[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jazon szedł bez obawy.Zbliżył się do potworów, jakby nie czuł zatrutego ich tchnienia, śmiałą ręką podgiął im karki pod jarzmo, założył do pługa i tak pędził przez pole.Zdumieli się Kolchowie.Grecy wydali okrzyk radości.Gdy pole już było zorane, bohater zasiał na nim zęby smocze.W kilka chwil potem z jadowitej gleby wyrósł zastęp zbrojnych mężów, którzy swój oręż skierowali przeciw królewiczowi z Jolkos.Znów nie uląkł się, lecz porwawszy głaz ogromny, rzucił go w sam środek synów smoczych.I oto dziw niewymowny: ci, którzy przed chwilą szli ławą na niego, zwrócili się teraz ku sobie i zaczęli walczyć z zaciekłością nieubłaganych wrogów.Zanim słońce zaszło, już wszyscy leżeli martwi na ziemi, z której przed kilku godzinami powstali.Wówczas przerwano szranki dzielące lud od majdanu.Towarzysze ściskali i całowali Jazona, Kolchowie zaś w niemym podziwie patrzyli na pięknego młodzieńca, co w tym dniu zdobył sławę nieśmiertelną.Jeden Herakles coś mruczał i potrząsał głową.Zdawało się, że czemuś nie dowierza.Jazon unikał jego wzroku, albowiem te wątpliwości były słuszne.Królewicz z Jolkos dokonał wszystkiego z pomocą kobiety.Córka Ajetesa, Medea, zakochała się w nim, jak niegdyś Ariadna Minosówna w Tezeuszu.Zakochała się od pierwszego wejrzenia, gdy wszedł na dwór ojca śmiały, urodziwy i taki inny niż mężczyźni, których widziała dotychczas.Była czarodziejką i dopomogła wybrańcowi swego serca: dała mu balsam cudowny.Jazon namaścił nim ciało i uczynił je odpornym na rany i poparzenia.Siła nadludzka weszła w jego członki, a zioła magiczne sprawiły, że nie szkodził mu zatruty oddech potworów.Bez niej nie zdołałby nigdy zwyciężyć byków spiżowych ani wziąć złotego runa ze świętego gaju Aresa.Jazon poszedł tam w nocy.Na rozłożystym odwiecznym dębie wisiała skóra boskiego baranka, świecąc w ciemności jak niebo gwiaździste.Przy drzewie czuwał smok, który nigdy nie spał.Bohater oblał go odwarem z traw czarnoksięskich i trzykrotnie wypowiedział słowa nieodparte, które morze wzburzone i wezbrane rzeki wstrzymują.Medea była przy nim.Szła z niej moc wielka i pod urokiem jej oczu, słów magicznych i odwaru z ziół czarodziejskich sen zamknął powieki gada.Smok rozciągnął się w migotliwej nieskończoności swych zwojów, niby fala, która bezszelestnie kładzie się na wybrzeżu.W tej chwili Jazon uciął mu głowę i zdarł z drzewa złote runo.Nasz zacny Klonowic nie mógł darować Jazonowi, że dla baraniego futerka puścił się w długie, zamorskie wędrowanie, i wypisał mu we Flisie wiersz uszczypliwy:Czarownica to Medea sprawiła,Że go tą złotą wełną nabawiła.Rozkoszny Jazon bywszy bohatyrzemZostał kusznirzem.Jazon, oczywiście, był innego zdania.Z dumą i radością uwoził z Kolchidy złote runo, a z nim cieszyła się Medea, która uciekła z domu ojca.Wypłynęli wczesnym rankiem.Około południa dostrzegli na widnokręgu okręt, za nim drugi, trzeci, całą flotę.Król Ajetes ścigał Argonautów.Statki kolchidzkie zbliżały się coraz bardziej.Wówczas Medea zabiła swego brata, małego Absyrtosa, którego uciekając porwała z domu, ciało pokrajała na kawałki i rozrzuciła je po morzu.Gdy Ajetes ujrzał na falach członki syna, zatrzymał okręty, aby je pozbierać.Tymczasem szybka Argo odpłynęła daleko.Nikt nie dziękował czarodziejce za wybawienie.Zgroza ogarnęła bohaterów.Dzeus, mszcząc niesłychaną zbrodnię, odwrócił się od Argonautów.Zaczęły się dni klęski i bezpłodnego wędrowania.Niewielką przestrzeń, dzielącą brzegi Azji od Grecji, przemierzali wiele lat, odpychani od powrotu burzą lub groźną przygodą.Nie było po prostu miasta, na zachodzie czy północy, które by nie przechowało o nich jakiegoś wspomnienia: tu wznieśli świątynię, ówdzie ustanowili igrzyska, gdzie indziej stoczyli bitwę z dzikimi plemionami.Wracali okryci chwałą.Całe Jolkos wybiegło na powitanie Jazona.W tłumie zebranych brakło tylko starego ojca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]