Home HomeBlack Americans of Achievement Anne M. Todd Chris Rock, Comedian and Actor (2006)Chalker Jack L Swiaty Rombu Charon Smok u wrotCHRIS CARTER HUNTER 03. Nocny przeœladowcaCHRIS CARTER HUNTER 01.KrucyfiksCHRIS CARTER HUNTER 02.EgzekutorBulyczow Kir Swiatynia czarownicJesli odejdziesz Cole CourtneyEden Cole Heal My WolfAz milosc nas uniesie Courtney ColeJohn Katzenbach Dzien zaplaty
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Ida wyjęła z torebki małe pudełko.Spojrzała na tablicę przyrządów.- Tutaj - powiedział antropolog, wskazując na kontrolki ogniowe.Minikomputer potrzebował tylko paru sekund, by złamać złożony z trzech sekwencji szyfr i odblokować pojazd.Idą, zasiadłszy na miejscu kierowcy - strzelca, włączyła silnik.- Trzymaj się, Doktorku.Ruszamy na przejażdżkę.Gąsienice działa wzbiły fontannę błota.Pojazd potoczył się w kierunku zbrojowni.Alex pozwolił sobie na westchnienie ulgi.Razem ze Stenem rzucił wypchane bagaże na deski rusztowania na piętnastym piętrze koszar.Sten wyjął z torby miotacz termokotwiczek i umocował linkę.Alex tymczasem wyładowywał zwoje kabla.Porucznik starannie wycelował w leżący poniżej dach więzienia.Wystrzelił.Kotwiczka poszybowała ze świstem, ciągnąc za sobą cienką, srebrzystą nić.Bet dała znak tygrysom.Hugin i Munin wypadły z przecznicy.Kryjąc się w cieniach, pobiegły do bramy zbrojowni.Nie zauważone przez nikogo obcego, przyczaiły się po obu stronach wejścia.Zaległy na tyle głęboko w mroku, że tylko błyski oczu lub drobne ruchy ogonów zdradzały ich istnienie.Bet poklepała Otha po masywnym ramieniu i wyszła na chodnik przed bramą.Miała na sobie skromne, a zarazem skąpe przebranie poczciwej wieśniaczki.Letnia sukienka odsłaniała niemal całe nogi.Dziewczyna zachowywała się niepewnie.Oto zagubiona sierotka, łatwy łup dla wszelkich lubieżników.Nieśmiało podeszła do budki wartowniczej.Zaraz też wyłonił się z niej młody, przystojny kompan.- W czym mogę ci pomóc, siostro?Spojrzała na niego, szeroko otwierając oczy.- Oj, jak dobrze.Może pan wie.Bo ja jeszcze nigdy nie byłam w świętym mieście i.i.- Zgubiłaś się?Bet wymamrotała coś, przytakując skwapliwie.- Przyjechaliśmy z naszym proboszczem - zaczęła gorliwie wyjaśniać.- Grupa Młodzieży Talameina.Ale jeden z chłopaków zaczął.No wie pan.Za dużo sobie pozwalał, więc ja.- tutaj zamilkła i zrobiła się czerwona jak piwonia.- Odłączyłaś od grupy - domyślił się wartownik, gotów zaopiekować się biedactwem.Bet przytaknęła.- A teraz nie wiesz, jak trafić do hotelu?Znów twierdząco pokiwała głową.Wartownik wskazał ulicę.- To blisko, siostro.W tę stronę, może kilkaset metrów.Dziewczyna podziękowała nieartykułowanie, zachichotała niewinnie i skierowała się, gdzie pokazywał.- Poczekam tutaj - krzyknął za nią kompan.- Będę patrzył, czy wszystko w porządku.Bet pomachała mu na do widzenia i wolnym krokiem poszła wzdłuż muru.Ostrożnie omijała wszystkie nierówności chodnika, istna księżniczka przechodząca nad ziarnkiem grochu.Usłyszała, jak brama się za nią otwiera, rozległy się ciężkie kroki strażników.Zmiana warty, akurat w porę.Skinęła lekko w kierunku przecznicy.Chwilę później na jezdnię wytoczył się Otho w roli pijanego, sprośnego Bhora.Spojrzał płomieniście na Bet, ucieszył się i ruszył ku dziewczynie.- Na brodę mojej matki! - wrzasnął.- Ale znalezisko! Bet pisnęła.Rzuciła się do ucieczki, ale zaraz zawadziła o coś obsasem i runęła jak długa.Otho rzucił się na nieboraczkę.Cały roześmiany wziął ją we włochate ramiona.Planując ten fragment akcji, Sten i Doktorek liczyli na ignorancję kompanów, ponieważ pomysł skojarzenia Bhora z ludzką kobietą był równie nieprawdopodobny (i niewykonalny), jak idea skrzyżowania Bhora ze stregganem.Otho udał, że nie słyszy krzyków nadbiegających z pomocą kompanów.- Ale mam szczęście - zarechotał.- No, malutka, nie bój się.Otho zaraz cię.I jęknął z bólu, gdy wpadł na niego jeden z żołnierzy.Wykręcił się nieco, złapał obrońcę czci niewieściej wpół i ścisnął, nawet niezbyt mocno, ale głośny trzask pękającego kręgosłupa osadził resztę biegnących w miejscu.Bet, wychyliwszy się zza Otha, zastrzeliła drugiego z kolei kompana.Padł bez krzyku.Około dwudziestu strażników stanęło na chwilę z rozdziawionymi gębami, potem z przeraźliwym wrzaskiem sięgnęło po broń.Bet wsunęła dwa palce do ust i gwizdnęła.Na ulicy zakotłowało się, gdy oba tygrysy zaatakowały strażników od tyłu.Trzech zginęło z rozprutymi brzuchami, zanim jeszcze dojrzeli nadchodzącą śmierć.Hugin i Munin dobrze pamiętały, jak używać kłów i pazurów.Wierni Talameina wpadli w panikę.Próbowali strzelać do napastników, ale trafiali tylko w siebie nawzajem.W końcu jeden przez drugiego rzucili się do ucieczki.Byle dotrzeć do tunelu wartowni.Długie przejście miało tylko dwie bramy.Ta od strony ulicy została otwarta przy okazji zmiany warty.Zgodnie z zasadami bezpieczeństwa przeciwległe wrota musiały być w takiej chwili zamknięte na głucho.Pozostali w zbrojowni kompani z przerażeniem patrzyli, jak towarzysze broni dopadają zatrzaśniętych drzwi i kolejno giną w paszczach tygrysów.Niektórzy wskakiwali na kratownicę, aby przecisnąć się między prętami.Tych zwierzaki sprawnie ściągały na ziemię.Ostatecznie wartownik wewnątrz nie wytrzymał.Wbrew zasadom służby otworzył wewnętrzne wrota.Gdy tylko kilku pozostałych jeszcze przy życiu uciekinierów wpadło do środka, żołnierz uniósł broń, by zastrzelić bestie.Zanim zdążył pociągnąć za spust, jego głowa eksplodowała.Bet wraz z Othem wbiegli na wewnętrzny dziedziniec i omietli go ogniem.Zbrojownia stała otworem.Sten i Alex przyczepili rolki do cienkiej linki.Klasztor był odległy prawie o sto metrów i leżał dwadzieścia metrów niżej.Porucznik na próbę pociągnął uchwyt.Zamki trzymały mocno.Bez słowa uniósł nogi i zaczął ześlizgiwać się na dach klasztoru.Alexowi zaparło dech w piersiach.Szybkość rosła z każdą sekundą.Za nim z cichym poszumem jechał Alex.Dach rósł w oczach.Sten lekko ugiął nogi i przygotował się do lądowania.Ledwo dotknął podłoża, rozdźwięczały się alarmy.Chwilę później z głuchym łoskotem dotarł do celu Alex.Szkot przetoczył się przez ramię.Sten wstał, sięgnął do plecaka po granat i pokazał kierunek, w którym obaj natychmiast pobiegli.Jedyny strażnik pełniący służbę na dachu zdążył wystrzelić tylko raz, nim Alex skosił go serią.Przystanęli około trzydziestu metrów od okapu.Sten szybko sprawdził położenie okolicznych wywietrzników i wskazał właściwy.- Ten - krzyknął, jednocześnie nastawiając opóźniacz granatu na siedem sekund.Alex wyjął ze swojego plecaka jeszcze trzy granaty i tak samo je przygotował.Całą wiązkę wrzucili do przewodu wentylacyjnego, a następnie błyskawicznie odskoczyli na bok.Cztery, pięć, sześć.Dachem zakołysało.Przytuleni do podłoża Mantisowcy nie zdążyli nawet zakryć uszu.Zerwali się i pobiegli ku kłębom buchającego dymu.Na ocalałym skrawku dachu Alex zakończył końcówkę nici molekularnej.Trzymając w dłoniach przędzę, opuścił się do wnętrza więzienia.Sten przymocował do mikrolinki specjalny uchwyt z opóźniaczem.Próba zastosowania jakiegokolwiek konwencjonalnego sprzętu wspinaczkowego skończyłaby się pocięciem na plasterki wyposażenia i dłoni delikwenta.Porucznik ruszył w ślad za przyjacielem.Po krótkiej podróży wylądował obok ciężkiego Szkota.Razem pobiegli drugim korytarzem o kamiennych ścianach.Nawet przez grube mury usłyszeli tupot ciężkich buciorów.Drzwi otwarły się z trzaskiem.Grupa żołnierzy wypadła na korytarz, z miejsca otwierając ogień.Kule zaświstały w powietrzu.Sten i Alex odpowiedzieli ogniem niemal w tym samym momencie.Przeskakując martwych i umierających żołnierzy, pogonili ku drzwiom w końcu korytarza.Solidne metalowe odrzwia były ostatnią przeszkodą dzielącą ich od drużyny pani major.Sten przytknął do płyt ładunek plastiku, odsunął się i skulił.Huknęło.Pobliską przestrzeń wypełnił gęsty dym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •