Home HomeRoberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzeniaRoberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzeniaRoberts Nora Marzenia 01 Smiale marzeniaChristopher J. O'Leary, Robert A. Straits, Stephen A. Wandner Job Training Policy In The United States (2004)Etiquette in Society, in Business, in Politics and at HomeKatarzyna Berenika Miszczuk SzeptuchaZimmer Bradley Marion Dom swiatow (2)Heinlein Robert A Kot ktory przenika sciany (2)Testament Mataresea 2GARSMF4QNCKoontz Dean R Polnoc
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gotmax.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Nie o niego mi chodzi, lecz o kogoś nad nim.Kto to był?- Skąd mogę wiedzieć? Nie mam najmniejszego pojęcia, o czym pan mówi.- Odłączył się pan.- Mój Boże, przecież to pan mi powiedział, żebym się odłączył!- Wystawiałem pana na próbę.- Próbę?.To nie do wiary!- Proszę mi wierzyć - rzekł Jason.- Jeżeli mówi pan prawdę, nie stanie się panu nic złego.- Złego?- Nie zabijamy niewinnych, jedynie wrogów.- Zabijacie.wrogów?Bourne wsadził rękę pod marynarkę, wyciągnął pistolet zza paska i położył go na stoliku.- A teraz proszę mnie przekonać, że pan nie jest wrogiem.Co się zdarzyło, kiedy się pan od nas odłączył?Oszołomiony Ardisson zatoczył się aż pod ścianę.Nie spuszczał przerażonych, szeroko otwartych oczu z broni.- Przysięgam na wszystkich świętych, że rozmawia pan z niewłaściwą osobą - wyszeptał.- Niech mnie pan przekona.- O czym?- O swojej niewinności.Co się wydarzyło?- Ja.tam na placu - zaczął przerażony biznesmen - myślałem o tym, co mi pan powiedział: że coś strasznego zdarzyło się w mauzo­leum Mao, że chińscy strażnicy wykrzykują coś o zagranicznych gangsterach, i że ludzie zostaną oddzieleni i zatrzymam.szczególnie tacy jak ja, którzy w zasadzie nie są członkami grupy wycieczkowej.Dlatego zacząłem biec.Mój Boże, przecież nie mogłem znaleźć się w takiej sytuacji! W grę wchodzą miliony franków, zyski, o jakich nie słyszano w przemyśle pracującym dla świata mody! Nie jestem przecież jakimś tam kupcem, ja reprezentuję konsorcjum!- Dlatego zaczął pan biec i zatrzymali pana - przerwał mu Jason, chcąc uniknąć wdawania się w zbędne szczegóły.- Tak! Mówili tak szybko, że nie zrozumiałem ani słowa i dopiero po godzinie znaleźli jakiegoś urzędnika, który znał francuski.- Dlaczego nie powiedział im pan po prostu prawdy? Że był pan z wycieczką?- Dlatego, że przecież uciekałem od tej cholernej grupy, a oprócz tego oddałem panu swoją plakietkę identyfikacyjną! Jak przyjęliby to ci barbarzyńcy, którzy w każdym człowieku o białej twarzy widzą faszystowskiego zbrodniarza?- Naród chiński nie jest barbarzyński, monsieur - powiedział łagodnym głosem Bourne.I natychmiast potem wrzasnął: - Jedynie polityczna filozofia ich rządu jest barbarzyńska! Pozbawiona łaski Boga Wszechmogącego i powstała z poduszczenia Szatana!- Słucham?- Może później wyjaśnię - odparł Jason.Jego głos znowu raptownie złagodniał.- A więc przybył urzędnik, który mówił po francusku.I co zdarzyło się wtedy?- Powiedziałem mu, że poszedłem na przechadzkę - to była pańska sugestia, monsieur.I że nagle przypomniałem sobie o oczeki­wanym telefonie z Paryża.Zacząłem spieszyć się do hotelu i dlatego biegłem.- Całkiem prawdopodobne.- Ale nie dla urzędnika, monsieur.Zaczął odnosić się do mnie w bardzo grubiański sposób, czynił niezwykle obraźliwe uwagi i wy­suwał najobrzydliwsze insynuacje.Zastanawiałem się, co, na litość boską, zdarzyło się w mauzoleum?- To był prawdziwy majstersztyk, monsieur - odpowiedział Bourne.Oczy rozszerzyły mu się z zachwytu.- Słucham?- Może później.A więc urzędnik zachowywał się w grubiański sposób?- Całkowicie! Ale posunął się za daleko, kiedy zaatakował' paryską modę, nazywając ją dekadenckim, burżuazyjnym przemysłem! Przecież w końcu płacimy im za te ich cholerne tekstylia, a oni oczywiście wcale nie muszą wiedzieć, jaka jest nasza marża.- I co pan zrobił?- Zawsze mam przy sobie spis nazwisk osób, z którymi prowa­dzę negocjacje.Niektórzy z tych ludzi są, o ile się orientuję, nader ważnymi osobistościami.Zważywszy na to, jak wielkie sumy wchodzą w grę, jest to zupełnie zrozumiałe.Zażądałem, by urzędnik porozu­miał się z nimi i odmówiłem - proszę zwrócić uwagę: odmówi­łem - odpowiedzi na dalsze pytania, dopóki nie zjawi się przynaj­mniej kilku z nich.No cóż, trwało to następne dwie godziny, ale niech mi pan wierzy, wszystko się odmieniło! Odwieziono mnie tu chińską wersją limuzyny, cholernie ciasną jak na mężczyznę o moich wymia­rach, wraz z czterema osobami towarzyszącymi.A co gorsza, powiedzieli mi, że nasza końcowa konferencja znowu została od­łożona.Nie odbędzie się jutro rano, lecz po południu.Cóż to za pora na robienie interesów? - Ardisson odsunął się od ściany.Oddychał głośno, w jego oczach widać było błaganie.- I to wszystko, co mogę panu powiedzieć, monsieur.Jak pan widzi, musiał mnie pan z kimś pomylić.Nie zajmowałem się tu niczym poza sprawami mojego konsorcjum.- Ale pan powinien! - zawołał Jason oskarżycielsko, ponownie podnosząc głos.- Robienie interesów z bezbożnikami jest działaniem na szkodę Pana naszego!- Słucham?- Przekonał mnie pan - oznajmił kameleon.- Jest pan pomyłką.- Czym?- Powiem panu, co zdarzyło się w mauzoleum Mao Tse-tunga.M y to zrobiliśmy.Ostrzelaliśmy kryształową trumnę i ciało tego podłego ateisty.- Co zrobiliście?- I w dalszym ciągu będziemy niszczyć wrogów Chrystusa, gdziekolwiek zdołamy ich znaleźć! Przyniesiemy na nowo światu Jego posłannictwo miłości, nawet gdybyśmy musieli w tym celu zabić każdą zarażoną owcę w owczarni, która myśli inaczej! Będzie to chrześ­cijański świat albo nie będzie go w ogóle.- Z całą pewnością musi jednak istnieć możliwość jakichś nego­cjacji.Proszę pomyśleć o pieniądzach, o możliwości wsparcia finan­sowego.- Ale nie od Szatana! - Bourne wstał z krzesła, wziął ze stolika pistolet, wsunął go za pasek, a następnie zapiął marynarkę i obciąg­nął ją, jakby to była kurtka munduru.Podszedł do zdezorien­towanego biznesmena.- Nie jest pan jeszcze wrogiem, ale niewiele panu do tego brakuje, monsieur [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •