[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wielu nadal nosi tatuaż albo bliznę po nim.A reszta, no cóż.W rodzinnych miastach czeka na nich chłosta lub stryczek, a może nawet jedno i drugie.Kilka dni temu wspomniałeś o królu dla nas, piratów.Nie jesteś pierwszym, który mówi na ten temat, gadają o nim także handlarze.Burmistrze, radni, królowie, strażnicy.O nie, tam, skąd pochodzimy, było ich zbyt wielu i większość z nas właśnie z powodu tych ludzi uciekła z rodzinnych miast.Żaden z nas nie chce, by ktoś mu mówił, co ma robić, a czego nie.Wystarczy, że mamy kapitana na statku.Błagam, wybacz mi moją szczerość, panie.- Nie obraziłem się, Sorcorze.Wiedz wszakże, iż anarchia to tylko niezorganizowane ciemiężenie jednych przez drugich.- Kennit z uwagą obserwował twarz Sorcora.Chwilowe zakłopotanie mata uświadomiło mu, że użył niewłaściwych słów.Najwyraźniej nie miał wprawy w omawianiu takich idei.Uśmiechnął się przyjaźnie.- Tak w każdym razie twierdzą niektórzy.Wierzę w moich piratów, ale wiem, że potrzebują prostszych słów.Sam pomyśl, jak wygląda teraz Łupogród? Panują tu kolejni tyrani.Pamiętasz, jak Podee i jego banda napadali i okradali ludzi? Było pewne, że jeśli jakiś marynarz zejdzie na brzeg samotnie, jeszcze przed północą zostanie pobity i obrabowany.Najlepszym, czego mógł oczekiwać, była bijatyka ze zgrają Podee'a.Ostatecznie zebrali się piraci z trzech statków i rozprawili ze złodziejami.W przeciwnym razie rozboje byłyby nadal.A w chwili obecnej.słyszałem, że w co najmniej trzech tawernach można oberwać pałką.To pewne jak miłość od płatnej dziewki.Nikt nie walczy z tym mrocznym procederem.Martwić się musi tylko człowiek, który został ogłuszony i okradziony.- Zerknął ukradkiem na mata.Mężczyzna zmarszczył czoło i zamyślony kiwał głową.Kennit poczuł dreszcz, kiedy uświadomił sobie, że marynarz za sterem także przysłuchuje się ich rozmowie.Kiedy indziej skarciłby go, lecz teraz niemal go to ucieszyło.Niestety Sorcor dostrzegł wzrok sternika w tym samym momencie, co kapitan.- Hej, ty, uważaj tam! Masz trzymać statek na kursie, a nie podsłuchiwać zwierzchników!Mat podskoczył do marynarza, jak gdyby chciał go uderzyć.Sternik wykrzywił twarz i czekał na cios, ale się nie poruszył.Kennit zostawił Sorcora, który wymyślał marynarzowi od leniwych głupców, i ruszył przed siebie.Deski pokładu były do białości wypolerowane piaskiem i kamieniem.Wszędzie, gdzie spojrzał, dostrzegał efekty dokładności i pracowitości swoich ludzi.Każdy marynarz coś robił, a wszystkie nieużywane akurat sprzęty skrupulatnie spakowano.Kennit w zadumie pokiwał głową.Nie tak tu wyglądało, gdy pięć lat temu obejmował dowództwo statku.“Marietta” była wówczas tak zaniedbaną starą balią, jak większość innych pirackich statków.A poprzedni kapitan, który powitał Kennita na pokładzie przekleństwem i źle wycelowanym ciosem, niewiele się odróżniał od swej niechlujnej, kiepskiej załogi.Wszyscy wyglądali jak stado brudnych kundli.Ale młody pirat wybrał właśnie “Mariettę” na swoją siedzibę.Mimo widocznych lat zaniedbania i kiepsko połatanych żagli na rejach, była piękna.A jej kapitan nadawał się tylko do obalenia.Kennit zrozumiał to natychmiast.Człowiek, który pozwala swemu matowi na przekleństwa i awantury, jest skończony.Jego rządy dobiegły już końca.Pozbycie się go zabrało młodemu piratowi siedemnaście miesięcy, a dodatkowe cztery poświęcił na wyrzucenie jego mata.Odkąd został dowódcą “Marietty”, marynarze wręcz cisnęli się do niego.Starannie wybrał spośród nich Sorcora i uczynił go swoim lojalnym podwładnym.Potem wyprawili się na otwarte morze, daleko od lądu, by przetestować załogę.Dobierali marynarzy niczym pokerzysta, który odrzuca kiepskie karty.Ponieważ tylko oni dwaj umieli odczytywać morskie mapy i ustalać kurs, raczej nie groził im wybuch buntu wśród załogi.Kennit nie pozwolił surowemu matowi znęcać się nad ludźmi.Wierzył wszakże, że większości marynarzy najbardziej odpowiada twardy dowódca.A jeśli jest wytrawnym kapitanem, uczy podwładnych schludności i zapewnia im bezpieczeństwo, marynarze powinni być absolutnie zadowoleni.I taka też stała się jego załoga.Ci ludzie pożeglowaliby dla niego na koniec świata.W chwili, gdy Kennit wprowadził statek do tak odległego portu, że nawet Sorcor nie rozumiał języka jego mieszkańców, “Marietta” miała już wygląd wymuskanego, małego statku handlowego i marynarzy, którzy podrywali się na jedno spojrzenie kapitana lub mata.W porcie młody pirat zapędził swą starannie dobraną załogę do ostatnich prac remontowych.Później “Marietta” popłynęła wzdłuż wybrzeża i przez miesiąc marynarze oddawali się piractwu, łupiąc małe porty w nieznanej krainie.Statek wrócił do Łupogrodu wyładowany egzotycznymi towarami i obcymi monetami.Przedstawiciele załogi, którzy wrócili wraz z Kennitem, byli bogaci jak nigdy i lojalni jak psy.Podczas tego jednego rejsu kapitan zdobył statek, reputację i fortunę.Właśnie wtedy, schodząc do doków Łupogrodu, zdał sobie sprawę z życiowych ambicji i cała jego duma z dotychczasowych dokonań rozwiała się w dym.Obserwował, jak jego piraci wchodzą do doków dumni jak pawie i niczym możni panowie ubrani w jedwab; każdy trzymał torby ciężkie od pieniędzy, kości słoniowej i osobliwej w formach biżuterii.Kennit wiedział, że jego załoga składa się z typowych marynarzy i że w kilka godzin ich zdobycze pochłonie Łupogród.I nagle nieskazitelnie czyste pokłady, starannie uszyte żagle i świeża farba “Marietty” wydały mu się triumfem tak chwilowym i płytkim jak majątek jego piratów.Odprawił wówczas Sorcora i zamiast spędzić tydzień w porcie, pił samotnie w półmroku swej kajuty.Nigdy się nie spodziewał, że sukces może go tak przygnębić.Poczuł się oszukany.Minęły miesiące, zanim otrząsnął się z tego zniechęcenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]