Home Homec5 9aw. Jan Od Krzy c5 bca Dzie c5 82a0199291454.Oxford.University.Press.USA.Values.and.Virtues.Aristotelianism.in.Contemporary.Ethics.Jan.2007corneille pierre, racine jan baptiste tragedieHerrmann Hors Jan Pawel II zlapany za slowoHerrmann Horst Jan Pawel II zlapany za slowoŒw. Jan od Krzyża – DZIEŁA WSZYSTKIEBahdaj Adam Trzecia granicaD'Amato Brian Królestwo Słońca 01 1(27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generała Samsonowa tom 2R 00 07
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam0012.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Gdy tak zatapiałem się w moich marzeniach, rozmowa szła zwy-kłym trybem, ja zaś odpowiadałem bez związku na pytania, jakie mizadawano.Nadto odzywałem się zawsze cierpko, nierad, że przerywa-no ml moje marzenia.W tak dziwny sposób zachowywałem się, przychodząc gdzie wodwiedziny.Na przechadzkach ogarniało mnie równe szaleństwo; jeże-NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG195li miałem potok do przebycia, brnąłem w wodzie po kolana, zostawia-jąc kamienie dla mojej żony, która wspierała się na moim ramieniu,wynagradzając te starania boskim uśmiechem.Dzieci kochałem do sza-leństwa.Gdy jakie spotkałem, pożerałem je pieszczotami, kobieta zaśkarmiąca niemowlę piersią wydawała mi się arcydziełem stworzenia.To mówiąc wicekról zwrócił się do mnie i rzekł z powagą i czuło-ścią zarazem: Pod tym względem nie zmieniłem dotąd uczuć i spodziewam się,że nieporównana Elwira nie pozwoli.by krew jej dzieci została skażo-na nieczystym mlekiem mamki.Wyrazy te zmierzały mnie więcej, niż możecie sobie wyobrazić,Złożyłem ręce, mówiąc: Jaśnie oświecony panie, racz nigdy nie wspominać mi o tych rze-czach, gdyż nic z tego nie rozumiem. Mocno ubolewam, anielska Elwiro  odparł wicekról  że pozwo-liłem sobie urazić twoją skromność.Przystępuję teraz do dalszego cią-gu mojej historii i przyrzekam nie wpadać więcej w podobne błędy.Po tych słowach tak dalej mówił: Roztargnienia te sprawiły, że w Grenadzie uważano mnie zaobłąkanego, jakoż w istocie towarzystwo niezupełnie się myliło.Wy-razniej mówiąc, wydawałem się obłąkanym dlatego, że szaleństwo mo-je odmienne było od obłędów reszty grenadczyków; mógłbym zaśuchodzić za rozsądnego, gdybym był jawnie ogłosił się opętanymwdziękami której z moich współobywatelek.Ponieważ jednak podobnemniemania nie mają w sobie nic pochlebnego, postanowiłem przeto najakiś czas opuścić ojczyznę.Były jeszcze inne powody, które mnie dotego skłaniały.Chciałem być szczęśliwym z moją żoną, i tylko przeznią szczęśliwym.Gdybym był ożenił się z jaką rodaczką, ta, stosowniedo zwyczajów, musiałaby przyjąć hołdy jednego z embebecidów, któryto stosunek, jak zauważyłyście, bynajmniej nie zgadzał się z moimsposobem myślenia.Powziąwszy zamiar wyjazdu, udałem się na dwór madrycki, ale itam znalazłem te same mdłe grzeczności, pod innymi tylko nazwami.Miano embebecidów, które z Grenady przeszło dziś do Madrytu, niebyło tam jeszcze wówczas znane.Damy dworu nazywały wybranych,chociaż nieszczęśliwych kochanków cortejo, innych zaś, z którymi su-rowiej się obchodziły i zaledwie raz lub dwa razy na miesiąc wynagra-dzały uśmiechem, galan.Pomimo to wszyscy bez różnicy nosili barwywybranej piękności i galopowali przy jej powozie, co taki kurz podno-NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG196siło co dzień w Prado, że niepodobna było mieszkać na ulicach przyty-kających do tego czarownego miejsca przechadzki.Nie miałem ani odpowiedniejszego majątku, ani dość sławnego na-zwiska, ażeby zwrócić na siebie uwagę u dworu; wszelako dałem siępoznać ze zręczności, jaka okazywałem w walkach byków.Król kilkarazy przemówił do mnie, grandowie zaś uczynili mi zaszczyt poszuki-wania mojej przyjazni.Znałem się nawet z hrabią Rovellasem, ale ten,pozbawiony przytomności, nie mógł mnie widzieć, gdy wyratowałemgo od śmierci.Dwóch jego dojeżdżaczy dobrze wiedziało, kim jestem.ale snadz wówczas zaprzątnięci byli czym innym, inaczej nieomieszkaliby żądać ośmiuset pistolów nagrody, jaką hrabia przyrzekłtemu, który mu odkryje nazwisko jego wybawcy.Pewnego dnia, obiadując u ministra skarbu, znalazłem się obok donHenryka de Torres, męża pani, który za swymi sprawami przybył doMadrytu.Po raz pierwszy miałem zaszczyt rozmawiać z nim, ale po-stać jego wzbudzała zaufanie, wkrótce więc naprowadziłem rozmowęna ulubiony przedmiot, to jest na miłość i małżeństwo.Zapytałem donHenryka, czy damy w Segowii mają także swoich embebecidów, corte-jów i galanów. Bynajmniej  odpowiedział  zwyczaje nasze nie wprowadziłydotąd osób tego rodzaju.Gdy kobiety nasze idą na przechadzkę w alejęzwaną Zocodover.zwykle przez pół są zasłonięte i nikt nie odważa sięprzystępować do nich, bez różnicy, czy idą pieszo, czy też jadą pojaz-dem.Nadto w domach naszych przyjmujemy tylko pierwsze odwiedzi-ny, tak mężczyzn jak i kobiet.Te ostatnie przepędzają wieczory na bal-konach, mało co wzniesionych nad ulicą.Mężczyzni wtedy zatrzymująsię i rozmawiają ze znajomymi.młodzież zaś, zwiedziwszy jeden bal-kon po drugim, kończy wieczór przed domem, gdzie jest panna wyda-niu. Z tym wszystkim  dodał don Henryk  ze wszystkich balkonówSegowii mój najliczniej bywa odwiedzany.Siostra mojej żony.Elwirade Noruńa.nie tylko posiada niezwykłe zalety mojej małżonki, ale po-nadto odznacza się urodą, przewyższającą wdzięki wszystkich znanychmi kobiet.Mowa ta uczyniła na mnie silne wrażenie.Osoba tak piękna, obda-rzona tak rzadkimi przymiotami, i z kraju, gdzie nie było embebeci-dów, zdała mi się przeznaczona przez niebo dla mojego szczęścia.Kil-ku segowczyków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •