[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miałaby porywać własnego syna i płacić sobie własne pieniądze? Nie byłoby w tym żadnego sensu.Natomiast jej mąż jest w zupełnie innej sytuacji.Ma bogatą żonę.To nie to samo, co być bogatym osobiście - coś mi się wydaje, że ta dama nie bardzo lubi rozstawać się ze swymi zasobami, wyjąwszy bardzo uzasadnione wypadki.Natomiast pan Waverly, widać to od razu, jest typem bon viveur[17].- Niemożliwe - prychnąłem.- Nie tak całkiem.Pomyśl: kto odsyła całą służbę? Pan Waverly.Może pisać kartki, podtruwać żonę, cofać wskazówki zegara i przygotować znakomite alibi swojemu wiernemu totumfackiemu Tredwellowi.Tredwell nigdy nie lubił pani Waverly.Jest oddany swemu panu i pragnie co do joty wypełniać jego rozkazy.Trzy osoby brały w tym udział.Waverly, Tredwell i jakiś przyjaciel Waverly'ego.Błędem policji było, że nie zainteresowała się bardziej mężczyzną w szarym samochodzie wiozącym dziecko omyłkowo wzięte za Johnniego.On był tym trzecim.W sąsiedniej wiosce wziął do auta chłopczyka z płowymi loczkami.W odpowiednim momencie przejechał od wschodniej do południowej bramy machając ręką i krzycząc.Ani jego twarz, ani tablice rejestracyjne samochodu nie były dobrze widoczne, a więc i buzi dziecka nikt nie mógł rozpoznać.Mężczyzna skierował się na drogę do Londynu.A tymczasem Tredwell zorganizował posłańca o wyglądzie obwiesia do dostarczenia paczki.Jego pan przygotował alibi na wypadek, mało prawdopodobny, że mimo sztucznych wąsów dostawca paczki rozpozna Tredwella.Co do Waverly'ego gdy na zewnątrz zrobił się ten zamęt i inspektor wybiegł, ukrył chłopca pośpiesznie w “księżej dziurze” i zaraz ponownie dołączył do policjanta.Później tego samego dnia, gdy inspektor odjedzie, a panna Collins też sobie pójdzie, łatwo będzie Waverly'emu odwieźć syna własnym samochodem w jakieś bezpieczne miejsce.- A co z psem? - spytałem.- I z kłamstwem panny Collins?- To taki mój żarcik.Pytałem ją, czy były w domu jakieś zabawki tego rodzaju - pluszowe pieski, a ona powiedziała, że nie.Oczywiście, że były.W pokoju dziecinnym! Widzisz, pan Waverly zaniósł do “księżej dziury” trochę zabawek, żeby Johnnie miał zajęcie i był cicho.- Panie Poirot - Waverly wszedł do pokoju - czy pan coś wykrył? Czy domyśla się pan, dokąd chłopiec został zabrany?- Tu jest adres - Poirot podał mu skrawek papieru.- Ależ to pusta kartka.- Bo czekam, aż pan mi to napisze.- Co za.- twarz pana Waverly zrobiła - się purpurowa.- Wiem wszystko, monsieur.Daję panu dwadzieścia cztery godziny na przywiezienie chłopca do domu.Musi pan wytężyć całą swoją pomysłowość, by wyjaśnić odzyskanie syna.Inaczej pani Waverly zostanie dokładnie poinformowana o przebiegu wypadków.- Jest z moją starą nianią - pan Waverly zapadł się w fotel i ukrył twarz w dłoniach - dziesięć mil stąd.Jest szczęśliwy i pod dobrą opieką.- Nie mam co do tego wątpliwości.Gdybym nie uważał pana za ojca, w głębi serca, dobrego, nie byłbym skłonny dać panu jeszcze jednej szansy.- Ten skandal.- Otóż to.Nosi pan stare, szanowane nazwisko! Niech pan go więcej nie naraża.Do widzenia panie Waverly.Aha, przy okazji, jedna mała rada.Zamiataj trzeba również w kątach!Podwójny dowód- Ale dyskrecja nade wszystko - powiedział pan Marcus Hardman po raz chyba już czternasty.Słowo dyskrecja powracało regularnie w jego wypowiedziach jako niewątpliwy motyw przewodni.Nieduży, zażywny pan Hardman odznaczał się nadzwyczajnie wypielęgnowanymi dłońmi i głosem płaczliwego tenora.Będąc na swój sposób osobistością, z wytwornego życia uczynił swój zawód.Zamożny, choć nie należał do największych bogaczy, w pogoni za przyjemnościami towarzyskimi gorliwie wydawał pieniądze.Kolekcjonerstwo stanowiło jego hobby.Miał duszę zbieracza.Stare koronki, stare wachlarze, wiekowa biżuteria - dla Marcusa Hardmana nie liczyły się rzeczy surowe, bez patyny ani nowoczesne.Przybyliśmy tam, Poirot i ja, na jego usilne prośby.Zastaliśmy drobnego mężczyznę obolałego od niemożności podjęcia decyzji.Z pewnych względów powiadomienie policji było dla niego nie do pomyślenia.Z drugiej strony, nie powiadomić znaczyło pogodzić się z utratą kilku klejnotów z kolekcji.Poirot miał być trzecim, szczęśliwym rozwiązaniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]