[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wedle informacji przebywał w miasteczku przyfrontowym "w celu załatwienia zlecenia specjalnego".- Ładne stosuneczki! - zawołał Witterer z oburzeniem.- To bardzo do Ascha podobne - wmieszał się Krause.-Zechce zapewne pozostać jak najdłużej u tych dam z zespołu rozrywkowego.Zapewne czuje się tam doskonale.Po wszystkim bowiem, co widziałem.- Cóż to widzieliście takiego?.Krause, któremu nareszcie nadarzyła się sposobność powiedzenia o Aschu tego i owego, ochoczo przystąpił do dosyć szczegółowej relacji.Z wielką fantazją, ale w poprawnym stylu wojskowym, opowiadał o spotkaniu z Aschem w kantynie wojskowej oraz o daleko, jego zdaniem, sięgającym wpływie, jaki ogniomistrz wyraźnie pragnie wywrzeć na pannie Lizie Ebner.- W każdym razie, panie kapitanie, zachowanie jego było tak prowokacyjne, że zastanawiałem się, czy nie wnieść zażalenia.- Napiszcie to w formie meldunku - zarządził Witterer.- Może przyda się w przyszłości.A teraz zajmijcie się odnalezieniem porucznika Wedelmanna.Ma mnie zastąpić.Potem zmobilizujcie Kowalskiego.Pojedziemy do miasta i obejrzymy sobie występ zespołu rozrywkowego.Pierwszy oficjalny występ kabaretu frontowego "Cztery Pingwiny" odbył się w byłym radzieckim Domu Kultury w miasteczku przyfrontowym.Sala, w której dawniej odbywały się prelekcje i przedstawienia teatralne oraz pokazy filmów, była wypełniona już na pół godziny przed rozpoczęciem przedstawienia.Aż pod sufit płynęły wśród wesołego gwaru potężne kłęby dymu.Żandarmeria polowa, nazywana "psami łańcuchowymi", pełniła z marsową miną funkcje przydzielających miejsca na sali.Jeden z "psów" wrzasnął: - Palenie wzbronione!Ktoś z żołnierskiego tłumu odkrzyknął na to: - Chciałbym to zobaczyć na piśmie.Wszystkie sztaby, warsztaty remontowe i kolumny zaopatrzeniowe przysłały liczne delegacje.Widać było również żołnierzy z jednostek frontowych.Tym razem szarże stanowiły większość.Dwa pierwsze rzędy były zarezerwowane dla starszych oficerów.Spodziewano się nawet przybycia dwóch prawdziwych generałów wraz z ich ścisłymi sztabami.Orkiestra pułkowa zaczęła grać skoczne melodie; zdawało się, że wszystkie zostały skomponowane przez Hermsa Niela.Kiedy bęben uderzał "bum, bum", kilku żołnierzy przytupywało do taktu; na twarzach ich malowało się zadowolenie, że robią tyle hałasu.Jeden z "psów łańcuchowych" zawołał znowu: - Palenie wzbronione!Inny wystawił tablicę, na której widniał napis: Palenie wzbronione.Komendant garnizonu.Jeden z szeregowców krzyknął natychmiast: - Komendantowi garnizonu zabrania się palić!Kapitan Witterer kazał podjechać pod boczne wejście.Tu wspaniałomyślnie zwolnił Krausego "na czas trwania przedstawienia" i udzielił urlopu bombardierowi Kowalskiemu.Zostawiwszy Krausego i Kowalskiego udał się na poszukiwanie garderoby.- No więc jazda! - powiedział kapral Krause.- Wchodzimy do środka.- Ja mam urlop - oświadczył Kowalski - więc robię, co mi się podoba.Krause oddalił się mrucząc gniewnie pod nosem.Przy wejściu na salę pokazał bilet wręczony mu przez kapitana Witterera.Wszedł i pełen oczekiwania usiadł w przedostatnim rzędzie.Kowalski spojrzał na swój zegarek i stwierdził, że ma jeszcze trochę czasu.Przez to samo więc boczne wejście, którym posłużył się Witterer, udał się do garderoby.Znalazłszy na drzwiach tabliczkę z napisem "Charlotta" zapukał i wszedł uśmiechając się radośnie.Charlotta ubrana w suknię wieczorową siedziała przed lustrem.- Ma pani dużo fantazji? - zapytał.- Jeżeli tak, proszę sobie wyobrazić, że przyniosłem pani bukiet kwiatów.- Moje ulubione kwiaty to goździki - powiedziała Charlotta obrzucając go lodowatym spojrzeniem.- Zgadła pani! - odparł Kowalski i wyciągnął pustą rękę.- Trzy tuziny!- Ma pan szeroki gest.Prawdziwy kawaler.- Czy po przedstawieniu wolno mi przyjść po panią? - zapytał Kowalski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]