Home HomeChmielowski Benedykt Nowe AtenyChmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)chmielowski benedykt nowe ateny (3)Trollope Joanna Najlepsi przyjacieleJ.Chmielewska 2 Wielki diamentJ.Chmielewska 1 Wielki diamentJoanna.Chmielewska. .Ksiazka.Poniekad.Kucharska.PL.PDF.eBook.(osloskop.net)Chmielewska Joanna Lesio (www.ksiazki4u.prv.pl)Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna nogaKarpyshyn Drew Darth Bane 01 Droga Zagłady
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nowepliki.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Facet się poderwał, wypuszczając z rąk rudą dziew-czynę, ona jakimś sposobem podcięła mu nogi, pojechał na skorupach i usiadł z impe-tem.Dwóch kolejnych uczestników weszło do akcji, barman i gość, najwyrazniej przy-należny do baby z pantoflem.Aukasz nie tracił czasu. Pryskamy!  rozkazał. Aby z tej pułapki, na swobodzie popatrzymy, co dalejbędzie.Zamieszanie trwało, ale przybrało jakieś dziwne oblicze.Zamiast szukać odwetu,wszyscy uczestnicy katastrofy zaczęli się nagle wzajemnie przepraszać z taką intensyw-157 nością, że omal się nie pobili o pierwszeństwo.Baba z pantoflem błagała o przebacze-nie ze łzami w oczach, bykowaty wyrażał skruchę, pomagając znowu podnieść rudą, ru-dej było przykro, że go kopnęła w kostkę, barman przepraszał nie wiadomo za co, a fa-cet od baby z pantoflem żałośliwie usprawiedliwiał znajomą, która wzięła bykowategood tyłu za własnego męża i postanowiła go skarcić.Spóznieni nieco ochroniarze hote-lowi nie mieli tu już nic do roboty.Na to wszystko razem objawiła się nowa postać.Nowa, jak nowa, raczej znajoma.Odstrony toalety nadbiegł zionący gniewem i niepokojem osobnik o ślicznej twarzyczcerozzłoszczonego mopsa.Wścieklec! O, cholera. zdziwił się Aukasz. Do kurwy nędzy, w sraczu człowiek minuty nie może posiedzieć, bo zaraz burdelzrobicie!  wrzasnął zduszonym głosem w kierunku, nie wiadomo, rudej czy bykowa-tego, bo akurat stali tuż obok siebie, objęci jakby uściskiem. To nie ta, ty pawianie!Ruda i bykowaty odepchnęli się wzajemnie ze wstrętem. Nie ja?  wysyczała dziko ruda. To z kim tu jesteś, rekinku? Z tobą, z tobą, nie pieprz! Ale on nie z tobą!Bykowaty milczał.Baba z pantoflem zastygła w geście wkładania obuwia, uczepionaramienia swojego faceta, chciwie wpatrzona w nowy konflikt.Barman usiłował łago-dzić sytuację, wyjaśniając gorliwie, że nastąpił tu pechowy przypadek. Pies go trącał, tego twojego pechowego przypadka  wyraził swoją opinięWścieklec, całkowicie lekceważąc gramatykę. Tam patrz! Wywal te głupie gały!Pięścią z wysuniętym dużym palcem wskazał gdzieś za swoje plecy.Bykowaty po-szedł wzrokiem za gestem, to samo uczynili wszyscy, nie wyłączając ochrony, i oczywi-ście padło na nas, na Aukasza i na mnie.Oraz na ciotkę Izę z wujem Filipem, którzy wła-śnie wchodzili do baru.Bylibyśmy wyszli, nie czekając dalszego rozwoju wydarzeń, Aukasz zagarnął mnie jużramieniem, gdyby nie ta nowa para.Na litość boską, czy naprawdę nie mogli posiedziećw kasynie trochę dłużej.?!Nawet ciotkę Izę odrobinę zastopowało.Siedem par oczu, bo, aczkolwiek Wścieklecstał do nas tyłem, to jednak gapił się jakiś dodatkowy gość, siedzący przy barze niecodalej, musiało mieć potężną siłę.Niczym głowa Gorgony, zamieniająca ludzi w kamień.%7ływy obraz trwał w bezruchu, aż odwrócił się także i Wścieklec i tak samo zamarł jakreszta.Poruszały im się tylko gałki oczne, przenoszone ze mnie na ciotkę Izę i z Auka-sza na wuja Filipa.Przeleciało mi przez myśl, że chyba nawet królowa angielska z całymdworem nie uczyniłaby takiego wrażenia, ciotka Iza powinna być dumna.Okropną ciszę przerwała ruda. Kogo właściwie pokazujesz, rekinku? I komu? Mnie czy swojemu chłopcu na po-syłki? Jeśli o mnie idzie, wolę tego młodszego.158  Zamknij się  warknął Wścieklec głosem stłumionym furią. Barman.!Barmana uruchomiło, w mgnieniu oka znalazł się po drugiej stronie lady.Bykowatygapił się nadal, z tym że teraz już tylko na płeć męską, żeńską chromoląc.Nie intere-sowałam go ani ja, ani ciotka Iza, wyłącznie Aukasz i wuj Filip.Ciotka Iza godnie po-płynęła w głąb baru, wuj Filip podążył za nią.Aukasz z lekkim naciskiem posterowałmną ku wyjściu i prawie pożałowałam, że to obejmowanie ramieniem już się skończy-ło.Chociaż wolałabym może warunki nieco mniej publiczne. Więc to nie Pustynko, tylko ten kretyn  powiedział przy windach. Mam na-dzieję, że się nie rąbnie i nie wezmie twojego wuja za mnie.Chyba tam wrócę. O, nie!  wyrwało mi się nader spontanicznie. Jeśli ty, to i ja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •