Home HomeEsslemont Ian Cameron Imperium Malazańskie 02 Powrót Karmazynowej Gwardii 02Ian Cameron Esslemont Imperium Malazańskie 02 Powrót Karmazynowej Gwardii 01James Wallance Bill Gates i jego imperium MicrWallance James Bill Gates i jego imperium MicrLenin Imperializm jako najwyzsze stadium kapitalizmu (2)Hamdirholm W.ÂŚwidziniewskiGrisham John Wspolnik (3)Nancy Kress Zebracy na koniachCorel PHOTO PAINT (2)Plazy Gilles Prawdziwa Marlena Dietrich (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • styleman.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Ale teraz siedziałem w swoim pokoju i wpatrywałem się w fotografię na ostat­niej stronicy.Na zdjęciu widać było elegancką i czys­tą autostradę Uautoroute A6, którą ciągnęły nie koń­czące się kolumny eleganckich i czystych samocho­dów.Wszystko mnie nagle fascynowało: i białe pasy na jezdni, i duże, wyraźne napisy, i jasne światła la­tarń.Wszystko było umyte, wszystko wyczyszczone, wszystko do siebie pasowało.„Le grand weekend pascal, mówił podpis, est commence".Ludzie mają dość Paryża, chcą odpocząć.To tak daleko, myślałem patrząc na fotografię, jak­by na Wenus.I zabrałem się do sprzątania łazienki pełnej wody.Rano goście hotelowi mogą w barze kupić śniada­nie.O tej porze goście są najczęściej ubrani w dresy.Stoją w kolejce.Panuje zupełna cisza.Jeżeli ktoś chce odezwać się do sąsiada, mówi szeptem.Ta cisza może być czasem myląca, zdradliwa, Bo oto ni z tego, ni z owego wybucha krzyk, wrzask, awantura! Dwie rze­czy cechują takie sytuacje.Pierwsza to zupełna (naj­częściej) irracjonalność przyczyny.O co poszło? Co się stało? Dlaczego? — nie sposób ustalić, nikt nie wie, wszyscy wzruszają ramionami.Atmosfera jest tak na­ładowana konfliktem jak chmura piorunami i najmniej­szy drobiazg może wyzwolić niszczycielskie energie.Druga, że spięcie ma od razu najwyższą temperaturę — nie ma żadnych stopni pośrednich, żadnych przycinków, dąsów, fochów, grymasów, tylko z ciszy — od razu wrzask, jak skok w przepaść! Jakby ta wojna mogła rozegrać się tylko na jednej częstotliwości, ani milimetr niżej, ani wyżej.Trwa to straszne, rozjuszo­ne, nieprzytomne rugatielstwo jakąś chwilę i tak samo nagle jak się zaczęło — gaśnie.Znowu zapada cisza.Znowu jeżeli ktoś chce odezwać się do sąsiada, mówi szeptem.I oto przychodzi moment, kiedy stajemy przed ob­liczem bufetowej.Scena składa się z minimum słów i ma bardzo rzeczowy charakter.Bufetowa patrzy na gościa i milczy — oznacza to, że czeka na zamówie­nie.Nie ma tu żadnych dzień dobry ani co słychać — gość od razu przystępuje do rzeczy.Jeżeli wybór jest jaki taki, mówi: szklanka śmietany, jajko, twaróg, ogó­rek, chleb.Nie mówi dziękuję, nie mówi w ogóle nic zbędne­go.Bufetowa podaje, bierze pieniądze.Też bez słowa.Zamyka kasę i patrzy na następnego gościa.Ludzie jedzą tu szybko, gwałtownie, połykają wszystko w minutę.Choć byłem w barach kilkakrot­nie pierwszy, zawsze wychodziłem ostatni.Ci, którzy przyszli po mnie, zjedli i dawno już poszli.Nie wiem, na ile dochodzi tu do głosu, tak głęboko zakodowane w pamięci zbiorowej, widmo ciągle powracającego głodu, podświadomy lęk, że może już jutro nie będzie nic do jedzenia.Wieczór u Włodzimierza Fiodorowa.Fiodorow to wybitna postać tutejszego świata kultury.Jest re­daktorem naczelnym miejscowego dwumiesięcznika „Zwiezda Wostoka".W piśmie tym czytam reportaż o wsi jakuckiej — Syktiach (latem z Jakucka sześć dni statkiem, Leną, na północ).We wsi panuje gruźlica, kto może ucieka, po bochenek chleba trzeba jechać dwie­ście kilometrów przez bezdroża, przez śniegi, tajgę — do miasteczka Kiusiur.Mieszkanko Fiodorowa (żona, on, dwie córki), bar­dzo zadbane, gustowne, przytulne, ma 30 metrów kwadratowych.Ale żona i córki wyjechały, więc spę­dzamy wieczór sami.Fiodorow urodził się w Jakucji, nad Leną, zna całą republikę, przeszedł ją wzdłuż i wszerz.Nosi w swoim doświadczeniu, w swojej wy­obraźni jakiś świat, który jest mi nie znany i niedostęp­ny.Tajga, rzeki, jeziora — nigdy tam nie byłem, nie wiem, co człowiek czuje po zabiciu niedźwiedzia albo kiedy chodzi głodny i nagle złapie wielką rybę.Ciągle mam na końcu języka pytanie o Jakutów i jakoś mi niezręcznie to pytanie postawić.W Jakucji Jakuci są w mniejszości, jest ich 400 tysięcy.Jakie są ich stosunki z Rosjanami? Rosjanie są tu dopiero od XVII wieku.Dopiero i zarazem — już.Czy Fiodorow uważa, że jest tu jakiś problem? Czy uważa, że istnieje coś takiego, jak sytuacja kolonialna? Kolonialna zależ­ność i wyzysk?Jak to! odpowie Fiodorow, Jakucja to jego kraj, tu się urodził i wychował, tu mieszka i pracuje.Jest to ar­gument Afrykanerów z Południowej Afryki: tam się urodzili, nie mają innej ojczyzny! Poza tym Rosjanie i Jakuci są tu jednakowo wyzyskiwani, a wyzyskuje ich wielkie państwo-Imperium.To ono zabiera im dia­menty i każe mieszkać w Założnej.Jakucja mimo upływu lat jest pełna świeżego bólu.Było tu wiele łagrów, głównie przy kopalniach złota [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •