[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uznałem, że to wystarczyi leniłem się cudownie, marnotrawiąc czas, jak to potrafią tylko chłopcy w moimwieku.Poprzez rzęsy dostrzegłem rozmazaną, rudą plamę.Coś trąciło mnie w brzuch.Gwałtownie uniosłem głowę, szeroko otwierając oczy.To była tylko Liska.Psot-nica znów na mnie skoczyła, lecz zle obliczyła odległość.Impet przerzucił ją daleji teraz siedziała zanurzona w słonej wodzie po samą szyję.Oczekiwałem strachu,szamotaniny, ucieczki z okropnego, mokrego miejsca.Liska rozglądała się, bar-dziej zdziwiona i zainteresowana nowością niż przestraszona.Strzygła uszami,szeroko otwierała ciemnoczerwone oczka, lśniące jak dwie wiśnie.Bezgraniczniezdumiony, zobaczyłem, jak zanurza głowę! Ayknęła wody, wynurzyła się czymprędzej i kichnęła parę razy.Uznałem, że czas zamknąć usta i przestać wyglą-dać głupio.Pokazałem Lisce, jak zaczerpnąć tchu, a potem zanurkować, powoliwypuszczając srebrne pęcherzyki powietrza pod powierzchnią wody.Naśladowa-ła mnie z łatwością.Zabawialiśmy się tak już długą chwilę, gdy dotarł do mnieprzekaz, który prawie rozwalił mi głowę: Wyciągnij ją!!!Pożeracz Chmur stał oddalony o krok.Nastroszony niczym szczotka, zszoko-wany, jakby zastał mnie co najmniej na dokonywaniu dzieciobójstwa.Wyglądałtak, że na wszelki wypadek natychmiast wyłowiłem Liskę.Pożeracz Chmur, zde-nerwowany, mógł zrobić coś nieprzyjemnego.Na przykład użyć pazurów.Pózniejbyłoby mu przykro i przepraszałby gorąco, lecz cóż to za różnica, gdy nie ma sięramienia lub głowy.Liska wcale nie była zadowolona z nagłego końca zabawy.Gdy postawiłem jąna suchej ziemi, od razu wskoczyła na powrót do wody, z rozmachem, od któregobryzgi poleciały na wszystkie strony.Spojrzałem na Pożeracza Chmur i bezradnierozłożyłem ręce.Liska chlapała w najlepsze, a jej brat obserwował to ze zgrozą,i osłupieniem wypisanym na pysku. Co ona wyprawia? spytał głupio. Kąpie się odparłem. Ależ.jest mokra! Może lubi.Pożeracz Chmur otrząsnął się z obrzydzeniem i powoli legł na plaży, nie od-79rywając wzroku od siostry. Mamie to się nie spodoba przekazał ponuro.Miał rację.Lecz jeśli stało się coś złego (a tego nie byłem pewien), już niedawało się cofnąć.* * *Liska odkryła wodę, tak jak ludzkie dziecko odkrywa przyjemność wdrapy-wania się na wierzchołki drzew lub łapania węży na rozlewiskach.Te rzeczy byłymiłe, trochę niebezpieczne, a przede wszystkim zabronione przez dorosłych.W książkach znajdowałem rozmaite historie o smokach.To i owo czasem niezgadzało się z rzeczywistością, lecz jedno powtarzało się z podziwu godną re-gularnością: każdy smok niczym kot nienawidzi być mokry.Smoki nieumieją pływać i gardzą podobnymi umiejętnościami.Miałem liczne tego przykła-dy ze strony Pożeracza Chmur, który za skarby świata nie przeszedłby w bródstrumienia.Nie stąpnąłby nawet w kałużę, a każdy deszcz był dla niego osobistą,cichą tragedią.Pazur, Aagodna i Szaleniec nie odbiegali od normy.Wyjątkiem by-ła Liska.Mała kpiła sobie z naukowych teorii i pakowała się w każdą napotkanąkałużę, doprowadzając rodziców do rozpaczy.Pazur unikał mnie już przedtem, ostentacyjnie udając, że nie istnieję.Terazprzestałem widywać również Aagodną.Lubiłem tę zrównoważoną smoczą da-mę.Tym większą przykrość sprawiło mi to, czego dowiedziałem się od Pożera-cza Chmur.Aagodna winiła mnie za zachowanie Liski.Uważała, że dawałem złyprzykład jej dziecku i postanowiła drastycznie ograniczyć kontakty.Tak więc dotowarzystwa pozostał mi tylko Pożeracz Chmur.Próbował pogodzić związki z ro-dziną i naszą przyjazń.A nie było to łatwe.Możliwe, że nie byłem odpowiednim towarzystwem dla młodego smoka.A czy smok jest odpowiednim towarzyszem dla dorastającego chłopca? Każdyz nas trochę ustąpił, zmienił swe zwyczaje i spotkaliśmy się gdzieś w połowiedrogi.Pożeracz Chmur nosił ubranie (w ludzkiej postaci), a ja przekonałem się,że surowa polędwica da się zjeść.Po posoleniu.Aagodna wolałaby, bym wróciłdo domu i już nigdy nie spotkał się z jej synem.Pazur pewnie najchętniej wy-prawiłby mnie na drugą stronę Bramy Istnień.Rzecz w tym, że nie potrafiłemjuż wyrzec się Pożeracza Chmur.Zbyt długo przebywaliśmy razem.Za bardzosię zżyliśmy.Zbyt wiele nas łączyło i chyba za dobrze się rozumieliśmy.Bardzo,naprawdę bardzo brakowałoby mi Pożeracza Chmur.Byłem samotnym, unikanym przez rówieśników dzieckiem, potem samotnym,chyba niezbyt sympatycznym chłopcem i miałem wszelkie szansę zostać ponu-80rym, niemiłym, odciętym od innych ludzi mężczyzną.Nawet nie chodziło o to,że nie słyszę i trudno mi porozumieć się z innymi.%7łmijowe Pagórki miejsce,gdzie przeżyłem dwanaście lat, są dużą wsią, pretendującą do nazwy miasteczka.Jej mieszkańcy natomiast tkwią jeszcze obiema nogami w ciemnych wiekach, gdywierzyło się w elfy i błotne demony, czyhające na bagnach.Gdy inne dzieci koń-czyły naukę (podstawowy zestaw znaków pisarskich, prymitywne rachunki orazto i owo z historii cesarstwa), ja właściwie dopiero zaczynałem.W %7łmijowychPagórkach trzynastolatek powinien mieć opanowane podstawy jakiegoś rzemio-sła, pracować na roli na równi z dorosłymi i ogólnie mieć jakieś widoki naprzyszłość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]