[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Autorka artykułu nazwała nas mistyczną policją, Robercie.Gliniarzami od tarota.- Przerwała, a jej spojrzenie krążyło między Hunterem a Gardą.- I nic dziwnego, że burmistrz dzwonił do mnie i wydzierał się przez telefon, a teraz oskarżamnie, że nie potrafię zapanować nad tym, co się dzieje w szeregach moich podwładnych.Powiedział, że brakuje mi autorytetu, w przeciwieństwie do mojego poprzednika.Wyobrażacie sobie, jak mnie to wkurzyło? - Nie czekała na odpowiedz.- Powiedział, żenawet jeżeli nie wysiuda was z policji, to będziecie do końca życia kierować ruchemulicznym.- Zaczęła chodzić po pomieszczeniu.- Mówiłam wam, że macie postępowaćwedług regulaminu.I że jeżeli znajdziecie tę dziewczynę, macie ją tu sprowadzić.Trzebabyło ją przesłuchać pod nadzorem, a ja chciałam być tego świadkiem.Hunter przetarł oczy i oparł się o biurko.- Ona była śmiertelnie przerażona, pani kapitan.Chciała rozmawiać, ale nie tutaj.Bałasię pokoju przesłuchań.Chciała się spotkać z nami w miejscu publicznym.- A więc nie posłuchaliście mojego rozkazu dlatego, że tego chciała?- Musiałem podjąć jakąś decyzję, pani kapitan - odparł stanowczo.- Postępowaćwedług regulaminu lub wysłuchać tego, co ma do powiedzenia.Albo rybki, albo akwarium.- A skąd pismaki dowiedziały się, o czym rozmawialiśmy? - spytał Garcia.-Mikrofony kierunkowe?Hunter pokręcił głową.- Podsłuchiwanie mogłoby się skończyć postępowaniem prokuratorskim.ClaireAnderson to przewrotna suka, ale nie jest głupia i czegoś takiego by nie ryzykowała.Pozatym jeżeliby podsłuchiwała, opublikowałaby wszystko.Mollie mówiła nam o tym, cowidziała.- A co dokładnie powiedziała wam ta dziewczyna? - Irytacja w głosie pani kapitansięgała teraz zenitu.Hunter zrelacjonował całą rozmowę, którą on i Garcia przeprowadzili dzień wcześniejz Mollie Woods.Kapitan słuchała, nie przerywając mu, jej idealnie wyprofilowane brwi cojakiś czas unosiły się w zdziwieniu.- Wiedziała o numerowaniu ofiar? - spytała, nie spuszczając wzroku z Huntera, któryskinął głową w milczeniu.- Zawsze byłem sceptycznie nastawiony do postrzegania pozazmysłowego, panikapitan - przerwał Garcia.- Ale po wczorajszym uważam, że dziewczyna nie oszukuje.- Nawet jeżeli tak jest, to nie zmienia faktu, że zignorowaliście moje polecenie.Przezwas ja i cały wydział wyszliśmy na idiotów.- Przerwała na chwilę, zastanawiając się, co robićdalej.- To oczywiste, że ta twoja koleżanka dziennikarka rozmawiała z Mollie.Terazdziewczyna będzie miała na głowie wszystkich pozostałych dziennikarzy w Los Angeles.Gdzie ona jest?Milczeli.- Tylko mi nie mówcie, że nie wiecie.- Powiedziałem jej, że musimy pozostawać w kontakcie.Obiecała, że dzisiaj do mniezadzwoni.Jeszcze nie dzwoniła.- A dlaczego ty do niej nie zadzwonisz?- Bo nie ma telefonu komórkowego.Kapitan wzięła głęboki oddech.- Powiedziała wam, gdzie mieszka?- Nie, nie mogliśmy jej zmuszać.- Hunter usiadł w fotelu za biurkiem.- W takim razie nie będziemy mogli jej znalezć, tak? - Kapitan pomasowała kark,próbując rozluznić napięcie mięśni.- Jest zbyt młoda, żeby podpisywać umowę najmu, azdziwiłabym się, gdyby podała prawdziwe nazwisko, wynajmując gdzieś pokój.Jeżelizobaczyła ten artykuł, a domyślam się, że tak było, to jest przerażona.Problem polega na tym,niezależnie od jej wizji, że zna szczegóły śledztwa, które nie mogą przecieknąć do prasy.Rozumiesz, co mówię, Robercie? - Jej głos był spokojny i zdecydowany.- Nie tylko ty znaszpsychologię.Jeżeli znajdą ją reporterzy, namówią ją do rozmowy, to ci gwarantuję.Znajdz jąpierwszy.- Otworzyła drzwi, ale obróciła się na pięcie, zanim wyszła.- Jeżeli jeszcze razwytniecie mi taki numer i zignorujecie polecenie służbowe, to przysięgam na Boga, wasząnastępną robotą będzie zbieranie psich gówien.- Zatrzasnęła za sobą drzwi z takim impetem,że zatrzęsły się ściany.Garcia oddychał nerwowo.- Masz pojęcie, gdzie może być ta Mollie?- Znajdę ją - odparł Hunter.- Zaufaj mi.Rozdział 84Luksusowy hotel Hilton w Beverly Hills, znany również jako Beverly Hilton, toimponujący budynek pod numerem 9876 Wilshire Boulevard.Zaledwie spacerek od słynnegoRodeo Drive i Century City.Hotel jest ulubionym miejscem spotkań gwiazd filmowych iludzi, którzy doceniają, że traktuje się ich jak gwiazdy.O wpół do dziewiątej wieczorem Hunter siedział sam przy stoliku w rogu tuż przywejściu do baru znajdującego się w holu hotelowym.Na stoliku oprócz małej miseczki zorzeszkami ziemnymi stała tylko pusta szklanka po szkockiej.Hunter wodził wzrokiem zaelegancko ubranym trzydziestoparolatkiem, który wszedł do środka i powiedział coś domocno opalonego barmana.Hunter odczekał kilka sekund, a pózniej podszedł do niego.Rozmawiali niecałą minutę.Restauracja Trader Vic s Lounge, starannie urządzona w stylu polinezyjskim, jestjedną z dwóch oferujących wykwintne dania w Beverly Hilton.Stamtąd właśnie wyszedłelegancko ubrany mężczyzna.I tam właśnie udawał się Hunter.Siedziała sama, popijając szampana, przy stoliku oświetlonym świecami, stojącymprzy wschodniej ścianie.- Widziałaś już kogoś sławnego? - spytał, stając przed stolikiem.- Słyszałem, że tu sięprzychodzi, jeśli chce się spotkać jakiegoś celebrytę, ale na razie żadnego nie zauważyłem.-Uśmiechnął się.- Tak czy inaczej, chybabym ich nie rozpoznał.Nie oglądam telewizji irzadko chodzę do kina.Odstawiła kieliszek i spojrzała na niego zdziwiona.Dopiero po kilku sekundachotrząsnęła się z szoku.- Co tu robisz, do cholery? - wykrztusiła.- %7łartujesz sobie? Uwielbiam tu przychodzić.Claire Anderson zaśmiała się cynicznie.- Nie wiem, ale wątpię w pana słowa, detektywie Hunter.Z drugiej strony, blezerek ikrawat panu pasują.Hunter poprawił węzeł krawata.- Dziękuję.Miałem wrażenie, że jesteśmy już poziom wyżej, nie na panie detektywieHunter i panno Anderson.- Skąd wiedziałeś, że tu będę, Robercie?Hunter zmarszczył brwi.- Czy to jest poważne pytanie? Może dlatego, że z tego żyję.- Tak, przepraszam, zapomniałam.Potężny Robert Hunter.Nie powinieneś jednakkierować całej swojej energii na poszukiwania sadystycznego zabójcy, zamiast deptać mi popiętach?- To ty jesteś specjalistką w deptaniu po piętach.- Siadł na krześle na wprost niej.-Napisałaś o tym książkę.- Co robisz? Nie siadaj tutaj.Ja z kimś jestem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]