Home HomeNie)boszczyk MazKossakowska Maja Lidia Siewca Wiatru.BLACKDavResnick Mike KlyFrakes Randall Terminator 2 Dzien SaduPrus Boleslaw Lalka 9789185805365 (2)Smith Wilbur KatangaFlagg Fennie Smazone zielone pomidoryKeyes Daniel Kwiaty dla AlgernonaEco Umberto Imie Rozy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bibliotekag2.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Tad zatrzymał się przed drzwiami do komory niskich temperatur, przypominającej wielkie rzeźnickie lodówki.- Może cię to zainteresuje - powiedział, otwierając ciężkie skrzydło.W środku paliło się światło.Nie bez obaw Marissa przestąpiła próg komory.Poczuła na policzkach chłodny i wilgotny powiew.Tad był tuż za nią.Wzdrygnęła się ze strachu, kiedy drzwi zamknęły się za nimi z metalicznym odgłosem zapadki zabezpieczającej.Wnętrze komory wypełniały rzędy półek, na których znajdowały się maleńkie fiolki, setki tysięcy maleńkich fiolek.- Co w nich jest? - spytała Marissa.- Zamrożona surowica odrzekł Tad, biorąc w palce jedną z fiolek, na której widniał numer i data.- Próbki wszystkich znanych, a także wielu innych, nie zidentyfikowanych chorób, pobrane od pacjentów z całego świata.Służą do badań immunologicznych i oczywiście nie posiadają mocy zarażania.Mimo wszystko Marissa odczuła ulgę, gdy z powrotem znaleźli się w holu.Jakieś pięćdziesiąt stóp za wejściem do komory niskich temperatur korytarz skręcał w prawo pod ostrym kątem.Tuż za zakrętem znajdowały się masywne drzwi ze stali.Nieco powyżej kulistej klamki umieszczona była klawiatura przycisków, przypominających system alarmowy w domu Marissy.Niżej znajdowała się szczelina na kartę magnetyczną, podobną do tych, jakie stosuje się w automatach bankowych.Tad pokazał Marissie kartę, którą nosił na szyi na rzemyku.Wsunął ją w szczelinę.- W tej chwili komputer rejestruje nasze wejście - wyjaśnił.Następnie wybrał na przyciskach numer swego kodu: 43-23-39.- Niezłe wymiary - zauważył żartobliwie.- Piękne dzięki - odparła ze śmiechem Marissa.Tad również roześmiał się z własnego dowcipu.Odkąd okazało się, że na oddziale nie ma oprócz nich żywej duszy, Tad wyraźnie się uspokoił.Po krótkiej chwili mechaniczny szczęk oznajmił odblokowanie zamka.Tad przyciągnął drzwi do siebie.Oczom Marissy ukazał się zupełnie inny świat: zamiast obskurnego, zagraconego korytarza ujrzała nagle skomplikowane układy świeżo zamontowanych przewodów o kolorowych oznaczeniach, różnorakie przyrządy pomiarowe i inne futurystyczne akcesoria.W pomieszczeniu panował półmrok tak długo, dopóki Tad nie otworzył drzwi do gabinetu, odsłaniając tablicę elektrycznych wyłączników.Włączał je według określonej kolejności.Pierwszy zapalał światło w pokoju, w którym się znajdowali.Był wysoki niemal na dwa piętra i zawierał masę wszelkiego rodzaju sprzętu.W powietrzu czuło się delikatną woń fenolowego środka dezynfekcyjnego, wywołującego w Marissie skojarzenie ze szkolnym gabinetem, w którym przeprowadzano sekcję zwłok.Kolejny przełącznik rozświetlił rząd okien, okalających wysoki na dziesięć stóp, walcowaty zbiornik, ciągnący się przez całe pomieszczenie.Na jego końcu znajdowały się owalne drzwi, przypominające wodoszczelny właz na okrętach podwodnych.Ostatni przełącznik wywołał delikatny pomruk jakiegoś elektrycznego agregatu.- To kompresory - wyjaśnił Tad w odpowiedzi na pytające spojrzenie Marissy.Nie udzielił jednak żadnych bliższych wyjaśnień.Zamiast tego zatoczył ręką w powietrzu i powiedział:- Oto centrum dowodzenia laboratorium.Stąd kontroluje się wszystkie wentylatory i filtry, a nawet generatory promieni gamma.Spójrz na tę masę zielonych światełek.Oznaczają, że w tej chwili wszystko pracuje bez zarzutu.Przynajmniej taką mam nadzieję!- Co to oznacza: „Taką mam nadzieję”? - W głosie Marissy brzmiał niepokój.Dopiero spojrzawszy na uśmiechniętą twarz Tada, zdała sobie sprawę, że drażnił się z nią.Nie była już jednak przekonana, czy chce kontynuować tę wizytę.W domowym zaciszu wydawało jej się to doskonałym pomysłem, lecz teraz, w otoczeniu nieznanych urządzeń i śmiertelnych wirusów, jej pewność uległa zachwianiu.Tad jednak nie dał jej czasu do namysłu.Otworzył hermetyczne drzwi i gestem ręki zaprosił dziewczynę do środka.Przechodząc przez sześciocalowy próg, Marissa musiała lekko schylić głowę.Tad wszedł za nią, zamknął i zaryglował drzwi.Nagłe uczucie klaustrofobii omal nie ścięło Marissy z nóg, zwłaszcza że z racji nagłej zmiany ciśnienia musiała kilka razy przełknąć ślinę, by odetkać kanały słuchowe.Wzdłuż komory biegł rząd świetlikowatych okienek, które Marissa wcześniej widziała z zewnątrz.Po obu stronach urządzenia stały ławy i pionowe szafki, a na drugim końcu znajdowały się półki oraz owalny właz hermetyczny.- Niespodzianka! - Tad rzucił jej bawełniany kombinezon.- Ciuchom ulicznym wstęp wzbroniony.Po krótkiej chwili wahania, kiedy to Marissa rozpaczliwie rozglądała się wokół w poszukiwaniu choćby najmniejszego ustronnego zakątka, dała za wygraną i rozpięła bluzkę.Rozbieranie się do bielizny w obecności Tada wprawiło ją w ogromne zakłopotanie, mimo iż chłopak starał się przez ten czas nie spoglądać w jej stronę.Zmieniwszy ubranie, przeszli przez następne drzwi.- W kolejnych pomieszczeniach, które mijamy w drodze do laboratorium, panuje coraz niższe ciśnienie.Oznacza to, że ruch powietrza występuje wyłącznie w jedną stronę, do laboratorium, a nie na zewnątrz - wyjaśnił Tad.Drugie pomieszczenie, w którym się znaleźli, przypominało wyglądem poprzednie, choć nie miało okien.Zapach fenolu stał się wyraźniejszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •