[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem doktor Dolittle złożył wizytę królowi Koko, co czynił od czasu do czasu.W ciągu rozmowy zapytał Jego Królewskiej Mości, czy nie zna białego osobnika, który nadawał dziś pieniądze w urzędzie pocztowym.Gdy doktor opisał nieprzyjemną, o zezujących o-czach twarz tego człowieka, król od razu wiedział, kto to był: poławiacz pereł przebywający przez większą część roku na Oceanie Spokojnym, gdzie są duże możliwości połowu pereł.Znany jest w tej okolicy jako łotr, który dla pereł i pieniędzy gotów jest popełnić każdą zbrodnię.Nazywa się Jakub Wilkins.Słysząc to doktor Dolittle był zadowolony, że już odesłał perły w poleconej przesyłce ich właścicielce.Potem powiedział królowi, że w najbliższym czasie zamierza wziąć urlop, ponieważ jest przepracowany i potrzeba mu spokoju.Król zapytał go, gdzie chce pojechać, i doktor oświadczył, że miałby ochotę na tydzień popłynąć czółnem wzdłuż wybrzeża do skał Harmattan.- Jeśli pan tam pojedzie - powiedział król - to będzie pan mógł odwiedzić mego starego przyjaciela, wodza Nyam-Nyam, i oddać mu pozdrowienia ode mnie.Do niego należy część kraju wraz ze skałami Harmattan.Zarówno on, jak i jego naród są bardzo biedni.Ale to bardzo porządny człowiek i spodoba się panu z pewnością.- Dobrze! Odwiedzę go i pozdrowię od pana - powiedział doktor.Następnego dnia, pozostawiwszy dozór nad urzędem pocztowym Jipowi, Śmigłemu i Pyskaczowi, doktor siadł z Dab-Dab do czółna i rozpoczął wakacje.Po drodze zauważył kuter Jakuba Wilkinsa, poławiacza pereł, zakotwiczony w pobliżu portu Fantippo.Wieczorem doktor przybył do małego osiedla, złożonego z chat pokrytych słomą, należącego do wodza Nyam-Nyam.Ponieważ doktor oddał wodzowi ukłony od króla Koko, został bardzo mile przyjęty.Państewko, którym ten wódz rządził, było istotnie bardzo ubogie.Przez długie lata potężni sąsiedzi napadali na starego wodza i zagarniali najżyźniejsze części jego kraju, aż wreszcie cały naród skupił się teraz na małym, nieurodzajnym pasie skalistego wybrzeża.Doktora Dolittle przeraziła niezwykła chudość kurcząt biegających po ulicach.Przypominały mu one, powiedział, stare, zbiedzone konie dorożkarskie.Gdy tak rozmawiał z wodzem, który robił wrażenie miłego, starego jegomościa, przyfrunął do chaty ogromnie przejęty Śmigły.- Panie doktorze - zawołał - okradzione pocztę! Drozd wrócił do urzędu z wiadomością, że po drodze zrabowano mu paczkę z perłami.Perły znikły!ROZDZIAŁ IIWIELKA KRADZIEŻ NA POCZCIE- Na litość boską! - zawołał doktor.- Perły znikły? Ale przecież były polecone!- Tak - powiedział Śmigły.- Oto mamy i drozda.Opowie panu wszystko - i skinął na niefortunnego listonosza.- Panie doktorze - zaczął drozd wzruszony bardzo i bez tchu - to nie moja wina.Nie spuszczałem pereł ani na chwilę z oczu.Leciałem prościuteńko w kierunku skał Harmattan.Ponieważ jednak obrałem najkrótszą drogę, część jej prowadziła ponad lądem.Po drodze spostrzegłem jedną z moich sióstr, której dawno nie widziałem i która siedziała na drzewie w puszczy, nad którą przelatywałem.Zdawało mi się, że nie będzie w tym nic złego, jeśli z nią przez chwilę porozmawiam.Sfrunąłem więc na dół, a ona ucieszyła się bardzo, gdy mnie zobaczyła.Ponieważ ze sznurkiem od paczki w dziobie nie mogłem mówić swobodnie, położyłem paczkę za sobą na gałęzi drzewa i zacząłem rozmawiać z siostrą.Gdy się potem odwróciłem, aby zabrać paczkę - już jej nie było.- Może zsunęła się z drzewa - rzekł doktor - i wpadła w krzaki?- Nie, to byłoby niemożliwe - rzekł drozd - włożyłem ją do małego wydrążenia w korze.Nie mogła ani się zsunąć, ani spaść.Musiał ją ktoś zabrać.- Do pioruna! - zawołał doktor.- Obrabowano pocztę.To bardzo poważna sprawa.Kto to mógł zrobić?- Założę się, że to był Jakub Wilkins, zezowaty poławiacz pereł - szepnęła Dab-Dab.- Człowiek z taką twarzą jest zdolny do wszystkiego, a on jedyny, oprócz nas i Śmigłego, wiedział o tym, że perły zostały wysłane pocztą.To Wilkins, przysięgam na wszystko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]