[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wiem - powiedziała.- Myślałam, że wiem dosyć.Jak on mógł wrócić?- Żeby jeść - odrzekła Tenar.- Żeby jeść.Nie będę więcej zostawiać jej samej.Ale jutro, Moss, może poproszę cię, żebyś zatrzymała ją tu jakąś godzinę, wczesnym rankiem.Czy byłabyś tak dobra i zrobiła to, kiedy ja pójdę do dworu?- Tak, kochanie.Oczywiście.Mogłabym nałożyć na nią czar ukrycia, jeśli chcesz.Ale.Ale oni są tam na górze, wielcy ludzie z Królewskiego Miasta.- W takim razie mogą zobaczyć, jak żyje prosty lud - odparła Tenar i Moss ponownie cofnęła się, jak gdyby przed prądem iskier przyniesionych w jej stronę z ognia na wietrze.9.ODNAJDYWANIE SŁÓWRozciągnięci długim sznurem w poprzek zbocza, kosili siano na lordowskiej łące, w jaskrawych cieniach poranka.Z tej odległości Tenar widziała, że wśród kosiarzy są trzy kobiety, jeden chłopiec i zgarbiony, posiwiały mężczyzna.Wspięła się wśród rzędów skoszonego siana i zapytała jedną z kobiet o mężczyznę w skórzanej czapce.- Ach, ten z Yalmouth - powiedziała kosiarka.- Nie wiem, gdzie się podział.Zbliżyli się inni, zadowoleni z przerwy w pracy.Żadne z nich nie wiedziało, gdzie jest mężczyzna z Doliny Środkowej ani dlaczego nie kosi razem z nimi.- Tacy długo nie wytrzymują - powiedział mężczyzna.- Niezaradny.Znasz go, pani?- Nie z własnej woli - odrzekła Tenar.- Kręcił się koło mojego domu, przestraszył dziecko.Nie wiem nawet, jak się nazywa.- Nazywa się Handy - wyrwał się chłopiec.Inni patrzyli na nią w milczeniu albo odwrócili wzrok.Zaczynali zdawać sobie sprawę z tego, kim musi być ta kargijska kobieta w domu starego maga.Byli dzierżawcami Władcy Re Albi, nieufnymi wobec wieśniaków, źle patrzącymi na wszystko, co miało coś wspólnego z Ogionem.Naostrzyli kosy, odwrócili się, ponownie rozciągnęli się długim sznurem i zabrali się energicznie do pracy.Tenar zeszła ze zboczy, minęła szereg drzew orzechowych i skierowała się ku drodze.Stał na niej mężczyzna i najwyraźniej czekał na kogoś.Serce Tenar zadrżało.Przyspieszyła kroku.Był to Aspen, czarodziej z dworu.Stał we wdzięcznej pozie, oparłszy się na swojej wysokiej, sosnowej lasce w cieniu przydrożnego drzewa.Kiedy kobieta wyszła na drogę, zapytał:- Szukasz pracy?-Nie.- Mój pan potrzebuje rąk do pracy w polu.Ta upalna pogoda wkrótce się zmieni, siano musi być zebrane.Dla Gohy, wdowy po Flincie, to, co powiedział, było odpowiednie, więc Goha odpowiedziała mu grzecznie:- Bez wątpienia twoja zręczność zdoła odwrócić deszcz od pól do czasu, kiedy siano zostanie zebrane.Wiedział jednak, że była kobietą, której Ogion umierając wyjawił swoje prawdziwe imię, a skoro tak, to jego słowa były tak obrzydliwe i rozmyślnie fałszywe, że mogły służyć za wyraźne ostrzeżenie.Miała właśnie zapytać go, czy nie wie, gdzie jest mężczyzna imieniem Handy.Zamiast tego powiedziała:- Przyszłam, żeby powiedzieć tutejszemu nadzorcy, że człowiek, którego przyjął do pracy przy sianokosach, opuścił moją wieś jako złodziej i coś jeszcze gorszego i nie jest godzien przebywać w pobliżu tego domu.Ale wygląda na to, że ten człowiek się wyniósł.Spokojnie przypatrywała się Aspenowi, dopóki nie odpowiedział z wysiłkiem:- Nie wiem nic o tych ludziach.Tego ranka po śmierci Ogiona sądziła, że Aspen jest wysokim, przystojnym młodzieńcem w szarym płaszczu i ze srebrną laską.Teraz nie wyglądał na takiego młodego, za jakiego go uważała, czy też był młody, lecz w jakiś sposób wysuszony i zwiędły.Jego spojrzenie i głos były teraz otwarcie pogardliwe i kobieta odpowiedziała mu głosem Gony:- Niewątpliwie.Proszę o wybaczenie.Nie chciała mieć z nim żadnych kłopotów.Zabierała się do odejścia w drogę powrotną do miasteczka, ale Aspen krzyknął:-Czekaj! Zatrzymała się.- Złodziej i coś gorszego, mówisz, ale oszczerstwo jest tanie, a język kobiety gorszy niż jakikolwiek złodziej.Przyszłaś tu na górę, żeby narobić złej krwi pomiędzy robotnikami pracującymi w polu rzucając kalumnie i kłamstwa, smocze nasienie, które rozsiewa za sobą każda wiedźma.Czy myślałaś, że nie wiem, że jesteś czarownicą? Kiedy zobaczyłem to plugawe diablę, które lgnie do ciebie, czy myślisz, że nie wiedziałem, w jaki sposób zostało zrodzone i dla jakich celów? Dobrze uczynił człowiek, który próbował zniszczyć tego stwora, ale dzieło nie zostało ukończone.Przeciwstawiłaś mi się kiedyś nad ciałem starego czarnoksiężnika i wtedy powstrzymałem się od ukarania cię, przez wzgląd na niego i na obecność innych.Ale teraz posunęłaś się za daleko i ostrzegam cię, kobieto! Nie pozwolę ci postawić stopy na terenie tej posiadłości.A jeśli postąpisz wbrew mojej woli albo ośmielisz się tak bardzo, by znowu się do mnie odezwać, karzę wypędzić cię z Re Albi i z Overfell, z psami u pięt.Zrozumiałaś mnie?- Nie - odrzekła Tenar.- Nigdy nie rozumiałam takich ludzi jak ty.Odwróciła się i ruszyła w drogę.Coś niczym głaskający dotyk przebiegło jej po plecach i włosy podniosły się jej na głowie.Odwróciła się gwałtownie, żeby ujrzeć, jak czarodziej wyciąga laskę w jej kierunku, jak gromadzą się wokół niej mroczne błyskawice i jak jego wargi rozchylają się, by przemówić.Pomyślała w tym momencie:, „Ponieważ Ged utracił swoją magię, myślałam, że stracili ją wszyscy, ale byłam w błędzie!" W tym samym momencie usłyszała:- No, no.Co my tu mamy?Dwaj spośród mężczyzn z Havnoru wyszli na drogę z wiśniowych sadów znajdujących się po drugiej jej stronie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]