[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. BÄ™dzie miaÅ‚ w sercu wÅ‚adzÄ™ odpychaniaLudzi - a węże siÄ™ doÅ„ zbiegać bÄ™dÄ….Utyje kiedyÅ› na chlebie wygnaniaI nieszczęśliwe dzieci go obsiÄ™dÄ…KrzyczÄ…c:Grobowiec sÅ‚awnyale nie posiÄ™dÄ…Grobu ni sÅ‚awy.- I to jest przekleÅ„stwo,Które ja rzucam na nich! - ich rodzeÅ„stwo! I niechaj bÄ™dzie jakoby stoletnie.Lecz nie.O Boże! nie sÅ‚uchaj, Jehowa.Tu zamilkÅ‚; oczy mu bÅ‚yszczaÅ‚y Å›wietnieI piÄ™knym srebrem uwieÅ„czona gÅ‚owaPoÅ›ród głów mÅ‚odych bÅ‚yszczaÅ‚a szlachetnie98Jak księżyc, kiedy siÄ™ nad rankiem chowaZa morze albo za egéjskie skaÅ‚y,Nadzwyczaj wtenczas smutny, wielki, biaÅ‚y.I mój rym także, po téj parafrazieKazania, także za skaÅ‚y zachodzi.PorozciÄ…gawszy tÄ™cze na obrazie,PokoÅ‚ysawszy na ksztaÅ‚t dobréj Å‚odzi,Idzie spać.- Wyraz zostaÅ‚ przy wyrazie,Nie wiem, czego chce i czego dowodzi.Jako fajerwerk z gwiazd kilku tysiÄ™cy,ChciaÅ‚em, aby siÄ™ spaliÅ‚ - i nic wiÄ™céj.99PIEZC CZWARTADÄ…b utrudzone opuÅ›ciÅ‚ konary,Zwierszcze sykaÅ‚y, upaÅ‚ byÅ‚ ognisty.W dÄ™bie na ziemi siedziaÅ‚ Marek staryI na kolanach rozpisywaÅ‚ listy;A wÅ‚ożyÅ‚ na nos krzywy okulary.A taki byÅ‚ list jeden: Mój strzelistyAfekt i Å‚aska Pana ZbawicielaZ wami. W nawiasie: Niech was powystrzela Moskal i diabeÅ‚, że siÄ™ tak kłócicieI zostawiacie Bar Moskali pastwÄ…;A choć szlachetne imiona nosicie,Jest z was ohyda boska i plugastwo.Pan Regimentarz zaÅ› sam mianowicie,Który obiecaÅ‚ karmić nas jak ptastwoIndyjskie, imbier przysyÅ‚ać, muszkatel,Cierpi, że buty dziÅ› je obywatel! Venit iudicium! Nie ode mnie, sÅ‚ugi,UsÅ‚yszy wtenczas sÄ…d - lecz przed ChrystusemZapÅ‚aci swoje zaciÄ…gniÄ™te dÅ‚ugi;Toż samo pan RóżaÅ„ski, co FabiusemJest w naszéj partii, także i ten drugi,100Niech wie, że sÄ…du dzieÅ„ nadchodzi kÅ‚usemI wezmie wszystkich was jak tuman Å›mieci.PiszÄ™ to z gÅ‚Ä™bi żalu do waszeci.Takie ksiÄ…dz pisaÅ‚ listy peÅ‚ne grozy.A przy nim moja mÅ‚oda posÅ‚annica,PrzelatujÄ…ca moskiewskie obozyJak gÅ‚os od harfy albo blask księżyca,Lub Afrodyta, któréj ciche wozyPrzez bÅ‚Ä™kit goÅ‚Ä…b niósÅ‚ i goÅ‚Ä™bica,Ze Å›wieczkÄ… w rÄ™ku staÅ‚a zapalonÄ…,Od blasku zÅ‚otÄ… majÄ…c twarz i Å‚ono.Kto by tam zajrzaÅ‚, myÅ›laÅ‚by, że któryZ Ojców KoÅ›cioÅ‚a siedzi z goÅ‚Ä… gÅ‚owÄ…I po natchnienie patrzy w ciemne chmury,A zaÅ› anioÅ‚ek, rÄ…czkÄ… rubinowÄ…DotknÄ…wszy biaÅ‚éj jak kamieÅ„ tonsury,WyciÄ…ga z gÅ‚owy tÄ™czÄ™ brylantowÄ…,PodobnÄ… róży z gwiazd lub peÅ‚néj malwie.Gdy starzec siedzi na orle lub na lwie.I w ciemnym dÄ™bie byÅ‚o tylko dwoje:KsiÄ…dz z piórem w rÄ™ku, ze Å›wieczkÄ… dziewczyna;I tylko Å›wierszcze miÄ™dzy drzewne sÅ‚ojeWrzaÅ‚y piosenkÄ….ByÅ‚a to godzina,W któréj tak miÅ‚o pójść nad jasne zdroje,101Gdzie sÅ‚oÅ„cu broni przystÄ™pu leszczyna,I na murawie legnąć aksamitnéj,W brzÄ™ku motyli, przy wodzie bÅ‚Ä™kitnéj.Lecz w owe czasy któż jednÄ™ godzinÄ™MarzyÅ‚, spokojnie przedumaÅ‚ nad wodÄ…?Któż miaÅ‚ czas marzyć, że tak wszystko minieJak kwiat bÄ™dÄ…cy motylom gospodÄ…?Jak niezabudka drżąca przy leszczynie?Jak Å‚za? jak wszystko, co siÄ™ zowie modÄ…?.Choć dobra moda byÅ‚a w onych czasachKonfederować siÄ™ i kryć po lasach!A jednak i to minęło!.OjczyznaMinęła także! i ów wierszyk zÅ‚oty,%7Å‚e dla niéj każda smakuje trucizna,Ów wiersz, co niegdyÅ› zachÄ™caÅ‚ do cnoty,Jest dzisiaj.każdy mi to pewnie przyzna,Kto w oblężeniu jadÅ‚ szczury Å‚ub koty -%7Å‚e ten wiersz bez psów, bez liszek, bez czajek,Jest dziÅ› najlepszÄ… z Krasickiego bajek.A wiÄ™c niech wszystko mija! - WstaÅ„cie, burze!I zwiéjcie mój Å›lad z téj smÄ™tnéj pustyni!I moje myÅ›li jak Å‚ez peÅ‚ne krużePrzechylcie, niech je próżnymi uczyniCzas.- Wszak stawaÅ‚em na niéjednéj górze102Bliżéj piorunów niż gadu, co Å›liniPocaÅ‚unkami nawet twarz czÅ‚owieka;Bliżéj chmur, co grzmiÄ… - niż ludu, co szczeka.I dziÅ› od ogniów boskich w dół zepchniÄ™tyZ piramid czoÅ‚a, z wulkanicznych szczytów,CierpiÄ™ - lecz jeszcze gardzÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ]