[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jakim my świecie żyjemy? Facet bierze w łapę dwadzieścia dolców i nadal ma skrupuły?Podniósł dokument po swojej stronie i przechylił go lekko, żebym mogła wszystko wyraźnie zobaczyć.Cały czas patrzył na zegarek, odliczając sekundy.Też mi coś.Nie mógł mieć pojęcia, że jako dziecko brylowałam w zabawie organizowanej na przyjęciach urodzinowych.Polegała na tym, że matka solenizantki układała na tacy parę przedmiotów, po czym przykrywała ją serwetką, a wszyscy mali goście cisnęli się dookoła.Mama unosiła potem serwetkę na trzydzieści sekund, by dzieci mogły zapamiętać wszystkie przedmioty.Zawsze wygrywałam, głównie dlatego, że przedmioty rzadko się zmieniały.Spinka do włosów, łyżeczka, mała piłeczka.Wykorzystywałam czas, by zapamiętać przedmioty, które pojawiały się na tacy po raz pierwszy.Najgorszym elementem całej zabawy była nagroda: najczęściej plastikowy słoik płynnej gumy do żucia ze słomką do robienia baniek.Treść kwestionariusza zapamiętałam w dwie sekundy.Podpis na dole najwyraźniej należał do Dowana, ale to nie on wypełnił rubryki dokumentu.Zrobiła to Leila, co poznałam po charakterystycznych kreseczkach w „t” i dużych kropkach nad „i”.No, no, no.– Mam jeszcze jedną prośbę – powiedziałam.– Czy mógłby pan poślinić palec i przejechać nim po podpisie?– Po co?Przy tym facecie czterolatek wychodził na geniusza.– Zastanawiam się, czy przypadkiem nie odbito go na ksero.Marszcząc brwi, mężczyzna poślinił palec i zrobił, o co prosiłam.Atrament nie rozmazał się.– Hmmm – mruknął.– Jak ci na imię?– Ed.– Wielkie dzięki, Ed.Jestem ci bardzo wdzięczna za pomoc.Wróciłam do samochodu i siedziałam w nim przez minutę, zastanawiając się nad swoim odkryciem.Doszłam do wniosku, że Leila musiała przechwycić kwestionariusz, gdy przysłano go do domu z prośbą o wniesienie rocznej opłaty.Crystal powiedziała mi, że do skrytki przesyłano wyciągi z banku Mid-City.Leila prawdopodobnie zawiadomiła bank, wypisując prośbę na firmowym papierze Pacific Meadows i fałszując podpis Dowana.A może dołączyła odbitkę kserograficzną? W każdym razie poprosiła, by wyciągi przesyłano do skrytki numer 505.Spojrzałam na wejście do budynku.Na pewno nie miała większych kłopotów z zaglądaniem do skrytki w drodze ze szkoły.Włączyłam silnik i wyjechałam z parkingu.Kiedy byłam już na ulicy, zauważyłam, że oddział banku Mid-City znajduje się po drugiej stronie ulicy.Nawet z tej odległości widziałam bankomat, z którego mogła pobierać gotówkę.Potrzebowała tylko karty i numeru PIN, które Dow prawdopodobnie trzymał w domu w szufladzie biurka.Zgodnie z obietnicą po powrocie do biura zadzwoniłam do Jonaha.– Porucznik Robb.– Kinsey.Jeśli nie będziesz się czepiał moich metod, powiem ci, co odkryłam.Przysięgam, że wszystko zostawiłam w jak największym porządku.– Wal.Opowiedziałam mu o mojej wyprawie do Mail & More, tłumacząc ze szczegółami, co zrobiła Leila.Znacznie mniej drobiazgowo potraktowałam moje własne metody pracy.Jonah mówił niewiele, ale wiedziałam, że robi notatki.– Podaj mi adres, pod którym znajdę tę skrytkę.– Mail & More w Laguna Plaża.Numer 505.– Sprawdzę to – powiedział.– Niezła heca.– Racja – odparłam, zakładając, że ma na myśli Leilę.– Wiesz, gdzie ona jest teraz?– Słyszałam, że u Lloyda, ale chyba powinnam to sprawdzić.Leila ma przyjaciółkę Paulie.Poznała ją rok temu w izbie dziecka.Paulie miała już wcześniej kłopoty z prawem.Przeszło mi przez myśl, że mogły razem planować ucieczkę.Może trzeba zajrzeć do akt Paulie i sprawdzić, co ma na sumieniu.Gdy Jonah oznajmił, że zajmie się tą sprawą, odłożyłam słuchawkę.Było mi głupio.Ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowała Crystal, było zatrzymanie córki pod zarzutem kradzieży.Wróciłam do samochodu i pojechałam do Lloyda.Chciałam mu zadać parę pytań, a teraz miałam ku temu ważny powód.Jeśli Leila postanowiła uciec z domu, niewiele mogłam zrobić, ale nie zaszkodzi mieć ją przez jakiś czas na oku.Zbliżając się do domku, zauważyłam, że w środku pali się światło.Zaparkowałam na podjeździe i wysiadłam.Lloyd z brudnymi od smaru rękami grzebał w silniku swojego samochodu stojącego w niewielkim garażu.Spojrzał na mnie obojętnie, jakbym zjawiała się na jego progu codziennie bez chwili przerwy.Nie miałam pojęcia, co robi – było to typowo męskie zajęcie.Miał na sobie zniszczoną bluzę i klapki.Na okularach dostrzegłam smugę smaru, za to w uchu nie miał już kolczyka z trupią czaszką.– Ty jesteś Millhone – rzucił bardziej do siebie niż do mnie.– A ty Lloyd Muscoe.– Dobrze, że od razu to ustaliliśmy.– Przejeżdżałam obok i pomyślałam, że wpadnę na chwilę.Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam.Czy Leila jest u ciebie?Uśmiechnął się lekko.– To zależy, czego chcesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]