Home HomePreston Douglas, Child Lincoln Pendergast 08 Krag ciemnosciBriggs Patricia Mercedes Thompson 08 Niespokojna NocForbes Colin Tweed 08 Zabójczy wirTerry Pratchett 08 Straz! Str15.Rozdział 15 (6)Kirst Hans Hellmut 08 15 t.2 (SCAN dal 801)Saramago Jose Wszystkie imionaClarke Arthur C Tajemnica Ramy (2)Flawiusz Jozef Wojna Zydowska00336, 4f08a3ffedb6cb0ea9f7c559c46546d9
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Palę się już do tego.- Nie strugajcie wariata, Kowalski - powiedział Bock.- Może kapitan zrobił po prostu kawał?- Chyba nie mnie - zawołał Kowalski z godnością.Szef machnął ręką i wszedł do swej kwatery.Kowalski towa­rzyszył mu jak cień.Bawił się wspaniale.- Czego jeszcze chcecie? - zapytał szef gniewnie.- Odsiedzieć swoją karę.Nic poza tym.- Człowieku, Kowalski, ależ z ciebie uparta bestia!- Proszę o wykonanie kary - oświadczył Kowalski z lubo­ścią, wiedział bowiem, jakie teraz pojawią się trudności.Starszy ogniomistrz zostawił Kowalskiego pośrodku izby, ściągnął z haka ciężki płaszcz gumowy i włożył go na siebie.Potem poszedł do szopy i przygotował do startu swój motocykl.Kowalski poszedł za nim również tam.Ustawiwszy się przed nim powiedział: - Na pańskim miejscu kazałbym skontrolować za­wory.Klekocą.- Zejdziesz ty mi z drogi, łobuzie - Bock nacisnął starter.Silnik odezwał się, ale po chwili zamilkł.- Za dużo gazu - stwierdził rzeczowo Kowalski.Bock dał mniejszy gaz, raz jeszcze nacisnął starter i maszyna na nowo ożyła.Czekając, aż się silnik zagrzeje, patrzył nieprzy­chylnie na bombardiera.Ten zbliżył się i powiedział: - Słyszy pan zawory? Klekocą.- Potem dodał śmiejąc się całą gębą.- Uzasadnienie kary przez tego bydlaka było kompletnym gów­nem, co? Niech pan to spokojnie przyzna.Znam się na tym.Ale jeżeli zmienione zostanie choćby jedno słowo, poskarżę się Luschkemu.- Z drogi! - zawołał szef, włączył bieg i ruszył w ostrym tempie.Pożeglował w stronę głównego stanowiska taboru, by odszu­kać Wedelmanna.Nie znalazł go ani na kwaterze, ani na stano­wisku ogniowym.Również ogniomistrz Asch gdzieś wyfrunął.Starszy ogniomistrz szukał dalej, klnąc siarczyście.W końcu zli­tował się nad nim jakiś bombardier i zakomunikował mu ta­jemne hasło: Natasza.Wedelmann i Asch siedzieli w ciasnej izdebce Rosjanki i pili herbatę.Tym razem herbata została nalana do jednakowych, lek­ko oszlifowanych szklanek, o które postarał się porucznik Wedelmann.Mówili o wojnie - dla Nataszy żaden inny temat nie istniał.- Taka wojna - powiedział Asch - to jak jeden wielki wychodek.Każdy musi kiedyś wejść do niego, ale tylko pewien określony rodzaj ludzi czuje się tam dobrze.- Byłoby wskazane - powiedział Wedelmann karcąco - po­sługiwać się trochę bardziej dobranymi wyrazami.- Chyba nie na określenie tego świństwa!- Dla nas - powiedziała Natasza bardzo poważnie - wojna ta, której nie rozpoczynaliśmy, jest patriotycznym obowiązkiem.- I my - oświadczył Wedelmann nie mniej poważnie - trak­tujemy tę wojnę jako narodową konieczność.Nasz atak jest wła­ściwie obroną prewencyjną.- Moi państwo - powiedział Asch złośliwie - kilka lat temu grasował w naszej okolicy morderca-erotoman.To bydlę nazwi­skiem Schlapprosch modliło się zawsze przed dokonaniem zbrodniczego czynu.Był bowiem przekonany, że Bóg chce go mieć takim, jakim jest.Natasza i Wedelmann milczeli.Milczenie to mówiło wyraźnie: nie rozumiesz nas.Siedzieli obok siebie, dość blisko, na wąskim łóżku Nataszy.Ręce ich dotykały się lekko.Nie unikali tego dotknięcia.Ascha, siedzącego naprzeciwko nich na jedynym krześle, które jęczało przy każdym poruszeniu, zdawało się to bawić.W oczach jego lśniła ironia i współczucie.Rozparł się na krześle, założył nogę na nogę.- Moi państwo - powiedział widząc was tutaj oboje, wiem, że wybiła godzina.- Jeżeli chcecie odejść, Asch, nie zatrzymujemy was.- Wy oboje - ciągnął dalej Asch - maszerujecie w nowy czas.Ale każde z was w przeciwnym kierunku.Każde z was jest przekonane, że ma w kieszeni gotowy światopogląd.I co jeszcze gorsze: każde wierzy, że jego światopogląd jest jedynie słuszny.- Naprawdę powinniście odejść, Asch.Zdaje się, że nie czu­jecie się tutaj dobrze.- Jeżeli o mnie chodzi - powiedziała Natalia - to słucham chętnie, interesuje mnie to, co pan mówi.Przekonań moich oba­lić nie można.- Moich także nie - powiedział Wedelmann z zapałem.- I właśnie dlatego pouczanie nas jest zupełnie niepotrzebne.- Przecież to nie żadne pouczanie - odparł Asch z pogod­nym spokojem - to nawet nie próba wyjaśnienia czegoś.Było­by to u was obojga niemożliwe.Bo istnieją dziś mózgi jakby znormalizowane.Siedzicie więc tu, wy czerwoni i brunatni akrobaci partyjni, przypuszczam, że się kochacie, ale miłość między ludźmi jest w waszym świecie sprawą drugorzędną.Na pierw­szym miejscu jest Związek Radziecki albo Rzesza; jedni i drudzy chcą uszczęśliwić świat.Szczęście, które może znaleźć dwoje ludzi, wcale się nie liczy.Po cóż więc, pytam, ludzie płodzą dzieci? By produkować obrońców ojczyzny? Czy może po to, żeby żyć dalej w swoich dzieciach?- Pan nie wie, co to jest ojczyzna - powiedziała Natasza z dumą.- Bronię jej, by później móc żyć w niej spokojnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •