Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dCarter Scott Cherie Jesli zycie jest gra oto jej reHobb Robin Krolewski Skrytobojca (SCAN dalJarosław Bzoma Krajobrazy Mojej Duszy cz.III KSIĘGA O PODRÓŻY NOCNEJNorton Andre Pani Krainy Mgiel (SCAN dal 778
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • konstruktor.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .To jest wiano moje na zaślubiny ze śmiercią.Czy myślisz, że jest naga, płachtą okryta, że oczodołami pustymi patrzy i że ma w ręce kosę? Jeśli w takiej postaci jawi się twoim oczom, pojmuję twoją trwogę, człowieku bardzo biedny.Moja śmierć ma kształty greckiego efeba, z ciałem spalonem na miedź; piękna jest, jak młode książątko czarnookie, usta zaś ma młode i gorące.Wiem, bo mnie całuje każdej nocy, pochyliwszy się nade mną z wielką czcią,, wszakże zna moje serce i wie, że jest czyste.Wtedy raduje się, o, jak bardzo się raduje.Wtedy wiem, że jestem piękna, bo jakżeby inaczej mogłaby mnie ogarnąć radość boska, która duszę wyjmuje z piersi i niesie w blask, w złoty śmiech słońca? Brzydota cierpi zawsze i nie raduje się nigdy, — radość jest udziałem bogów.Więc czemu mówisz, że jestem smutna, kiedy są chwile takie, w których czuję, że oto ciało całe mam prześwietlone nawskroś, że wygląda jak liljowy obłok o poranku, a duszę rozśpiewaną tym śpiewem, którym śpiewają gwiazdy, jeśli się wiatr pośród nie zabłąka ; wtedy oczy moje, które się tobie wydają smutne, podobne są do dwóch ogni palących, zapalonych blaskiem radości.Radosna jestem, bo się wtedy unoszę ponad ziemię, która wygląda jak tarcza srebrzysta i wtedy, z niezmiernej oddali i ona piękną się wydaje, bo ma pozór umarłej.Radosną jestem, ponieważ trwam w mojej wiośnie, która będzie wieczysta, nie ujrzę bowiem ani mojego lata, ani jesieni mojej.Radośniejsza jest śmierć o poranku, kiedy całe niebo zakwita liljami, niżeli wieczorem, kiedy się na niem krwawią róże konające , i płaczą kroplami rosy.Lecz ty nie pojmiesz nieziemskiej tej radości, bo oczy twoje są okrążone znużeniem i pełne są pyłu, które ci wiatr ciska w źrenice…Odrzekły jej oczy moje: W trudzie moim jest piękno, które się odradza, w znużeniu mojem jest słodycz, która płynie z mego dzieła, jak miód i karmi i poi dusze umęczone.Powiedz śmierci swojej, niech odejdzie, skłoniwszy się pióropuszem, albowiem cię mami.Cóż, że ci niebo maluje w liljowe kolory, jeśli cię potem zawiedzie w pustkę nieurodzajną, dziecko ty biedne, oszukane przez śmierć? Pamiętaj, że na ziemi tylko i nigdzie poza tem jest coś, za czem tęsknią aniołowie, coś, co jest wieczyste jak Bóg i jak śmierć i co przed nimi jeszcze było, albowiem oni z tego są źródła, coś, co w pięknie swojem jest ponad morze i ponad gwiazdy, coś, za czem tęsknią nawet umarli, bo nie znaleźli tego w liljowym śnie nieba.Czy wiesz, co jest jedynie na ziemi?Oczy jej spojrzały we mnie ze smutnym uśmiechem, mówiąc: Cóż może być na ziemi nieszczęśliwej?— Miłość! — odpowiedziały jej oczy moje, ona zaś nakryła przepaściste oczy swoje powiekami, bo ją słowo to oślepiło jak błyskawica…Usłyszałem głos niski, altowy, przedziwnej piękności:— Dziękuję, że mnie pan odwiedził.Uścisnąłem jej drobną rękę, którą dotąd trzymałem w dłoni.Przywitałem się ze starszą panią, która była daleką krewną, trzymaną do towarzystwa panny Zabłockiej i nazywana była „ciocią Isią”.Była to przesadnie afektowana, leciwa matrona z brosza na szyji, wyobrażającą malowaną na porcelanie głowę młodego neapolitańczyka, broszą tej wielkości, że mogłaby w czasie bitwy służyć za tarczę.Poczciwa jej twarz, okolona pejsowatemi, figlarnie skręconemi lokami, okraszona była nieschodzącym z niej uśmiechem, podobnym raczej do bolesnego skrzywienia.Patrzyła na mnie z nieudanym podziwem i z dziwną serdecznością, której powód tkwił w tem, że ciocia Isia pisywała wiersze, byliśmy więc sobie bliscy z racji koleżeństwa.Jedynym ich czytelnikiem był anielsko cierpliwy ksiądz Łoś, który mi o nich później opowiadał; były to rozmaite z rozkrwawionem sercem „skargi dziewicze”, — „prośba słowika do róży”, — „smutne skowronki” i tym podobne arcydzieła liryczne, rzewne i zacne, największem jednakże marzeniem jej poczciwego życia była chęć wyspowiadania się przed księdzem Łosiem — wierszami.Odwodził ją od tego zacny ksiądz, jak mógł, twierdził wreszcie, że osobie tak poczciwej zbraknąć może rymu z powodu małej ilości grzechów, ciocia Isia gotowa była jednakże nawet zgrzeszyć dla rymu.Byłby to w każdym razie rym męski.Witał się z nią serdecznie w tej chwili ksiądz Łoś, potem przystąpiwszy do fotelu panny Zabłockiej, gładził ją po głowie i mówił:— Jak się dziewczynka miewa, dobrze, co?— Dobrze, — odrzekła swoim ślicznym niskim głosem.— I nic nie boli?— Prawie nic.— No to dobrze, bo ten mój przyjaciel, — rzekł, wskazując głową na mnie, — opisałby Zosienkę w straszny sposób, gdyby co bolało.Zarumieniłem się, jak żak i spojrzałem na księdza błagalnie.Panna Zofja uśmiechnęła się do mnie łagodnie.— Ksiądz Łoś zawsze tak ze mnie żartuje, bo mnie nie kocha.Ale pana strasznie kocha, pana i pana Szczygła.Z kolei staruszek się stropił.— Plotki robisz, dziewczyno niedobra.— Wcale nie plotki, przez cały tydzień nic, tylko o panach i o Haneczce.Ja doskonale wszystko wiem, wiem nawet, że ta dziewczynka ma łóżeczko w pracowni malarskiej, a koło niego parawan z obrazów, prawda, ojczulku? A w Haneczce to się.ksiądz kocha.— Prawda! — rzekł cicho pan Zabłocki, który przysiadł opodal i nie spuszczał z niej spojrzenia.— To nie ja opowiadałem, — mruknął wesoło ksiądz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •