Home HomeWhat Does a Martian Look Like The Science of Extraterrestrial Life by Jack Cohen & Ian Stewart (2002)Whyte Jack Templariusze 01 Rycerze Czerni i BieliTemplariusze 1 Rycerze Czerni i Bieli Whyte JackLondon Jack Ksiezycowa Dolina (SCAN dal 936McDevitt Jack Brzegi zapomnianego morza (SCANMcDevitt Jack Brzegi zapomnianego morzaHaldeman Joe i Jack Nie Ma CiemnosciCurtis Jack Parlament krukówFrancoise Sagan Witaj smutkuGłuchowski Piotr Lód nad głową
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • styleman.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Czymże zresztą więcej jest zło jak czyimś arbitralnym wyobra­żeniem czegoś moralnie niewłaściwego? Czyż nie o to walczyłeś z Konfederacją? Czyż nasze własne ideały nie kojarzą się innym, stosującym odmienne standardy, ze złem? Czy ty, Tulisiu, czujesz w sobie zło? Bo ja nie.Koril nie odpowiadał.Wydawał się wpierw sztyw­nieć powoli, a potem równie wolno odprężać.Kielich wypadł mu z dłoni i potoczył się po dywanie, a z jego wnętrza wypłynęło zaledwie kilka kropel wina.- Tulisiu - odezwała się słodziutkim głosem.- Tulisiu?Nie uzyskawszy żadnej reakcji, wstała i podeszła do niego, nachyliła się i przyjrzała mu się bardzo do­kładnie.Usatysfakcjonowana, skinęła do siebie głową i rozejrzała się po pustym pokoju.- Morah! - rzuciła ostro, głosem nagle lodowatym i władczym.- Wiem, że szpiegujesz skądś wszystko, co się dzieje! Posprzątaj tu i zabierz tego śmiecia z mojego salonu!- Ona go o t r u ł a - jęknęła Darva.- Po tych wszystkich przejściach pozwala jej się otruć!- Nie - powiedziałem.- On się poddał.Po prze­byciu całej tej drogi na szczyt, nie mógł jej zabić.I ona o tym wiedziała.Niewątpliwie wyśmienicie go znała!- W taki prosty sposób.- Darva kręciła ze smut­kiem głową.- Takiego potężnego, takiego mądrego człowieka.- Może to i dziwne, ale to są te cechy u ludzi, które warto zachować - powiedział tajemniczo Mo­rah.- Przekonacie się.Chwileczkę.poczekajcie.To jeszcze nie koniec przedstawienia.Aeolia Matuze chodziła po salonie w tę i z powro­tem jak szalona.- Morah! Jest tam ktoś? Przyjść tutaj natychmiast! Trzeba przeprowadzić egzekucję tych na dole i tych wszystkich żołnierzy, którzy mnie zawiedli! Gdzie, do diabła, wszyscy się podziali?- Tutaj.- Zza jej pleców dobiegł lodowaty, ko­biecy głos.Aeolia zakręciła się w miejscu zaskoczona, a także i nieco poirytowana.- A kimże, do diabła, t y jesteś? - rzuciła ostro.- Jesteśmy nową Królową Charona - odparła Zala - Kira, oddając trzy strzały do Aeolii Matuze.Lord Charona padł na dywan ze zdumieniem i za­skoczeniem zastygłym na zawsze na jej twarzy.- Spodziewała się twojej ochrony - popatrzyłem na Moraha.Skinął głową.- Nigdy nie chciała dopuścić do swej świadomości prawdy o tym, dla kogo ja naprawdę pracuję - od­parł, a my z Darvą obserwowaliśmy jak kobieta, którą oboje znaliśmy, podchodzi, sprawdza ciało Korila, a na­stępnie ciało Matuze.Yatek Morah westchnął i odwrócił się od szyby.Uczyniliśmy to samo.- Co teraz? - spytałem.- To zależy od ciebie - uśmiechnął się.- Ci lu­dzie Korila z kategorią I, którzy przeżyli, utworzą Sy­nod.Darva odwróciła się i wskazała ręką - na lustro.- Przecież ona nie posiada odpowiednich kwalifi­kacji, by rządzić Charonem! Zala jest słaba i bezsilna, a Kira to mechaniczny zabójca!- Zdaję sobie z tego sprawę - odparł Morah.­Pomyśl o tym, Lacoch.Jesteś skrytobójcą z Konfede­racji.Nie zaprzeczaj.Nikt poza tobą w tamtej grupie nie wyróżniał się niczym szczególnym.Zresztą opiera­jąc się na tym założeniu, zaaranżowałem całe to przed­stawienie w Bourget.- Wskazał dłonią w czarnej rękawiczce na lustro.- Typ taki, jak ona, wyszedł już z użycia.Spełnił już swoje zadanie.Te, które jeszcze istniały, sprowadziłem na Romb.Roboty są lep­sze, bardziej niezawodne i trudniejsze do likwidacji.- Koril sądził, że chcesz być Pierwszym Lordem Rombu - powiedziałem.- Przyszło mi to na myśl wiele lat temu, kiedy na Tokannie moi agenci prowadzili na niewielką skalę operację konstrukcji bioagentów - przyznał.- Jed­nakże ta sprawa już mnie nie interesuje.Stała się ona zbyt.mała.Zbyt drobna.Nie warta zachodu.Już zresztą od dłuższego czasu.- A Zala?- To zależy od ciebie - roześmiał się.- Kira jest wyjątkowo kompetentna w tym, co robi, ale to zara­zem wszystko, do czego jest zdolna.Zala.No cóż, ona ci ufa.A będzie potrzebowała pomocy od ludzi, którym ufa, jeśli na nowo ma utworzyć rząd i dopro­wadzić wszystko do ładu.Jesteś skrytobójcą.I ona jest skrytobójcą.Ciekawym będzie zobaczyć, kto w końcu okaże się lepszy.- Oferujesz mi możliwość zostania Lordem Cha­rona - powiedziałem nieco wstrząśnięty.- Pamiętasz nasze marzenia? - zwróciłem się do Darvy.- O zmianie na lepsze, o przeznaczeniu dzie­wiczego kontynentu dla osiedlenia odmieńców?Popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.- Sugerujesz, że byś był skłonny to uczynić? Prze­cież odbyłaby się to na j e g o warunkach, i zależałoby od jego kaprysu?- Z tego, co widziałem wynika, że moja kadencja mogłaby być bardzo krótka - zwróciłem się ponow­nie do Moraha.- Wiesz, ona była szalona na punkcie władzy.Mia­ła właśnie zamiar ogłosić się Najwyższą Boginią nowej, prawdziwej i jedynej religii.Brakowało jej już roz­sądku, by robić to, co do niej należało: by rządzić Charonem.Jeśli zaś chodzi o mnie i o moich praco­dawców, to jest nam zupełnie obojętne, w jaki sposób ludzie na Charonie są rządzeni.Nasze motywy.jednak nie, na to jeszcze za wcześnie.Wiem z raportów z Li­lith, że masz w sobie rodzaj organicznego nadajnika.Musisz go zlikwidować, bo jeśli nie, to ja to zrobię.Wówczas dopiero możesz wysłuchać całej historii.I wówczas podejmiesz decyzję.Teraz muszę już iść i zająć się naszą nową królową.Przez chwilę staliśmy w milczeniu.Wreszcie Darva spytała:- I co? Czy po tym wszystkim zamierzasz jednak to zrobić? A może nie?Uśmiechnąłem się i ucałowałem ją, a potem odwró­ciłem się do lustra.Była tam teraz - Zala - nie Kira - tańcząca pomiędzy dwoma ciałami na dywanie.Przyglądałem się jej, nie całkiem pewny, co robić dalej.Wreszcie westchnąłem i powiedziałem:- Cóż, w tej sprawie mój umysł jest jakby roz­dwojony.EpilogMężczyzna w fotelu powoli dochodził do siebie.Zdjął hełm i odsunął go od siebie, ale pozostał na miejscu, odczuwał bowiem coś w rodzaju zawrotów głowy.- Czy dobrze się czujesz? - spytał komputer gło­sem, w którym pobrzmiewała autentyczna troska.- Tak.Przypuszczam zresztą, że lepiej się nie będę czuł już nigdy.Jest coraz gorzej.Teraz już nawet roz­ważam przejście na stronę wroga!- Zmienne okoliczności, dodatkowy rok w obcym środowisku w niesprzyjających warunkach, nie ma w tym nic zaskakującego.Oni nie są tobą.To jednak inni ludzie.- Być może - mężczyzna roześmiał się bez prze­konania.- Być może.W każdym razie.widziałeś i słyszałeś?- To oczywiste.Czy chcesz teraz przesłać raport i swoje zalecenia?Hm? - mężczyzna robił wrażenie zaskoczonego.- Nie.Oczywiście, że nie! Ciągle brakuje nam pewnych elementów i, chociaż jestem przekonany, że wiem; co się dzieje, to jednak nie jestem pewien czy wiem, jak to powstrzymać.- Czas jest teraz bardzo istotnym czynnikiem ­przypomniał mu komputer.- Słyszałeś, co powiedzia­ła Matuze.Kwestia miesięcy.Oznacza, to, że już teraz są prawdopodobnie na miejscu.- A my ciągle jeszcze musimy odnaleźć tych ob­cych.Ciągle jeszcze nie wiemy, jak oni wyglądają.Musimy ustalić ich siły defensywne i ich położenie.Podejrzewam, iż znajdują się całkiem blisko.- Widzę, że nie zamierzasz podjąć działania - od­parł komputer.- Wiesz, dlaczego obcy są tutaj, wiesz, dlaczego interesują się szczególnie Rombem Wardena, znasz sposób, w jaki zamierzają zaatakować Konfede­rację i znasz mniej więcej termin ataku.Istnieje więc więcej niż niezbędna liczba powodów i dowodów, by działać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •