Home HomeKesey Ken Lot nad kukulczym gniazdemKen Kesey Lot Nad Kukulczym GniazdemKen Kesey Lot nad kukulczym gniazdem (2)McClure Ken Spirala pandoryMcClure Ken DawcaJan Nowicki Między niebem a ziemišTierney Elizabeth Doskonalenie miedzyludzkiej kom (2)Chandler Raymond Hiszpanska krewBenchley Peter GłębiaEddings Dav
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gotmax.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Gdy szli polami ku rzece, przypomniała sobie, co odczuwała na tej samejścieżce zeszłego lata: niepokój, dezorientację, podniecenie i determinację.Dum-na była, że tak dobrze sobie poradziła, ale i zadowolona, że przygoda dobiegakońca.W miarę jak zbliżał się moment konfrontacji, czuła się coraz bardziej spię-ta, chociaż bez przerwy wmawiała sobie, że nie ma nic do ukrycia, nie musi sięniczego wstydzić i niczego obawiać.Przebrnęli rzekę w bród w miejscu, gdzierozlewała się szeroko na skalnej płycie, a potem wspięli stromą, krętą ścieżką naszczyt urwiska, wznoszącego się na drugim brzegu.Tam przysiedli na ziemi z no-gami zwieszonymi nad przepaścią.Sto stóp pod nimi rwała Rzeka Pięciu Lwów,przeciskając się między głazami i pieniąc ze złością na progach.Jane patrzyła naDolinę.Widziała ziemie uprawne pocięte kanałami irygacyjnymi i ścianami ka-miennych tarasów.Jasne, zielonozłote kolory dojrzewających zbóż upodabniały114 te pola do kawałków barwnego szkła z rozbitej zabawki.Tu i ówdzie ten sielskikrajobraz szpeciły wyrządzone przez bomby zniszczenia  zburzone mury, za-blokowane kanały, kratery gliny pośród falujących łanów.Pojawiająca się gdzie-niegdzie okrągła czapka albo ciemny turban świadczyły, że niektórzy mężczyzni,korzystając z okazji, że Rosjanie wprowadzili swoje odrzutowce na noc do hanga-rów i odczepili od nich bomby, wyszli już do pracy przy zbiorze plonów.Okutanegłowy lub drobniejsze postacie należały do kobiet i starszych dzieci, pomagają-cych w polu do zapadnięcia ciemności.Po drugiej stronie Doliny ziemie uprawneusiłowały wspiąć się pod dolne partie góry, ale szybko ustępowały miejsca ska-listym nieużytkom.Ze skupiska chat po lewej unosiły się w niebo dymy kilkupalenisk, proste jak narysowane ołówkiem, dopóki nie rozproszył ich w górze lek-ki wietrzyk.Ten sam wietrzyk przynosił nierozróżnialne strzępy rozmów kobietkąpiących się w górze rzeki, za zakrętem.Głosy miały przytłumione i nie by-ło słychać serdecznego śmiechu pogrążonej w żałobie Zahary.A wszystko przezJean-Pierre a.Ta myśl dodała Jane odwagi. Chcę, żebyś zabrał mnie do domu  odezwała się nagle.W pierwszej chwili zle ją zrozumiał. Dopiero co z niego wyszliśmy  powiedział z irytacją, potem spojrzał nanią i czoło mu się wygładziło. Och  wyrwało mu się.W jego głosie rozbrzmiewała nutka niewzruszoności, którą Jane uznała za zło-wrogą i uświadomiła sobie, że postawienie na swoim nie przyjdzie jej chyba ła-two. Tak  powtórzyła stanowczo:  Do domu.Objął ją ramieniem. Ten kraj załamuje czasami ludzi  powiedział.Nie patrzył na nią, lecz narwącą w dole, daleko pod ich stopami wodę. Teraz, krótko po porodzie, jesteśszczególnie podatna na depresję.Za kilka tygodni stwierdzisz. Nie traktuj mnie protekcjonalnie!  przerwała mu.Nie zamierzała pozwo-lić, aby zbył ją takimi nonsensami. Zachowaj te frazesy dla swoich pacjentów. W porządku. Cofnął rękę. Przed wyjazdem zadecydowaliśmy, żepozostaniemy tutaj przez dwa lata.Zgodziliśmy się co do tego, że krótkie wypra-wy są bezsensowne, bo mnóstwo czasu i pieniędzy traci się na szkolenie, po-dróż i aklimatyzację.Postanowiliśmy dokonać czegoś naprawdę pożytecznegoi w związku z tym skazaliśmy się dobrowolnie na dwuletnie zesłanie. A potem urodziło nam się dziecko. To nie był mój pomysł! Tak czy inaczej, zmieniłam zdanie. Nie masz prawa do zmiany zdania. Nie jestem twoją własnością!  wyrzuciła z siebie ze złością. Wcale tego nie twierdzę.Skończmy tę dyskusję.115  Dopiero ją zaczęliśmy  powiedziała.Jego postawa doprowadzała ją do białej gorączki.Rozmowa przerodziła sięw spór na temat jej praw jako jednostki i coś nie pozwalało jej przeważyć szalizwycięstwa na swoją korzyść poprzez wyjawienie mu, że wie o jego szpiegow-skiej działalności.W każdym razie jeszcze nie teraz; pragnęła, by przyznał, żejest wolna i może o sobie decydować. Nie masz prawa mnie ignorować aniprzechodzić do porządku dziennego nad moimi życzeniami  powiedziała.Chcę stąd wyjechać jeszcze tego lata. Odpowiedz brzmi: nie.Podjęła próbę przemówienia mu do rozsądku. Jesteśmy tu już rok.Dokonaliśmy już czegoś pożytecznego.Kosztowało tonas też wiele wyrzeczeń, więcej niż się spodziewaliśmy.Czy nie dosyć zrobili-śmy? Zgodziliśmy się na dwa lata  powtórzył uparcie. To było dawno temu i przed przyjściem na świat Chantal. A zatem wyjedzcie we dwie i zostawcie mnie tutaj.Jane rozważała przez chwilę tę propozycję.Podróż z konwojem do Pakistanuz dzieckiem na ręku była trudna i niebezpieczna.Bez męża byłby to koszmar.Ale taka możliwość istniała.Oznaczałoby to jednak pozostawienie Jean-Pierre ana miejscu.Mógłby dalej zdradzać trasy konwojów i każdego tygodnia ginęlibynastępni mężowie i synowie z Doliny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •