Home HomeHearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej ŒmierciKS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IVMoorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VIIMoorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom IIIMoorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalWinston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]Christie Agatha Trzynascie zagadek (2)Alfred Szklarski Tomek Wsrod Lowcow Glow
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mostlysunny.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .W Rijadzie nie zrobi się takich zakupów.Jego matka Angielka lubiła Rzym.I nic dziwnego.Dobre jedzenie i wino oraz oddech historii, z czasów poprzedzających nawet samego Proroka, niechaj go Allah błogosławi.Z rąk cesarzy zginęło tu wielu ludzi, zaszlachtowanych ku uciesze gawiedzi w amfiteatrze lub zabitych, bo narazili się imperatorowi.Za czasów imperium na ulicach musiał panować spokój.Nie ma lepszego sposobu, by go zapewnić, niż bezlitosne egzekwowanie prawa.Wszyscy znali cenę jego łamania.Tak też niegdyś było w ojczyźnie Muhammada.Miał nadzieję, że czasy te powrócą, kiedy już pozbędą się rodziny królewskiej.Zabijają lub wypędzą za granicę.może do Anglii lub Szwajcarii, gdzie szlachetnie urodzeni i majętni mogli leniwie dożywać kresu swych dni w komfortowych warunkach.Muhammadowi i jego współpracownikom odpowiadały obie alternatywy.Byle tylko rodzina królewska nie rządziła już trawionym korupcją krajem, bijąc czołem przed niewiernymi i sprzedając im ropę.Rządzili ludźmi, jakby wywodzili się od samego Mahometa.To musi się skończyć.Muhammad nienawidził Ameryki, ale znacznie bardziej nienawidził klasy rządzącej jego ojczyzną.Jednak Ameryka była jego głównym celem ze względu na swą potęgę, którą wykorzystywała dla ochrony imperialistycznych interesów Amerykanów.Ameryka zagrażała wszystkiemu, co było drogie jego sercu.To kraj niewiernych, mecenas i obrońca Żydów.Ameryka najechała jego kraj.Stacjonowały tam teraz amerykańskie wojska, których ostatecznym celem było bez wątpienia podporządkowanie sobie całego islamskiego świata i zapanowanie nad miliardem wyznawców Allaha w imię własnych, wąsko pojmowanych interesów.Zadać cios Ameryce – to stało się jego obsesją.Nawet Izraelczycy nie byli tak atrakcyjnym celem.Choć występni, Żydzi to tylko wasale Amerykanów, sprzedający się za pieniądze i broń.Nie zdają sobie nawet sprawy, jak cynicznie się ich wykorzystuje.Irańscy szyici mieli rację.Ameryka to Wielki Szatan, sam Iblis, tak potężny, że trudno mu zadać miażdżący cios.na szczęście często bezbronny wobec ataków wiernych i prawych wojsk Allaha.Konsjerż z hotelu Bayerischer przeszedł sam siebie, pomyślał Dominic, wsiadając do porsche 911.Przedni bagażnik ledwo pomieścił ich torby.Trzeba je było porządnie upchnąć.Ale i tak porsche jest lepszy nawet od małolitrażowego mercedesa.Dziewięćsetjedenastka to dopiero bryka! Brian będzie pilotował.Pojadą na południowy wschód, przez Alpy do Wiednia.Na razie nie myśleli o tym, że jadą tam, by kogoś zabić.Służyli ojczyźnie – a czyż można sobie wyobrazić większe oddanie?– Potrzebuję kasku? – spytał Brian, wsiadając do wozu.W przypadku tego samochodu równie dobrze mógł siedzieć na chodniku.– Nie, kiedy ja prowadzę, Aldo.Dalej, braciszku.Ruszamy w tango.Porsche lśnił niebiesko, bak był napełniony, sześciocylindrowy silnik wyregulowany.Niemcy lubią, jak wszystko jest in Ordnung.Pilotowani przez Briana, wyjechali z Monachium i znaleźli się na autostradzie do Wiednia.Enzo postanowił sprawdzić, jak szybko można jeździć porsche.– Może potrzebują wsparcia? – zasugerował Hendley Grangerowi, którego właśnie wezwał do siebie.– Co masz na myśli? – Sam wiedział oczywiście, że Hendleyowi chodzi o braci Caruso.– To, że nie mają dostatecznego wsparcia wywiadu – zauważył były senator.– No cóż.nigdy się nad tym nie zastanawialiśmy, prawda?– No właśnie.– Hendley odchylił się na krześle.– W pewnym sensie działają po omacku.Żaden z nich nie ma wielkiego doświadczenia wywiadowczego.A co, jeśli sprzątną nie tego, co trzeba? Jasne, pewnie ich przy tym nie zgarną, ale jak to wpłynie na ich psychikę? Pamiętam takiego gościa z mafii, siedział chyba w więzieniu federalnym w Atlancie.Zabił jakiegoś biednego sukinsyna, bo myślał, że tamten chce zabić jego.Pomylił się.Całkiem się po tym rozkleił.Śpiewał jak kanarek.Dzięki temu po raz pierwszy dowiedzieliśmy się czegoś o organizacji mafii, pamiętasz?– A tak, to był żołnierz mafii, niejaki Joe Valachi.ale przecież to był przestępca.– A Brian i Dominic są z gruntu dobrzy, więc wyrzuty sumienia jeszcze bardziej dadzą im się we znaki.Może wsparcie wywiadowcze to nie taki zły pomysł.Grangera zaskoczyła ta sugestia.– Faktycznie, widzę potrzebę lepszej oceny wywiadowczej.Przyznam też, że to całe wirtualne biuro ma swoje ograniczenia.Nie mogą zadawać pytań.no ale jakby jakieś mieli, to mogą do nas mailować.– Jak do tej pory tego nie zrobili – zauważył Hendley.– Gerry, przeszli dopiero dwa etapy misji.Nie za szybko panikujesz? To dwaj inteligentni i zdolni młodzi oficerowie.Dlatego ich wybraliśmy.Potrafią myśleć samodzielnie, a tego właśnie oczekujemy od naszych chłopców w terenie.– Sam, oczekiwać można wiele, ale z góry zakładać.Myślisz, że to dobry pomysł? – Hendley nauczył się w senacie, jak forsować swoje pomysły.Był pod tym względem zabójczo skuteczny.– Zakładanie czegoś z góry to zawsze kiepski pomysł.Ja to wiem, Gerry.Ale pojawiają się komplikacje.Skąd będziemy wiedzieć, kogo wysłać? A co jeśli to tylko zwiększy poziom niepewności? Tego chcemy? – Hendley, pomyślał Granger, cierpi na najniebezpieczniejszą odmianę choroby parlamentarnej.Jakże łatwo uśmiercić pomysł przez przeoczenie!.– Chodzi mi o to, że dobrze byłoby mieć tam kogoś, kto myśli w trochę inny sposób.Caruso są dobrzy.Nie mam co do tego wątpliwości.Ale są też niedoświadczeni.Ważne, żeby mieć tam kogoś, kto ujrzy fakty i sytuację w innym świetle.Granger poczuł się zapędzony w kozi róg.– No dobra, wydaje się to logiczne, ale oznacza dodatkowe komplikacje, których nie potrzebujemy.– Dobrze, więc spójrz na to w ten sposób: co, jeśli stanie się coś, na co nie są przygotowani? W takim przypadku będą potrzebowali niezależnej opinii o nowych danych.Dzięki temu zmniejszy się prawdopodobieństwo pomyłki podczas działania w terenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •