[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie o niego mi chodzi, lecz o kogoś nad nim.Kto to był?- Skąd mogę wiedzieć? Nie mam najmniejszego pojęcia, o czym pan mówi.- Odłączył się pan.- Mój Boże, przecież to pan mi powiedział, żebym się odłączył!- Wystawiałem pana na próbę.- Próbę?.To nie do wiary!- Proszę mi wierzyć - rzekł Jason.- Jeżeli mówi pan prawdę, nie stanie się panu nic złego.- Złego?- Nie zabijamy niewinnych, jedynie wrogów.- Zabijacie.wrogów?Bourne wsadził rękę pod marynarkę, wyciągnął pistolet zza paska i położył go na stoliku.- A teraz proszę mnie przekonać, że pan nie jest wrogiem.Co się zdarzyło, kiedy się pan od nas odłączył?Oszołomiony Ardisson zatoczył się aż pod ścianę.Nie spuszczał przerażonych, szeroko otwartych oczu z broni.- Przysięgam na wszystkich świętych, że rozmawia pan z niewłaściwą osobą - wyszeptał.- Niech mnie pan przekona.- O czym?- O swojej niewinności.Co się wydarzyło?- Ja.tam na placu - zaczął przerażony biznesmen - myślałem o tym, co mi pan powiedział: że coś strasznego zdarzyło się w mauzoleum Mao, że chińscy strażnicy wykrzykują coś o zagranicznych gangsterach, i że ludzie zostaną oddzieleni i zatrzymam.szczególnie tacy jak ja, którzy w zasadzie nie są członkami grupy wycieczkowej.Dlatego zacząłem biec.Mój Boże, przecież nie mogłem znaleźć się w takiej sytuacji! W grę wchodzą miliony franków, zyski, o jakich nie słyszano w przemyśle pracującym dla świata mody! Nie jestem przecież jakimś tam kupcem, ja reprezentuję konsorcjum!- Dlatego zaczął pan biec i zatrzymali pana - przerwał mu Jason, chcąc uniknąć wdawania się w zbędne szczegóły.- Tak! Mówili tak szybko, że nie zrozumiałem ani słowa i dopiero po godzinie znaleźli jakiegoś urzędnika, który znał francuski.- Dlaczego nie powiedział im pan po prostu prawdy? Że był pan z wycieczką?- Dlatego, że przecież uciekałem od tej cholernej grupy, a oprócz tego oddałem panu swoją plakietkę identyfikacyjną! Jak przyjęliby to ci barbarzyńcy, którzy w każdym człowieku o białej twarzy widzą faszystowskiego zbrodniarza?- Naród chiński nie jest barbarzyński, monsieur - powiedział łagodnym głosem Bourne.I natychmiast potem wrzasnął: - Jedynie polityczna filozofia ich rządu jest barbarzyńska! Pozbawiona łaski Boga Wszechmogącego i powstała z poduszczenia Szatana!- Słucham?- Może później wyjaśnię - odparł Jason.Jego głos znowu raptownie złagodniał.- A więc przybył urzędnik, który mówił po francusku.I co zdarzyło się wtedy?- Powiedziałem mu, że poszedłem na przechadzkę - to była pańska sugestia, monsieur.I że nagle przypomniałem sobie o oczekiwanym telefonie z Paryża.Zacząłem spieszyć się do hotelu i dlatego biegłem.- Całkiem prawdopodobne.- Ale nie dla urzędnika, monsieur.Zaczął odnosić się do mnie w bardzo grubiański sposób, czynił niezwykle obraźliwe uwagi i wysuwał najobrzydliwsze insynuacje.Zastanawiałem się, co, na litość boską, zdarzyło się w mauzoleum?- To był prawdziwy majstersztyk, monsieur - odpowiedział Bourne.Oczy rozszerzyły mu się z zachwytu.- Słucham?- Może później.A więc urzędnik zachowywał się w grubiański sposób?- Całkowicie! Ale posunął się za daleko, kiedy zaatakował' paryską modę, nazywając ją dekadenckim, burżuazyjnym przemysłem! Przecież w końcu płacimy im za te ich cholerne tekstylia, a oni oczywiście wcale nie muszą wiedzieć, jaka jest nasza marża.- I co pan zrobił?- Zawsze mam przy sobie spis nazwisk osób, z którymi prowadzę negocjacje.Niektórzy z tych ludzi są, o ile się orientuję, nader ważnymi osobistościami.Zważywszy na to, jak wielkie sumy wchodzą w grę, jest to zupełnie zrozumiałe.Zażądałem, by urzędnik porozumiał się z nimi i odmówiłem - proszę zwrócić uwagę: odmówiłem - odpowiedzi na dalsze pytania, dopóki nie zjawi się przynajmniej kilku z nich.No cóż, trwało to następne dwie godziny, ale niech mi pan wierzy, wszystko się odmieniło! Odwieziono mnie tu chińską wersją limuzyny, cholernie ciasną jak na mężczyznę o moich wymiarach, wraz z czterema osobami towarzyszącymi.A co gorsza, powiedzieli mi, że nasza końcowa konferencja znowu została odłożona.Nie odbędzie się jutro rano, lecz po południu.Cóż to za pora na robienie interesów? - Ardisson odsunął się od ściany.Oddychał głośno, w jego oczach widać było błaganie.- I to wszystko, co mogę panu powiedzieć, monsieur.Jak pan widzi, musiał mnie pan z kimś pomylić.Nie zajmowałem się tu niczym poza sprawami mojego konsorcjum.- Ale pan powinien! - zawołał Jason oskarżycielsko, ponownie podnosząc głos.- Robienie interesów z bezbożnikami jest działaniem na szkodę Pana naszego!- Słucham?- Przekonał mnie pan - oznajmił kameleon.- Jest pan pomyłką.- Czym?- Powiem panu, co zdarzyło się w mauzoleum Mao Tse-tunga.M y to zrobiliśmy.Ostrzelaliśmy kryształową trumnę i ciało tego podłego ateisty.- Co zrobiliście?- I w dalszym ciągu będziemy niszczyć wrogów Chrystusa, gdziekolwiek zdołamy ich znaleźć! Przyniesiemy na nowo światu Jego posłannictwo miłości, nawet gdybyśmy musieli w tym celu zabić każdą zarażoną owcę w owczarni, która myśli inaczej! Będzie to chrześcijański świat albo nie będzie go w ogóle.- Z całą pewnością musi jednak istnieć możliwość jakichś negocjacji.Proszę pomyśleć o pieniądzach, o możliwości wsparcia finansowego.- Ale nie od Szatana! - Bourne wstał z krzesła, wziął ze stolika pistolet, wsunął go za pasek, a następnie zapiął marynarkę i obciągnął ją, jakby to była kurtka munduru.Podszedł do zdezorientowanego biznesmena.- Nie jest pan jeszcze wrogiem, ale niewiele panu do tego brakuje, monsieur
[ Pobierz całość w formacie PDF ]