[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widzicie? Tu i tu.Dobra, przesuńmy się jeszcze dalej.Kości robią się grubsze, bo dochodzimy do stawów.Kolejno mijamy knykcie.a teraz.Zwróćcie uwagę na naczynia, które zaraz.jeszcze chwila.O, właśnie!Wauneka zmarszczył brwi.- To chyba jakaś skaza.Wygląda, jakby nagle przeskoczyły.- Bo przeskoczyły - oznajmił Chee.- Tętniczki nie pasują do siebie, nie są ustawione liniowo.Jeszcze raz wyświetlił poprzednie zdjęcie i przełączył na następne.Główne naczynia krwionośne palców, widoczne w postaci małych jasnych kółek, nagle zmieniały położenie, jak gdyby uskakiwały w bok.- Właśnie to było przyczyną braku krążenia w palcach.Krew do nich nie dopływała z powodu przerw w tętniczkach.Nastąpiła awaria, doszło do przesunięcia.Beverly pokręciła głową.- Calvin!- Sama widziałaś.Zresztą podobne uskoki występuj ą w innych miejscach, na przykład w sercu.Nic dziwnego, że facet zmarł na skutek rozległego zatoru.W ściankach obu komór stwierdziłem analogiczne przesunięcia.- To na pewno ślady przebytego wcześniej zawału - powiedziała Tsosie, wciąż kręcąc głową.- Daj spokój, Calvin.Ten facet miał siedemdziesiąt jeden lat.Jeśli nawet uznamy to za wady wrodzone, zarówno w sercu, jak i w dłoniach, żył z nimi dosyć długo.Gdyby naprawdę istniała przerwa w naczyniach krwionośnych, palce musiałyby mu odpaść już przed wielu laty.- Nie odpadły jednak, więc musiał odnieść te rany niedawno.Pamiętaj, że stan palców wyraźnie się pogarszał już w trakcie jego pobytu w szpitalu.- Co chcesz mi wmówić? Że komputer się pomylił?- Najwyraźniej.Żaden sprzęt nie jest niezawodny, poza tym mógł się zaplątać wirus.- Sprawdzałem urządzenie, Bev.Jest sprawne.Tsosie wzruszyła ramionami.- Przykro mi, ale nie wierzę.Coś jest nie w porządku z aparatem.Jeśli jesteś taki pewien rezultatów, zejdź na patologię i osobiście zrób sekcję palców.- Chciałem, ale zwłoki już zabrano.- Naprawdę?- zdziwił się Wauneka.- Kiedy?- Dziś o piątej rano.Przyjechali po nie ludzie z jego firmy.- Do Sandii mają kawałek drogi, pewnie jeszcze nie dotarli na miejsce.- Wcale go nie wiozą - odparł Chee.- Z samego rana poddali ciało kremacji.- Poważnie? Gdzie?- W tutejszej kostnicy.- Tu go skremowali? - zapytał z niedowierzaniem Wauneka.- Przecież mówię wyraźnie.To od początku do końca podejrzana sprawa.Tsosie skrzyżowała ręce na piersiach i obrzuciła obu mężczyzn karcącym spojrzeniem.- Nie ma w tym nic podejrzanego - powiedziała.- Jego firma wszystko załatwiła telefonicznie, nikt nie musiał tu przyjeżdżać.Wystarczyło zlecić zadanie kierownikowi kostnicy.Przysłał po zwłoki swoich ludzi.Często tak się robi, zwłaszcza gdy zmarły nie ma nikogo bliskiego.- Zwróciła się do technika: - Przestań robić sensację.Lepiej ściągnij serwis do swojej maszyny.Rezonans nie działa tak, jak powinien.I tyle.* * *Jimmy Wauneka chciał jak najszybciej zakończyć sprawę Trauba.Kiedy jednak wrócił na izbę przyjęć, ujrzał duży plastikowy worek z ubraniem i rzeczami osobistymi zmarłego.Nie miał innego wyjścia, jak ponownie zadzwonić do ITC.Tym razem połączono go z innym wiceprezesem firmy, panną Kramer.Gordon był na jakimś posiedzeniu.- Chodzi o doktora Trauba - wyjaśnił.- Ach, tak.- Głośne westchnienie słychać było nawet przez telefon.- Biedny doktor Traub, był taki sympatyczny.- Dziś rano jego ciało poddano kremacji, zostały jednak rzeczy osobiste.Powinni państwo zdecydować, co mamy z nimi zrobić.- Doktor Traub nie miał żadnych spadkobierców - odparła panna Kramer.- Wątpię, czy komukolwiek zależałoby na jego ubraniach i pozostałych drobiazgach.A właściwie o jakie rzeczy chodzi?- W kieszeni jego spodni znaleźliśmy rysunek.Wygląda na plan jakiegoś kościoła albo klasztoru.- Aha.- Nie wie pani, do czego był mu potrzebny?- Nie umiem powiedzieć.Jeśli mam być szczera, w ostatnich tygodniach doktor Traub zachowywał się dość dziwnie.Od czasu śmierci żony nie mógł się otrząsnąć z przygnębienia.Czy jest pan pewien, że to plan klasztoru?- Nie, skądże.Tylko się domyślam.Chce pani, żebym go odesłał do waszej firmy?- Gdyby nie sprawiło to panu większego kłopotu.- A co z tą porcelanową kostką?- Jaką kostką?- Zmarły miał ją przy sobie.To biały ceramiczny sześcian o boku długości dwóch centymetrów.Ma w rogu wydrukowane litery ITC.- Ach, już rozumiem.To nic ważnego.- Zastanawiałem się, do czego może służyć.- Do czego? To plakietka identyfikacyjna.- Nigdy nie widziałem podobnych identyfikatorów.- Na własne potrzeby opracowaliśmy nowy model.Służy między innymi do otwierania drzwi chronionych pomieszczeń.- Czy tę kostkę również odesłać?- Tak, jeśli nie sprawi to kłopotu.Wie pan co? Proszę zanotować nasz numer federalnej poczty ekspresowej.Włoży pan te rzeczy do koperty, wypisze na niej numer i zostawi list w okienku na poczcie.Wauneka odłożył słuchawkę.Nie mógł się uwolnić od myśli, że mydlono mu oczy.* * *Zadzwonił do księdza Grogana, proboszcza miejscowej parafii katolickiej, opisał mu przez telefon znaleziony rysunek i przedyktował umieszczony w rogu napis: kla.ste.mere.- To prawdopodobnie klasztor Sainte-Mčre - odparł ksiądz.- Na pewno klasztor?- Bez wątpienia.- Gdzie on się znajduje?- Nie mam pojęcia.To nie jest hiszpańska nazwa.„Mčre” po francusku znaczy „matka”, a „Sainte-Mčre” jest odpowiednikiem „Najświętszej Panienki”.Mógłby to być klasztor w Luizjanie.- Dałoby się go zlokalizować? - spytał Wauneka.- Mam gdzieś spis wszystkich klasztorów w Stanach Zjednoczonych.Daj mi trochę czasu, to go odszukam.* * *- Przykro mi, Jimmy.Nie widzę w tej sprawie niczego podejrzanego.Carlos Chavez, zastępca departamentu policji w Gallup, który wkrótce miał przejść na emeryturę, był opiekunem Wauneki od początku jego służby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]