Home HomeAndrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kulturyWierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religiiAndrzej Ziemianski Pomnik Cesarzowej Achai t1Andrzejewski Jerzy Lad serca (SCAN dal 764)Andrzej Ziemiański Pomnik Cesarzowej Achai t2Zdrada. Tom 2 Marie RutkoskiEddings DavRice Anne Wywiad z wampirem (SCAN dal 702 (2)Mc Auley Paul J Czterysta miliardow gwiazdJAVASCRIPT
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tgshydraulik.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Zawył tylkoraz, z oddali.%7łałośnie raczej.Szarlej wstał.Był blady.Trzęsły mu się ręce i dygotały łydki.Ale opanowałsię szybko.Klął tylko cicho, trąc i masując kark.Zbliżył się Samson. Cały jesteś?  spytał. Nienaruszony? Podstępem mnie skurwysyn wziął  usprawiedliwił się demeryt. Odtylca zaszedł.%7łeber mi ciut nadwyrężył.Ale i tak dałbym mu radę.Gdybynie te spodnie.Poradziłbym sobie.Zreflektował się pod znaczącymi spojrzeniami. Kiepsko ze mną było  przyznał. Karku mało mi nie złamał.Dziękiza pomoc, kumotrze.Uratowałeś mnie.Mogłem, co tu gadać, jak nic stracić życie. %7łycie jak życie  przerwał Samson  ale tyłka całego byś nie uniósł.Tutego lykantropa znają, cała okolica go zna.Jako człowiek też miał upodobaniado perwersji, w wilczej postaci mu to zostało.Teraz czyha na takich, co ściągnąspodnie i odsłonią słabiznę.Zwykł, paskudnik, od tyłu capnąć, unieruchomić.A potem.Sam rozumiesz.Szarlej rozumiał niezawodnie, bo wzdrygnął się zauważalnie.A potemuśmiechnął i wyciągnął do olbrzyma prawicę.173 * * *Miesiąc w pełni świecił urocznie, płynąca dnem kotlinki rzeczka lśniła w jegoblasku jak merkuriusz w tyglu alchemika.Ognisko strzelało płomieniami, sypałoiskrami, potrzaskiwały polana i smolne gałęzie.Szarlej nie uronił ni jednej drwiny, ni jednego słowa dezaprobaty  ograni-czył się do kręcenia głową i paru westchnień, którymi kilka razy unaocznił swąrezerwę dla przedsięwzięcia.Ale udziału w przedsięwzięciu nie odmówił.Reyne-van wziął udział z entuzjazmem.I optymizmem.Przedwczesnym.Na prośbę dziwnego olbrzyma powtórzyli cały rytuał egzorcyzmu od bene-dyktynów, według Samsona nie było bowiem wykluczone, że tym sposobem doj-dzie do ponownej przesiadki, to znaczy: on wróci do swego bytu, a klasztornykretyn z powrotem do swego wielkiego ciała.Powtórzyli więc egzorcyzm, stara-jąc się nie pomijać niczego.Ani cytatów z Ewangelii, ani z modlitwy do MichałaArchanioła, ani z Picatrixa, przełożonego przez uczonego króla Leonu i Kastylii.Ani z Izydora z Sewilli, ani z Cezarego z Heisterbachu.Ani z Rabana Maura, aniz Michała Psellosa.Nie zapomnieli o powtórzeniu zaklinań  tych na Acharona, Eheya i Homusa,i tych na Phalega, Oga, Pophiela i straszliwego Semaphora.Spróbowali wszyst-kiego, nie pomijając ani  jobsa, hopsa , ani  hax, pax, max , ani  hau-hau-hau.Reynevan z ogromnym wysiłkiem przypomniał sobie nawet i powtórzył arabskie czy też pseudoarabskie  sentencje zaczerpnięte z Averroesa, Avicenny i AbuBekra Mohameda ibn Zakariaha al-Raziego, znanego w świecie zachodnim jakoRazes.Wszystko na nic.Nie dało się odczuć żadnego drgnięcia i poruszenia Mocy.Nic się nie stałoi nic nie zaszło, jeśli nie liczyć dobiegających z lasu skrzeków ptaków i parskaniakoni, spłoszonych wrzaskami egzorcystów.W szczególności, dziwny przybyszw dalszym ciągu był Samsonem, waligórą od benedyktynów.Jeśli nawet przyjąć,że względem niewidzialnych światów, paralelnych bytów i kosmosów nie mylilisię Duns Scotus, Raban Maur oraz Mojżesz z Leonu wraz z resztą kabalistów, doponownej przesiadki doprowadzić się nie udało.O dziwo, najmniej rozczarowa-nym wydawał się najbardziej zainteresowany. Potwierdza się  mówił  teza, że w zaklęciach magicznych znaczeniesłów i w ogóle dzwięków jest znikome.Decydująca jest predyspozycja duchowa,determinacja, wysiłek woli.Wydaje mi się.Urwał, jak gdyby czekał na pytania albo komentarz.Nie doczekał się. Nie mam innego wyjścia  dokończył  jak się was trzymać.Będę musiałwam towarzyszyć.Licząc, że kiedyś powtórzy się to, co któremuś z was  lubobu wam  udało się przypadkowo osiągnąć w klasztornej kaplicy.174 Reynevan niespokojnie spojrzał na Szarleja, ale demeryt milczał.Milczał dłu-go, poprawiając okład z liści babki, który Reynevan przyłożył mu na podrapanyi pokąsany kark. Cóż  powiedział wreszcie  jestem twym dłużnikiem.Pomijając wąt-pliwości, których rozwiać, kumotrze, nie do końca ci się powiodło, jeśli chcesznam towarzyszyć w wędrówce, nie oponuję.Kim jesteś, pal diabli.Ale umiałeśudowodnić, że w drodze bardziej się przydasz, niż zawadzisz.Waligóra ukłonił się w milczeniu. Powinno nam się więc  podjął demeryt  dobrze i wesoło wspólniewędrować.Jeśli naturalnie zechcesz powstrzymywać się od nadmiernej ostenta-cji w publicznym głoszeniu tez o twoim pozaświatowym pochodzeniu.Winieneś wybacz szczerość  raczej powstrzymywać się od głoszenia czegokolwiek.Twoje wypowiedzi bardzo konfundująco kłócą się bowiem z twoim wyglądem.Olbrzym ukłonił się ponownie. Kim naprawdę jesteś, powtarzam, w sumie mi obojętne, spowiedzi ani wy-znań nie oczekuję i nie domagam się ich.Ale chciałbym wiedzieć, jakim imieniemcię zwać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •