Home HomeW pustyni i w puszczy SienkiewiczKRZYŻACY tom I H. SienkiewiczPan Wolodyjowski SienkiewiczBez dogmatu SienkiewiczHenryk Rzewuski Pamištki SoplicyPajak Henryk Prosto w slepiaKryptografia Miroslaw Kutylowski, Willy B. Strothmann(1)Peter Zarrow China in WarDefoe D. Przygody Robinsona Kruzoe (2)Cornwell Bernard Trylogia Arturiańska Tom 1 Zimowy Monarcha (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • urodze-zycie.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Legło tam na placu kilka tysięcy kozactwa i ich to właśniechciał stary Burłaj pomścić, a przynajmniej zamek na powrót odebrać.Kuna jednak powiadał, że ostatnie rozkazyChmielnickiego, aby na Wołyń iść, przeszkodziły tym zamiarom i że Baru nie będą na teraz oblegali, chybabyTatarowie koniecznie chcieli. A co, panie Michale?  mówił na drugi dzień Zagłoba  Bar przed nami i mógłbym tam po raz drugikniaziównę schronić, ale niech go tam kaduk zje! Nie wierzę już ani Barowi, ani żadnej fortecy od czasu, jakhultajstwo ma więcej armat niż wojska koronne.To mnie jeno niepokoi, że jakoś chmurzy się koło nas. Nie tylko się chmurzy  odrzekł rycerz  ale już burza za nami wali, to jest Tatary i Burłaj, który, gdyby nasdogonił, wielce byłby zdziwiony, iż nie ku Kijowu, ale w przeciwną stronę zdążamy.  I gotów by nam inną drogę pokazać.Niechże mu diabeł wpierw pokaże, który szlak najprościej do piekłaprowadzi.Zróbmy układ, panie Michale: z hultajstwem już ja będę sobie za nas wszystkich radził, ale z Tatary niech będzie twoja głowa. Aatwiejże waćpanu z hultajami, którzy nas za swoich biorą  odpowiedział Wołodyjowski. Co do Tatarów,jedyna teraz rada jak najprędzej uciekać, aby z matni póki czas się wyśliznąć.Konie dobre, gdzie się zdarzy,musimy po drodze kupować, aby te zawsze były świeże. Starczy i na to trzosik pana Longina, a jak nie starczy, to Rzędzianowi Burłajowy odbierzemy  a teraznaprzód!I jechali jeszcze śpieszniej, aż piana okrywała boki bachmatów i spadała jak płaty śniegowe na step zielony.Przebyli Derłę i Ladawę.W Barku zakupił pan Wołodyjowski nowe bachmaty, starych nie rzucając, bo te, które odBurłaja mieli w darze, wielkiej były krwi, więc zachowano je na luzne  i szli naprzód, coraz krótsze czyniącprzystanki i noclegi.Zdrowie dopisywało wszystkim wybornie i Helena, choć zmęczona podróżą, czuła, że jej zdniem każdym coraz więcej sił przybywa.W jarze pędziła życie zamknięte i prawie nie opuszczała swojejwyzłoconej komnaty, nie chcąc spotykać się z bezwstydną Horpyną i słuchać jej rozmów i namów  teraz zaśświeże powietrze stepowe wracało jej zdrowie.Róże zakwitły na jej policzkach, słońce przyciemniło jej twarz, aleza to oczy nabrały blasków, i gdy czasem wiatr zwichrzył jej włosy na czole, rzekłbyś: Cyganka jaka, najcudniejszaworożycha albo cygańska królewna jedzie stepem szerokim  przed nią kwiaty, a za nią rycerze!.Pan Wołodyjowski z wolna się z jej nadzwyczajną urodą oswajał, ale że zbliżała ich podróż, więc się na koniec ioswoił.Odzyskał wówczas mowę i wesołość i często, tocząc przy niej koniem, opowiadał o Aubniach, a najwięcej oswojej ze Skrzetuskim przyjazni, bo zauważył, że tego rada słucha.Czasem też się i drażnił z nią mówiąc: Bohuna-m przyjaciel i do niego waćpannę wiozę.A ona ręce składała niby z wielkiego strachu i nuż się słodkim głosem prosić: Nie czyńże tego, luty rycerzu, lepiej od razu mniej zetnij. O, nie może być! już tak uczynię!  odpowiadał srogi rycerz. Zetnij!  powtarzała kniaziówna mrużąc swe śliczne oczy i wyciągając ku niemu szyję.Wówczas mrówki poczynały chodzić po krzyżach małemu rycerzowi. Idzie do głowy ta dziewka, jak wino! myślał sobie  ale się nim nie upiję, bo cudze  i wstrząsał się tylko poczciwy pan Michał, i koniem naprzód ruszał.A gdy już w trawy jak nurek w wodę pornął, zaraz mrówki z niego opadały i całą uwagę na drogę zwracał: czybezpieczna, czy dobrze jadą i czyli skąd jaka przygoda się nie zbliża? Więc wspinał się na strzemionach, żółtewąsiki nad falę traw wytykał i patrzył, wietrzył, słuchał jak Tatar, kiedy to w Dzikich Polach wśród burzanówmyszkuje.Pan Zagłoba również był najlepszej myśli. Aatwiejże nam teraz umykać  mówił  niż wtedy nad Kahamlikiem, kiedyśmy to musieli jak psi, piechotą, zwywieszonymi językami drałować.Ozór mi w gębie tak wtedy wysechł, że mógłbym był nim drzewo strugać, aninie, chwalić Boga, i odpocznienie na noc bywa, i jest czym gardło od czasu do czasu odwilżyć. A pamiętasz waszmość, jakeś to mnie na ręku przez wodę przenosił?  mówiła Helena. Będziesz i ty miała, daj Boże doczekać, kogo na ręku nosić: Skrzetuskiego w tym głowa! Hu! hu!  śmiał się Rzędzian. Zaniechaj waść, proszę  szeptała kniaziówna płonąc i spuszczając oczy.Tak to oni ze sobą na stepie rozmawiali, aby czas drogi skrócić.Na koniec za Barkiem i Jołtuszkowem wstąpiliw kraj zębami wojny świeżo poszarpany.Tam grasowały dotychczas kupy zbrojne hultajstwa, tam też niedawno ipan Lanckoroński palił i ścinał, bo dopiero przed kilkunastoma dniami do Zbaraża się cofnął.Dowiedzieli się teżnasi podróżni od miejscowych ludzi, że Chmielnicki z chanem ruszyli wszystkimi siłami przeciw Lachom, a raczejprzeciw regimentarzom, których wojska się buntują i nie chcą inaczej służyć, jak pod buławą Wiśniowieckiego.Przepowiadano przy tym ogólnie, że teraz pewno już przyjdzie na pohybel, czyli na ostateczny koniec Lachom alboKozakom, gdy się bat ko Chmielnicki z Jaremą spotkają.Tymczasem cały kraj był jakoby w ogniu.Wszystkoporywało za broń i ciągnęło na północ, by się z Chmielnickim połączyć.Z dołu, od Niżu Dniestrowego, walił Burłajz całą potęgą, a po drodze zrywały się wszystkie pułki z załóg, postojów i z pastwisk, bo wszędy przyszły rozkazy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •