Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dMałecka Karolina CheremChristie Agatha Wczesne sprawy Poirota (3)Yeskov K J Ostatni Wladca Pierscienia (2)Makuszynski Kornel O dwoch takich co ukradli ksiez (3)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .i potrafi zgubić idącą w trop bandę.- Wasza godność zna kogoś takiego?- Hm.może znam.- Gdzie szukać tego człowieka?Ambegen myślał jeszcze przez chwilę, po czym - niespodziewanie - uśmiechnął się lekko.- A jednak los ci chyba nieco sprzyja, młody przyjacielu.Gdzie szukać? - ano cóż, akurat tu: w Badorze.Rozdział IRbit nie wybuchał gniewem nigdy - opanowany, chłodny i cyniczny, jak każdy prawie kot.Jednak stulone uszy były dla tych, co go znali, wyrazem zimnej, ponurej wściekłości.- To nie Armektańczycy.To Hagen - powiedział, gdy zebrano zwłoki do kupy; nieforemny stos złożonych na tułowiu rąk i nóg, uwieńczony głową, omal trudno było nazwać trupem.- A raczej nie on sam, tylko jego ludzie.Czy dano mu znać, że Kragdob przejmuje wyprawę?- Tak - odpowiedziano krótko.- Ale - rzekła Kaga, malutka, zielonooka brunetka, śliczna jak tęcza - wiadomość mogła nie dotrzeć.Nie wierzę, żeby Hagen wydał nam wojnę.- Wydał jednak - Rbit odwrócił się od poćwiartowanego zwiadowcy.- Tylko jego grupy są w tej okolicy.Musieli przecież wiedzieć, kogo zarzynają.Pierwsze, co od niego usłyszeli, to moje imię.Dziewczyna kręciła głową.- Hagen polega często na przypadkowych najemnikach.Ci, co to zrobili, ledwie pewnie wiedzą, komu służą.A już że Hagen przyjął zwierzchnictwo Kragdoba, to zupełnie nie mają pojęcia.Powszechny pomruk poparł jej zdanie.Rbit pomyślał krótko.Pod nieobecność Delona (był w Rahgarze, z Basergorem-Kragdobem) Kaga dowodziła oddziałem.Dobrze znała okolice Badoru i wiedziała, o czym wiatr szumi.Mogła mieć rację.I pewnie ją miała.- Pochowajcie go - polecił krótko.- Kaga, jak odnaleźć Hagena?Rozłożyła ręce.- W Badorze.Tam siedzi jego człowiek.Jeśli o czymś trzeba powiadomić Hagena, to przez niego.Tu, w górach, możemy go szukać sto lat.Rbit znów stulił uszy.- Więc wybierz paru dobrych zwiadowców.Niech mi dogonią ten oddział.Na Szerń, Kaga, byliśmy zbyt pewni siebie.Jakim sposobem przez tyle dni nie zorientowaliśmy się, że ludzie przed nami to nie ci Armektańczycy? Chcę mieć wieści, bez przerwy.Obojętne mi, czy to ludzie Hagena, czy nie.Jeśli mi się nie podporządkują, to wyrżniemy ich, Kaga.Do nogi.Skinęła głową, zadowolona.Nie lubiła Hagena.Jego ludzie zbyt często wchodzili jej w paradę.Kocur stał i obserwował grupę, nieruchomy.Znała Rbita dobrze i wiedziała, że potrafi tak tkwić bardzo długo, z zastygłymi tarczami żółtych oczu i uszami zwracającymi się bez przerwy ku źródłom różnych dźwięków, których najczęściej mogła się co najwyżej domyślać.Lubiła koty, bardziej może, niż ludzi Wychowała się na ulicy w Badorze i znała koty od zawsze; właściwie to złodziejska kocia grupa była jej rodziną.Po grombelardzku „kaga” znaczyło kotka.- Lubię wasz oddział - rzekł niespodziewanie Rbit.- Delone zrobił z tych ludzi wojowników, a ty zaprowadziłaś porządek.Dlaczego ludzie boją się ciebie, Kaga?Wzruszyła ramionami, zbyt zdziwiona i zaskoczona pochwałą, by udzielić jakiejkolwiek odpowiedzi.Kocur bardzo rzadko wyrażał komuś uznanie.- Nie pójdziemy już dzisiaj dalej, nie warto.Powiedz o tym ludziom i zarządź, co trzeba.Wykonała rozkaz bez zwłoki.Wiadomość przyjęto z dużym zadowoleniem.Forsowne marsze przez góry byty chlebem powszednim, ale teraz, od kilku już dni, pędzili niemal bez wytchnienia.Ktokolwiek wiódł oddział, za którym podążali, znał szlaki górskie lepiej pewnie, niż imiona własnych rodziców, a niezawodnie wybierał zawsze drogę najkrótszą, nie przejmując się wcale, jeśli wiodła akurat środkiem lodowatej górskiej strugi.Brodzili tak ostatnio na odcinku paru mil, wciąż pod górę, pogrążeni w straszliwie wąskim, choć dość płytkim żlebie, co i rusz przystając, by rozetrzeć stopy, odmrożone niemal, sztywne jak kawałki drewna.Sprawnie rozłożono obóz, rozstawiono czaty.Nie rozmawiano dużo, chyba tylko, z żalem, o zamordowanym zwiadowcy, i z pogardą - o ludziach Wer-Hagena, którzy chcieli ich zastraszyć, zostawiając zwłoki na samym środku szlaku.Kaga wróciła do Rbita, leżącego na boku pod skalnym występem.- Ale zwiadowców posłałam - oznajmiła siadając.- Im szybciej znajdziemy tamtych, tym lepiej.- Dobrze.Milczeli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •