[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Popijając firmowy tonik BMW, wyjrzał przez okno wozu i ze zdziwieniem spostrzegł, że nadal nie wydobył się ze strefy podmiejskich obwodnic, chociaż już dawno zaszło słońce.Reklamy płonęły na niebie niczym zapowiedzi apokalipsy komercji.Hunt odchylił głowę na oparcie, fotel rozpoznał nastrój i objął go głębiej.Psychiczne zmęczenie przekładało się w ciele Nicholasa na zmęczenie materii.W miarę jak stygły mięśnie, rósł w nim pesymizm.Jeden z tych telefonów był od jego operatora giełdowego: w ciągu kilku godzin stracił Hunt ładnych parę kilodolców.Czy schodzić? - dopytywał się program domu maklerskiego.Czy schodzić? Nicholas odpowiedział przecząco, ale już jedynie z czystego uporu.Ponure myśli go ogarnęły Nawet jeśli słusznie domyśla się Grudnia - to co z tego? Komu mógłby to sprzedać?I to sprzedać w zamian za nowe życie? Obawiał się, że jest to jedna z tych spraw, które szkodzą w pierwszym rzędzie tym, którzy je ujawniają.Tak samo przecież nie zmartwychwstałby, ujawniając jakąś wielką aferę łapówkarską - po pierwszych dwóch-trzech miesiącach zepchnąłoby to go tylko jeszcze głębiej w półmrok świata zombich.Więc czemu w ogóle się naraża? Trzeba było mi stchórzyć, przeżyłbym to jakoś, nie ma obawy, większe tchórzostwa przełykałem.Teraz natomiast zapadam się coraz głębiej w absurdalne śledztwa, na dodatek po części nielegalne.A jeśli przyjdą do Kleist, generał zrobi ze mnie szarą eminencję urojonego spisku.Spisek, mój Boże.! Zaśmiałby się - ale co to byłby za śmiech.Może ja lepiej wyjdę z tego Necropolis, po co się dodatkowo dołować.Zgłosił się kolejny rozmówca.Czerwone litery: HEDGE.- Tak?- Vassone, drzwi jej apartamentu, przed minutą, wyszła lub weszła.- Dziękuję.Westchnąwszy, wywołał kierowcę i zmienił destynację.Chwilę potrwa, zanim wóz w ogóle przesunie się na pasy zjazdu.Przewidywany czas dotarcia na miejsce: 27 minut.Ostatecznie potrwało to blisko dwukrotnie dłużej.Hunt w tym czasie zdążył wybrać, wyprofilować i przetestować Baryshnikova, amatorski edytor ruchu.Nie chciał okazać przed Mariną zmęczenia, chciał być bezczelny, arogancki, przepełniony złośliwą energią.W windzie hotelu przejrzał się jeszcze w lustrze i poprawił makijaż.Wyszła - weszła: fifty-fifty.Idąc ku jej drzwiom, postukiwał głośno laską.Zamknął wizualizację sekretarza telefonicznego, otworzył zapis pełnego skanu A-V.Wyszła - weszła, wyszła - weszła.- No co? - warknęła nań, ledwo drzwi się uchyliły.-Czego pan chce?- Dobry wieczór - ukłonił się gładko.Baryshnikov bezpiecznie zamroził jego twarz.- Pozdrowienia od Marii Chiguezy.Tylko zmierzyła go wzrokiem.Teraz spojrzał na nią z większą uwagą: oczy miała zaczerwienione, włosy nie zaczesane.I jak była ubrana: w dżinsy i ciemny golf- Nawet schowała podeń swój wisiorek z logo jurydykatora, widocznie nigdzie się nie wybierała.Kłaniając się zauważył co miała na nogach: sportowe, wysokie nad kostki tauppies.Stała w drzwiach, zagradzając mu drogę do wewnątrz, jeśli Hunt się szybko nie wycofa, podpadnie z NEti pod kilka paragrafów.No? - powtórzyła, i aż się zastanowił, czy i ona nie korzysta z jakiegoś Oratora, z taką siłą rzuciła mu w twarz tę pojedynczą sylabę; ale nie, przecież nie ma wszczepki, sama mu to powiedziała.- Czego?- Czyżby zatem to zupełny przypadek zrządził, iż zatrzymałyście się w Bostonie w tym samym hotelu i przy tym samym stoliku spożywałyście posiłek? Umaczała pani sobie rękaw w sosie, o, tu.Chigueza płaciła z zewnętrznego chipa.- Och, Boże mój, no więc niech pan już wejdzie, proszę.Ale gdy wszedł, Marina momentalnie zniknęła mu z oczu za drzwiami gabinetu.Pojawiła się na powrót tylko po to, by zaraz przepaść w innej części apartamentu.Całe jej zachowanie świadczyło o jakimś nerwowym roztargnieniu.Roztargniona była na pewno, skoro pozwalała sobie pod NEti na religijne inwokacje.Baryshnikov poprowadził Nicholasa do sofy i usadził go na niej swobodnie.Tym razem drzwi na balkon były zamknięte, nie dochodziły Hunta odgłosy miasta.Słyszał tylko echa odległej krzątaniny Mariny.Z ciekawości sprawdził - ale nie, ona wciąż miała wyłączony telefon.Grudzień, przypomniał sobie - Grudzień i azjatyccy bandyci giełdowi.Jeśli ci w centrum monitoringu.Ale skoro ja się domyśliłem.a raczej - jeśli faktycznie się domyśliłeni, bo może.Wtem z niewiadomych przyczyn Baryshnikov poderwał go i przeskoczył sofę, kuląc się pod ścianą.Od strony przedpokoju coś zasyczało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]