Home HomeCammilleri Rino Inkwizytor (2)Isaac Asimov Fundacja i ZiemiaAzazel (1988) Asimov IsaacWojownicy Nocy t.2Abercrombie Joe Ostateczny argument krolow (CzP)DavAlex Joe Gdzie przykazan brak dziesieciu (3)King Stephen Miasteczko Salem (2)Potocki.Jan Rekopis.znaleziony.Chmielewska Joanna Krowa Niebianska (www.ksiazki4u
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • abcom.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Rozdzielili się więc i Konrad ruszył w stronę kurii.Przybywszy do swej komnaty, nalał wody do szklanki, usiadł i usiłował uporządkować myśli.Ucisk, jaki poczuł siedząc, uświadomił mu, że na stołku pozostała strzała sprzed dwu wieczorów.Wziął ją do rąk, obserwując z roztargnieniem.Potem jednak coś przyszło mu do głowy.Podniósł się i podszedł do ściany, w której w pierwszą, bezsenną noc utkwił grot.Szukał w drewnie wgłębienia i znalazł je.Wsunął strzałę w otwór, następnie uważnie obserwował kąt, pod jakim się wbiła.Podszedł do okna, w które wstawiono już szybki, i otworzył je.Wrócił do strzały i, wyciągając szyję, przyłożył do niej twarz, śledząc linie jej lotu, by dostrzec, z jakiego miejsca została wypuszczona.Zdziwił się niepomiernie spostrzegłszy, iż pióra bełtu wskazywały wyraźnie na gołębnik kurii.Rzucił się więc do okna, by przyjrzeć się dokładniej, ale nie było wątpliwości: pałac załamywał się pod kątem a na końcowym skrzydle, w górze, znajdował się gołębnik.Wybiegł z komnaty; potem stanął, zawrócił, wyjął strzałę ze ściany i położył ją na krześle; następnie pospiesznie wyszedł, zaczepił napotkanego sługę, pytając jak dojść do gołębnika.Otrzymawszy odpowiedź, odwrócił się od zdziwionego mężczyzny, zszedł ze schodów, zakręcił, tym razem wszedł po stopniach w górę, znowu zszedł i ponownie wspiął się aż wreszcie dotarł na miejsce.Podszedł do drzwi, przekręcił kluczyk i znalazł się pośród niespodziewanego furkotu skrzydeł, smrodu ptasich odchodów i rozsianych wszędzie piór.Zakrywając twarz, doszedł do okna i popatrzył w kierunku komnaty, z której przyszedł.Ujrzał swoje okno, otwarte tak, jak je zostawił, łoże oraz, w głębi, wyłożoną drewnem ścianę.Obrócił się, rozglądając się wokoło.Gołębie uspokoiły się i obsiadły grzędy bacznie go obserwując.Wtedy przyjrzał się oknu gołębnika.Było niziutkie, raczej otwór niż okno, pozwalający ptactwu wylatywać i powracać.Zaczął przyglądać się pomieszczeniu, chociaż sam nie wiedział, czego szuka.Uważnie obejrzał ściany, klatki, podłogę.Nagle coś zwróciło jego uwagę.Znajdowało się na ziemi, pośrodku gołębnika.Schylił się, odrzucił łajno i przyjrzał się uważniej: była to czerwonawa plama ze skrzepłego wosku.Nie można by jej było odróżnić od nieczystości, gdyby nie spojrzeć z bliska.Podniósł się z posępną miną, powoli zamknął za sobą drzwi i wrócił tą samą drogą.W komnacie dokończył pić wodę ze szklanki, potem wyciągnął się na łożu, usiłując znaleźć jakiś układ mozaiki z tym nowym elementem.Wkrótce jednak zdał sobie sprawę, że szkoda fatygi.Do dwu rozbieżnych tropów, katarów i Turka, doszedł teraz trzeci, żeby wszystko skomplikować.Spróbował zamknąć oczy, by wyciszyć myśli.Koniecznie musiał oderwać się, odpocząć.Postanowił więc, że jeśli nie można zrobić jednej rzeczy, należy zrobić inną.W gruncie rzeczy nigdy nie widział Pizy.Krótki spacer po mieście to było to, czego pragnął, by uwolnić umysł, przynajmniej na trochę, od dręczących myśli.Pospiesznie skreślił dla Gadda dwa słowa na kartce, którą zostawił na widocznym miejscu stołu, i wyszedłIX.Ranek był naprawdę piękny, ciepły i słoneczny.W żywym blasku tej wspaniałej długiej jesieni kolory miasta i ludzi zdawały się jakieś inne, jaskrawsze.Konrad poszedł w stronę katedry, by dokładniej obejrzeć tę dziwaczną wieżę, nigdy niedokończoną, której sława obiegła już cały świat.Stanął pod nią i uniósł wzrok: o, tak, istotnie była dziwaczna!Pewien prałat w kurii, w Rzymie, opowiedział mu niegdyś jej historie.Zaledwie zaczęto ją wznosić, gdy nagle się przechyliła, więc przegnano precz architekta.Jednak zdaje się, że nowi budowniczowie chcieli, by została taka, jaką była.A dlaczego by nie? — myślał Konrad, obserwując niezwykłą budowle od dołu do góry — dlaczego nie?Pomysł wzniesienia jej, z wyprostowaniem nieco nachylenia każdego nowego szyku kolumn mógł się okazać genialny.Co powiedzą przyszłe pokolenia o tej wieży? — zastanawiał się.— Czy, że nie potrafili zbudować jej prosto, czy też, że byli tak zuchwali, że zbudowali ją krzywo?Powierzywszy wieże sądowi przyszłości, zwrócił uwagę na katedrę, kierując się ku głównemu wejściu.Ale nie wszedł do środka.Nie miał za dużo czasu.Uniósł oczy, by popatrzeć na budowlę i uznał, że jest wspaniała.Och, nie po raz pierwszy, oczywiście, widział katedrę, widywał nawet bardziej okazałe i oryginalne.Za każdym jednak razem doznawał tego samego odczucia, mieszaniny skupienia i zdumienia.Tak, chrześcijańska katedra była istotnie jak modlitwa, nieustanna modlitwa ludu, hymn w kamieniu do Boga.Wszystko tu mówiło o boskości i jej stosunku do ludzi: drzewo ustawione na krzyż i drzwi umieszczone zgodnie z biegiem słońca, tym symbolem śmierci i zmartwychwstania; idealne linie tworzące kwadraty, symbol człowieka, albo trójkąty, znak Trójcy i koła, znak doskonałości i powracania; biblijne liczby, zawsze się powtarzające, cztery, trzy, siedem, dwanaście; a także delikatne kamienne koronki, prawdziwe cuda cierpliwości; faliste linie posągów, pomalowanych, żeby nie zmieniły wyrazu pod wpływem oświetlenia, pod żadnym kątem; ogromne freski, z kompozycjami wyrażającymi już to siłę, już to słodycz, albo cierpienie, spokój, groźbę, łagodność.A jeszcze gra światła w środku, otwory tak ustawione, by słońce padało na określony ołtarz o określonej porze, lub też kiedy indziej na inne malowidło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •