Home HomeFollet Ken Wejsc miedzy lwy (2)Follet Ken Na skrzydlach orlow scrFollet Ken Wejsc miedzy lwyFollett Ken Na skrzydlach orlowMcClure Ken Spirala pandoryFollet Ken Na skrzydlach orlowMcClure Ken DawcaNorton Andre Lot ku planecie YiktorTematy NiebezpiecznePowell Tag & Judith Panowanie nad umysłem
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam0012.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Jezu, Turkle, co ty tu robisz? - McMurphy usiłował nadać swojemu głosowi srogie brzmienie, ale jednocześnie ledwo po­wstrzymywał się od śmiechu.- Wyłaź natychmiast i zobacz, czego chce ta baba.Co sobie pomyśli, jak cię nie znajdzie?- Nasz koniec się zbliża - oznajmił Harding i usiadł.- Niech Allah będzie nam litościwy.Turkle otworzył drzwi, wysunął się na zewnątrz i podszedł do dyżurnej.Zjawiła się, żeby sprawdzić, po co palą się światła.Dlaczego zapalił wszystkie lampy na oddziale? Turkle odparł, że wcale nie zapalił wszystkich; w sypialni i w toalecie są zga­szone.Oświadczyła, że to wcale nie tłumaczy, dlaczego inne się palą; po co je włączył? Turkle nie wiedział, co odpowiedzieć - w ciszy, która zapadła, usłyszałem gdzieś w pobliżu brzęk po­dawanej butelki.Dyżurna powtórzyła pytanie, a wtedy Turkle odparł, że sprzątał.Czemu więc, skoro dbanie o czystość w toa­lecie należało do jego obowiązków, akurat tam było ciemno? Gdy czekaliśmy, co Turkle wymyśli tym razem, znów rozległ się brzęk butelki.Dotarła do mnie; pociągnąłem długi haust, żeby uspokoić nerwy.Słyszałem, jak Turkle przełyka na kory­tarzu ślinę, chrząka i wzdycha, szukając odpowiedzi.- Zgłupiał do reszty - syknął McMurphy.- Jeden z nas musi iść mu pomóc.Ktoś za mną spuścił wodę i drzwi się otworzyły; w świetle wpadającym z korytarza zobaczyłem Hardinga, który wychodził z toalety, podciągając spodnie od piżamy.Dyżurnej dech zaparło na jego widok, Harding zaś powiedział, że bardzo przeprasza, ale jej nie widział, bo jest ciemno.- Wcale nie jest ciemno.- Miałem na myśli toaletę.Zawsze gaszę światło, żeby mieć lepsze wypróżnienie.To przez te lustra; kiedy pali się światło, wydaje mi się, że siedzą za nimi sędziowie radzący nad tym, jak mnie ukarać, jeśli mi się nie powiedzie.- Ale sanitariusz Turkle powiedział, że właśnie tam sprzątał.- I mogę dodać od siebie, że robił to doskonale, jeśli wziąć pod uwagę, że niełatwo jest sprzątać w ciemnościach.Chce siostra zobaczyć?Pchnął nieco drzwi; smuga światła przecięła posadzkę.W szparze mignęła mi sylwetka wycofującej się korytarzem dy­żurnej; mówiła, że dziękuje, ale nie skorzysta, bo czeka ją je­szcze obchód całego budynku.Usłyszałem, jak odryglowuje drzwi i wychodzi z naszego oddziału.Harding zawołał za nią, żeby wkrótce znów nas odwiedziła, po czym wszyscy wybiegli z toalety, zaczęli mu ściskać prawicę, walić go po plecach i gra­tulować, że tak świetnie sobie poradził.Staliśmy na korytarzu, podając sobie butelkę wina.Sefelt powiedział, że wolałby się napić wódki, gdyby było ją z czym zmieszać.Spytał pana Turkle’a, czy na oddziale nie ma nic, co można by dolać, ale Turkle oświadczył, że nic oprócz wody.Fredrickson zawołał, że przecież jest syrop na kaszel!- Dają mi czasem po łyżeczce z dwulitrowego dzbana, który trzymają w magazynie leków.Całkiem smaczny syrop.Masz klucz od magazynu, Turkle?Turkle odparł, że w nocy tylko dyżurna ma klucz od maga­zynu leków, ale McMurphy zaczął go namawiać, żeby pozwolił nam spróbować otworzyć drzwi bez klucza.Turkle uśmiechnął się i skinął leniwie głową, a następnie zabrał się razem z ru­dzielcem do otwierania zamka spinaczami.Tymczasem dziew­czyny i my szaleliśmy w dyżurce; wyciągaliśmy teczki i czyta­liśmy różne papiery.- Patrzcie! - zawołał Scanlon, wymachując teczką.- Ale mają pełne akta! Jest tu nawet moja cenzurka z pierwszej klasy! Oj, jakie słabe stopnie; oj, słabiutkie!Billy i Candy przeglądali jego teczkę.W końcu dziewczyna cofnęła się o krok, żeby na niego spojrzeć.- Aż tyle tego masz, Billy? Freni-to i pato-tamto? Wcale nie wyglądasz na takiego chorego.Druga dziewczyna otworzyła szufladę ze sprzętem medycz­nym i dziwiła się, po co personelowi tyle termoforów, całe miliony, Harding zaś siedział na biurku Wielkiej Oddziałowej i przypatrywał się nam, potrząsając głową.McMurphy i Turkle otworzyli magazyn leków, wyjęli z lo­dówki butlę gęstego, wiśniowego płynu i przynieśli ją do nas.McMurphy podniósł butlę do światła i przeczytał głośno nalepkę.- Środek sztucznie barwiony z dodatkiem substancji smako­wych, w tym kwasku cytrynowego.Siedemdziesiąt procent składników obojętnych - pewnie woda - dwadzieścia procent alkoholu - doskonale - i dziesięć procent kodeiny.Ostrzeżenie: Nadużywanie leku może prowadzić do nałogu.Otworzył butelkę i skosztował syropu, przymykając oczy.Przejechał językiem po zębach, pociągnął jeszcze jeden haust i znów przeczytał nalepkę.- No - mruknął i kłapnął zębami, jakby je świeżo naostrzył.- Jeśli rozcieńczymy to odrobiną wódki, powinno być pyszne.Jak tam stoimy z lodem, Turkle, mój druhu?Zmieszany z wódką i winem w papierowych kubeczkach słu­żących do podawania leków, syrop smakował jak napój dla dzieci, lecz miał moc kaktusowego wina, które kupowaliśmy w The Dalles; w przełyku czuło się tylko łagodny chłód, ale gdy dochodził do brzucha, wręcz palił wnętrzności.Pogasiliśmy światła w świetlicy i siedzieliśmy, sącząc trunek.Pierwsze parę kolejek wypiliśmy z powagą i w milczeniu, jakby to było lekar­stwo, patrząc po sobie, czy nikt się nie otruje.McMurphy i Tur­kle na zmianę popijali syrop i palili papierosy Murzyna; w pew­nym momencie zaczęli chichotać i zastanawiać się, jak by to było przelecieć tę pielęgniarkę ze znamieniem, która o północy skończyła dyżur [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •