludzi takich jak on.O mało nie powiedziała: „dla nas”.- Ja wiem, że to są dranie, którzy nie troszczą się o nas, tylko nakładają nam łańcuchy i nigdy nie wypuszczają nas na wolność.Obok niej Ansset kręcił głową.- To prawda, Ansset.Już dostatecznie źle zrobili, że porzucili cię tutaj bez uprzedzenia, ale żeby nawet cię nie ostrzegli przed.przed tym, co się stało, przed skutkami lekarstw.- nie dokończyła.Po prostu odwróciła się do Riktorsa, który wydawał się nie słuchać, i powiedziała:- To Dom Pieśni najbardziej go skrzywdził.Usłyszał.Wyprostował się i jakby doznał ulgi, chociaż nadal było w nim napięcie, widoczne nawet dla Kyaren, która go nie znała.- Tak - powtórzył.-To Dom Pieśni najbardziej go skrzywdził.Nagle Ansset postąpił krok do przodu, w stronę tronu.Byłrozgniewany.Kyaren zdziwiła się - przecież to ona ciągle mówiła, a jednak Ansset rozgniewał się na Riktorsa.- To było kłamstwo - oświadczył Ansset.Riktors spojrzał na niego z zaskoczeniem.- Znam twój głos, Riktorsie, znam go tak dobrze jak własny1 to było kłamstwo, nie jakieś drobne kłamstwo, Riktorsie, ale kłamstwo, które wiele dla ciebie znaczy, więc chcę wiedzieć, dlaczego skłamałeś!Riktors nie odpowiedział.Po chwili odwrócił wzrok od Ans-seta i zerknął na Szczura, który natychmiast ruszył do przodu.- Zostań na miejscu! - rozkazał Ansset, a Szczur, zdumiony siłą jego głosu, posłuchał.Ansset ponownie zwrócił się do Riktorsa:- Więc to nie Dom Pieśni najbardziej mnie skrzywdził? Riktors potrząsnął głową.- Gdzie leży kłamstwo, Riktorsie? Oderwano mnie od Domu Pieśni, co kosztowało mnie więcej niż każda inna strata, więcej nawet niż strata Mikala, niż strata twojej przyjaźni.A ty mówisz, że nie Dom Pieśni skrzywdził mnie najbardziej? Więc kto? Kto oderwał mnie od nich?Riktors jeszcze raz zaapelował do Szczura:- On jest niebezpieczny, Szczurze.Szczur pokręcił głową.- Będę wiedział, kiedy spróbuje cię zaatakować.Kyaren widziała wyraźnie, że Riktors nie podziela tej pewności.Lecz opuściło ją wszelkie współczucie i litość dla tego człowieka.Wciąż trudno jej było uwierzyć, że ktoś mógł postąpić tak okrutnie jak Riktors.- Więc to wszystko było kłamstwo - powiedziała w ciszy.-Dom Pieśni wcale go nie odrzucił.Dom Pieśni chciał jego powrotu.Riktors milczał.- Sprytnie to rozegrałeś - powiedział do niego Ansset.-Podczas całej naszej rozmowy, tamtego ostatniego dnia, nie okłamałeś mnie ani razu.Ani razu.A ja myślałem, że twoje napięcie bierze się z żalu, że odchodzę.Wreszcie Riktors odezwał się ochrypłym głosem.- Żałowałem, że odchodzisz.- Dokądkolwiek.Do kogokolwiek.Byłem twój, prawda? Miałem najbardziej kochać ciebie, prawda? Jeśli uważałem Dom Pieśni za swój dom, nie mogłeś tego znieść, prawda? Skoro kochałem Dom Pieśni bardziej niż ten pałac, odebrałeś mi Dom Pieśni, tak? Tylko że musiałeś tak wszystko wykręcić, żebym w rezultacie ich znienawidził, a nie ciebie.Nie mogłeś pozwolić, żebym cię znienawidził.Słowa zdawały się uderzać w Riktorsa, aż syknął pod gradem ciosów.Wprawdzie Ansset stracił pieśni, ale jego głos wciąż był potężnym narzędziem, którego używał, żeby atakować Riktorsa.- Pragnąłem twoich pieśni - wyznał Riktors.- Pragnąłeś moich pieśni - odparł Ansset z goryczą - bardziej, niż pragnąłeś mojego szczęścia.Więc odebrałeś mi szczęście i ukradłeś moje pieśni.A wtedy w głowie Kyaren coś zaskoczyło i zrozumiała, że Riktors nie więził Josifa jako zakładnika w zamian za pieśni.- Ansset - odezwała się.- Josif.Ansset przypomniał sobie i maska Kontroli ponownie pojawiła się na jego twarzy.Wystarczy czasu na nienawiść, kiedy Josif odzyska wolność.- Chcę Josifa.Teraz - zażądał Ansset.- Nie - sprzeciwił się Riktors.- Jeszcze nie skończyłeś? - rzucił Ansset.- Myślisz, że możesz jeszcze coś uratować? Czy też postanowiłeś, że jeśli ty nie dostaniesz mojej miłości - bo nie dostaniesz, Riktorsie, nie dostaniesz - to nikt nie dostanie.Jeśli kiedyś mnie kochałeś, Riktorsie, oddasz mi Josifa.Zaraz.„Nie dostaniesz, Riktorsie, nie dostaniesz”.„Jeśli kiedyś mnie kochałeś, Riktorsie”.Słowa mocno uderzyły w Riktorsa; zmienił się na twarzy, chociaż Kyaren nie wiedziała, czy pod wpływem gniewu, czy żalu.- Wezwij straż - rozkazał.- Nie - zaprotestował Szczur.Riktors podniósł się z tronu.- Wezwij straż! - ryknął.Szczur wyszedł i wrócił po chwili z dwoma strażnikami.- Zaprowadźcie ich do więźnia.Do Josifa.Gwardziści wymienili spojrzenia, potem popatrzyli na Szczura, który kiwnął głową i szepnął coś do nich.Gwardziści mieli niepewne miny, ale ruszyli przodem, prowadząc Ansseta i Kyaren.- On nam nic nie zrobi, prawda? - szepnęła Kyaren.Ansset potrząsnął głową.- Riktors nigdy nie wyrządzi mi krzywdy bezpośrednio, ani tobie, dopóki jesteś ze mną.A dopóki jesteś ze mną, nikt mi ciebie nie odbierze.Kyaren spojrzała na jego twarz.Pod cienką warstwą Kontroli zobaczyła zabójcę i ogarnął ją strach.Coś takiego nie powinno nigdy spotkać Ansseta, nie jego.- W jaki sposób nie dopuścili do ciebie wysłanników z Domu Pieśni? - zapytała.- Jeśli naprawdę chcieli twojego powrotu.- Imperium kontroluje porty kosmiczne.Poza tym, skoro mógł mnie okłamać, ich także mógł okłamać.Ale to już przeszłość.Zdążymy wszystko naprawić, kiedy już odzyskamy Josifa.Kyaren czuła się zagubiona w pałacowym labiryncie, straciła wszelkie poczucie kierunku.Wiedziała tylko, że schodzili coraz niżej.Do więzienia, jak przypuszczała.Potem jednak skręcili tam, gdzie Ansset nie spodziewał się zakrętu - z rozpędu poszedł dalej i musiał się cofnąć o kilka kroków.- Co się stało? - zapytała Kyaren.- On nie jest w więzieniu.- Więc gdzie?- W szpitalu - odpowiedział Ansset.Gwardziści zatrzymali się przed drzwiami.- On jest pod silną narkozą.Nie wygląda najlepiej, ale Szczur powiedział, żeby go wam pokazać w takim stanie.Przepraszam.Potem gwardzista otworzył drzwi, weszli do środka i zobaczyli Josifa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]