Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dMcCammon Robert R Godzina wilka (SCAN dal 860)Flawiusz O sztuce wojskowejPiekło GabrielaBonda Katarzyna Tylko martwi nie kłamią
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • loko1482.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Nie krył przekonania, że sir Meadows jeszcze żyje, bo dla dobrze zakonserwowanego Ang­lika sześćdziesiątka to nie wiek, bez wątpienia żyje też młodszy od niego inspektor policji, a już na pew­no pełnią zdrowia cieszy się lady Arabella Blackhill, wdowa po samobójcy.Też była w Indiach w tamtym czasie.Rezultatem tej sensacyjnej pogawędki był list hrabiego do przebywającego w Anglii teścia.Wysy­łając ten list osobiście i nie mając najbledszego po­jęcia o filatelistyce i przyszłym zbieractwie, hrabia przylepił na kopercie znaczki po dziesięć kopiejek, cięte, bez ząbków.Do głowy mu nie przyszło, bo i skąd, że ta właśnie drobnostka pozwoli jego potom­kom odnaleźć kiedyś bezcenny skarb, pomijając już to, że w tej akurat chwili swoich potomków miał już głęboko w nosie.W liście, podając zapamiętane i zanotowane szczegóły afery, poprosił hrabiego Dębskiego o kon­takt bezpośredni z wymienionymi osobami i zdobycie szerszego zakresu wiedzy o wydarzeniach i plot­kach.Prośbę umotywował zwyczajnym zaciekawie­niem sensacją.Zarówno list hrabiego, jak i odpowiedź jego teścia, pozostały w dokumentach rodzinnych, bo nie wszys­tkie domy Europy druga wojna światowa zmiotła z powierzchni ziemi.***Stara hrabina Dębska umarła, kiedy we Francji zapanował już względny spokój i hrabiostwo de Noirmont mogli bezproblemowo wrócić do domu.Córka Klementyny, najśliczniejsza dziewczynka świata, miała w tym momencie sześć lat i stanowiła przedmiot uwielbienia czternastoletniego panicza Przyleskiego z sąsiedniego Przylesia.Cała rodzina Przyleskich zachwycała się hrabianką Dominiką zu­pełnie szczerze, bo też istotnie dziecko prezentowało słodycz aniołka i wyjątkowy wdzięk.Młodszy od niej braciszek, czteroletni Jasio-Piotruś, też miał dużo uroku, ale do siostrzyczki się nie umywał.Klementy­na, wiedziona instynktem i własną burzliwą młodoś­cią, dzieci chowała rozumnie i rozpuszczała bez prze­sady.Zachwyt ludzki ją cieszył, zaprosiła zatem małe­go Krzysia Przyleskiego do Francji, wyraźnie widząc, że o konkurenta dla córki nie będzie musiała się martwić.Omal, zwyczajem głów koronowanych, nie zaręczono dzieci w pobliżu kołyski.W 1884 roku, w cudownej epoce fin de siecle'u, mariaż został zawarty i Dominika przeniosła się do Polski prawie na stałe.Brat i rodzice mieszkali w Noirmont, które prosperowało kwitnąco, przy­wrócone niemal do dawnej świetności, przystosowa­nej, rzecz jasna, do panujących czasów i obyczajów.Giermkowie z halabardami nie stali u każdych drzwi i zbrojna straż nie krążyła po murach, ale normalnej służby nie brakowało i miał kto obrządzać świnie, krowy i konie.Hrabia de Noirmont kochał żonę miłością ognistą i zachłanną do końca życia i obawa utracenia jej trwała w nim nieodmiennie.Dopiero na łożu śmier­ci, na początku dwudziestego wieku, już nieco za­mroczony starością i chorobą, uczynił jej wyznanie.— Była mowa.— rzekł z pewnym trudem.— Pa­miętasz może, najdroższa.Klementyna, wstrzymując łzy, zapewniła go, że pamięta wszystko, cokolwiek przy nim przeżyła.— Diament — wydusił z siebie hrabia.— Wielki Diament.Klementyna wysiliła się uczciwie.— Tak.Pamiętam.Było coś takiego, dawno temu.— On jest — oznajmił hrabia z nagłym przypły­wem mocy i zamilkł.Klementyna, przekonana, że mąż zaczyna maja­czyć, ale wciąż pełna nadziei, że jeszcze trochę pożyje, zgodziła się, że proszę bardzo, niech on sobie, ten diament, pobędzie.Hrabia na nowo zebrał siły.— Ja go mam — wyszemrał.— Ukryłem w książ­ce.W bibliotece.To było to.przez co.miałem nadzieję.cię poślubić.Ze zmarszczonymi brwiami Klementyna usiłowała dociec, co też jej mąż ma na myśli.Poślubił ją prze­cież, więc na samej nadziei się nie skończyło.Teraz wyraźnie było widoczne, że czegoś chce i o czymś próbuje ją zawiadomić, inaczej nie umrze spokojnie, wszelkimi siłami zatem starała się mu dopomóc.Coś ma i coś ukrył.W książce.Nie diament przecież, diamenty na ogół ukrywa się inaczej.Jakiś dokument może.?— List? — spytała niepewnie.— Pismo?— Nie.Przynieś.Książka.Sokoły.Polowanie.Stara.Hrabia mówił słabo, ale patrzył rozpaczliwie.Kle­mentyna sięgnęła do dzwonka, żeby wezwać służbę i kazać przynieść pożądany przedmiot, mąż jednak­że zdołał ją powstrzymać.— Nie — jęknął.— Ty sama.Ty sama.W bibliotece panował porządek.Klementyna orientowała się doskonale w lokalizacji rozmaitych dzieł i do części najstarszych trafiła od razu.Trud­ność sprawił jej wybór, bo polowania i ptactwo oka­zały się tematem wręcz ulubionym.Nie mogła przy­nieść wszystkiego, ciężar owych lektur przekraczał ludzkie siły, na chybił trafił wyciągnęła najstarsze.Okazało się, że uczyniła słusznie.Hrabia z radości odzyskał trochę siły i sam spróbował otworzyć dzie­ło, okładka jednak, z wytłaczanej skóry, inkrusto­wana złotą nicią i gęsto poutykana ozdobnymi ka­mieniami, była dla niego za ciężka.Klementyna mu pomogła, wnętrze księgi wydało jej się nieco dziw­ne, jakby skamieniałe, czymś zlepione.Kartki nie dały się rozdzielić.— Nóż — wyszeptał mąż niecierpliwie i nakazujące.Posłusznie rozejrzała się, zdjęła ze ściany sztylet, wiszący w charakterze dekoracji, i dziubnęła nim w owe zlepione karty.Niewiele obchodziła ją w tej chwili możliwość zniszczenia białego kruka z epoki renesansu, dla przyjemności umierającego męża go­towa była podpalić cały dom.Karty, sklejone tylko po brzegach, rozdzieliły się łatwo z cichutkim, potrzaskującym szelestem i ukazało się wybrakowane wnętrze: dziura, wycięta niezbyt równo, a w niej coś, owiniętego bibułką.Nie mówiąc już nic, Klementyna wydłubała to i rozchyliła bibułkę.Wielki Diament zalśnił potężnym blaskiem.Długą chwilę panowało milczenie, bo Klementy­nie odjęło mowę, a hrabia, jakby z ulgą, zamknął oczy i opadł na poduszki.Oddychał głęboko, zatem był żywy.Palcami, opartymi o księgę, uczynił ruch, zna­mionujący chyba zamykanie, dla Klementyny jego życzenie wciąż było rozkazem, zdumiona i wstrząś­nięta, nadal bez słów, włożyła diament razem z bibuł­ką na poprzednie miejsce i zamknęła księgę.Hrabia uzupełnił gest palcami.— Dobrze — powiedziała jego żona głosem nieco zdławionym.— Rozumiem.Zalepię.Ulgę na twarzy męża widziała wyraźnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •