Home HomeTrylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBokaRoberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzeniaStuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lodTrylogia Hana Solo.03.Han Solo i utracona fortunaFeist Raymond E & Wurst Janny Imperium 03 Władczyni ImperiumHeath Lorraine Najwspanialsi kochankowie Londynu 03 Przebudzenie w ramionach księciaŻenia i Anfisa 03 Niezidentyfikowany obiekt chodzšcy Tatiana PolakowaEstep Jennifer Akademia Mitu 03 Tajemnice Gwen FrostQuinn Julia Jak w niebieAdvanced Perl Programming
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • karro31.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .%7łeby dotrzeć do istotnychinformacji, trzeba było wynalezienia fluorescencjirentgenowskiej.- W każdym razie Zowastina chce to znalezć.Cokolwiekto jest.Ely skinął głową.- W swojej wyobrazni, którą zawsze uważałem za niecoszaloną, uważa się za Aleksandra, Achillesa czy innegowielkiego bohatera.Napawa się tego rodzaju wizjami.Wielka wyprawa poszukiwawcza.Ona uważa, że może tuchodzić o jakiś lek.Sporo o tym mówiła.To było dla niejnajważniejsze, ale nie wiem dlaczego.- Ely na chwilęzamilkł.- Dla mnie zresztą też to było ważne.Jej entuzjazmbył zarazliwy.Sam nawet zacząłem wierzyć, że faktycznieuda się coś znalezć.Widać było, że jest zakłopotany tym wszystkim, co sięwydarzyło, więc Stephanie pocieszyła go:- Być może masz rację. - To byłoby wspaniałe, prawda?- Ale co w ogóle może łączyć świętego Marka zAleksandrem Wielkim? - zapytał Thorvaldsen.- Wiadomo, że ciało Aleksandra znajdowało się wAleksandrii do roku trzysta dziewięćdziesiątego pierwszegonaszej ery, kiedy to zakazano pogańskich kultów.Alepózniej nigdzie nie ma o nim żadnej wzmianki.Natomiastciało świętego Marka pojawiło się w Aleksandrii około rokuczterechsetnego.Wiadomo też, że chrześcijaństwo częstoadoptowało pogańskie relikwie.Znam mnóstwo przykładówz samej Aleksandrii.Brązowy posąg Saturna z Cezareumprzetopiono na krzyż dla patriarchy Aleksandrii.SamoCezareum przekształcono w chrześcijańską katedrę.Mojateoria, którą opieram na wszystkim, co przeczytałem oświętym Marku i Aleksandrze, jest taka, że któryś zpatriarchów aleksandryjskich z czwartego wieku naszej erywpadł na pomysł, jak uchronić ciało założyciela miasta, ajednocześnie dostarczyć chrześcijaństwu relikwii.Rozwiązanie korzystne dla wszystkich stron.I takAleksander stał się świętym Markiem.Kto by ich zresztą potylu wiekach rozróżnił?- Trochę to naciągane - powiedziała Stephanie.- Trudno powiedzieć.Mówiliście, że Ptolemeusz zostawiłcoś w szczątkach w bazylice, co doprowadziło was prostotutaj.Mam wrażenie, że teoria okazała się mocnozakorzeniona w rzeczywistości. - Ely ma rację - stwierdził Thorvaldsen.- Warto pojechaćna południe i tam się rozejrzeć.Stephanie niekoniecznie podzielała jego zdanie, alewszędzie było lepiej niż tutaj.Przynajmniej będą sięprzemieszczać.Nagle coś jej się skojarzyło.- Mówiłeś, że miejsce, w którym znajduje się góraKlimaks, to teraz teren prywatny.Możemy mieć trudności,żeby się tam dostać.Ely się uśmiechnął.- Może ten nowy właściciel pozwoli nam się rozejrzeć. SIEDEMDZIESIT PIMalone był w pułapce.Powinien był się domyślić.Viktor poprostu wystawił go Zowastinie.- Przybył pan na ratunek pannie Vitt?Malone wciąż trzymał broń.Zowastina skinęła na nią.- Kogo ma pan zamiar zabić? Proszę wybrać sobie kogośz naszej trójki.- Wskazała na swoich dwóch ochroniarzy.-Zanim zdąży pan zastrzelić jednego, drugi strzeli do pana.-Pokazała swój nóż.- A potem ja przetnę liny.Wszystko prawda.Miał ograniczone możliwości.- Bierzcie go - poleciła ochroniarzom.Jeden z mężczyzn ruszył na niego, ale nagle uwagęMalone a przyciągnął jakiś dzwięk.Meczenie.Corazgłośniejsze.Ochroniarz był trzy metry od niego, gdy nagle zdrugiej ścieżki wiodącej z pola do buzkaszi wysypały siękozy.Najpierw było ich kilka, ale potem całą polanę zalałowielkie stado.Ich kopyta dudniły po ziemi. Malone dostrzegł na koniu Viktora, który popędzałprzerośnięte kozy, nie pozwalając im się zatrzymać.Ichciężki krok przemienił się w trucht, te z tyłu popychały te zprzodu, zmuszając je, by zrobiły miejsce.Nagłe pojawieniesię stada kóz wywołało pożądany efekt.Ochroniarzewydawali się zdezorientowani, więc Malone wykorzystałchwilę nieuwagi i zastrzelił jednego z nich.Kolejny wystrzał i drugi ochroniarz padł na ziemię.Malone zauważył, że to Viktor go zastrzelił.Kozy zapełniały polanę i wpadały na siebie, wciąż ogłupiałe,aż pomału zaczęło do nich docierać, że dalej mogą ruszyćtylko pomiędzy drzewa.W powietrzu unosił się kurz.Malone dostrzegł Zowastinę i zaczął przedzierać się międzycuchnącymi zwierzętami w jej kierunku.Obok byłaCassiopeia.Stado wycofało się do lasu.Dotarł na miejsce w momencie, gdy Viktor zsunął się zsiodła z bronią w dłoni.Zowastina stała tam z nożem, aleViktor trzymał ją na muszce, trzymając się blisko lin, któreprzytrzymywały oba wygięte drzewa.- Rzuć nóż - powiedział Viktor. Zowastina wyglądała na zaskoczoną.- Co ty wyprawiasz?- Powstrzymuję cię.- Viktor skinął głową.- Malone, uwolnijją.- Wiesz co - odparł Malone - to ty uwolnij Cassiopeię, a japopilnuję pani premier.- Wciąż mi nie ufasz?- Powiedzmy, że wolę zrobić to po swojemu.- Maloneuniósł broń.- Zrób tak, jak powiedział.Rzuć nóż.- Albo co? - zapytała Zowastina.- Zastrzelisz mnie?Malone wycelował w ziemię pomiędzy jej nogami i strzelił.Zowastina wzdrygnęła się.- Następnym razem strzelę ci w głowę.Upuściła nóż.- Kopnij go tam.Posłuchała go.- Co ty tu robisz? - zapytała Cassiopeia. - Byłem ci to winien.Kozy? - zapytał Viktora, gdy tenuwalniał Cassiopeię z więzów.- Bierze się, co się ma.Wydawało mi się, że świetnienadają się do odwrócenia uwagi.Malone nie mógł zaprzeczyć.- Pracujesz dla Amerykanów? - Zowastina zapytałaViktora.- Tak.W jej oczach zapłonął ogień.Cassiopeia otrząsnęła się z więzów i ruszyła na Zowastinę.Zamachnęła się i uderzyła ją prawym prostym w twarz.Kopnęła jeszcze w okolice kolan i Zowastina zachwiała siędo tyłu.Cassiopeia kontynuowała atak, kopiąc ją stopą wbrzuch, a potem uderzając jej głową o pień jednego z drzew.Zowastina skuliła się nieruchomo na ziemi.Malone spokojnie przyglądał się tej napaści.- Rozumiem, że to wszystko zaplanowane działanie?Cassiopeia z trudem łapała oddech.- Mogłam jej jeszcze bardziej przyłożyć.- Zamilkła,rozcierając obolałe od więzów nadgarstki.- Ely żyje.Rozmawiałam z nim przez telefon.Są z nim Stephanie i Henrik.Musimy ruszać.Malone zwrócił się do Viktora.- Myślałem, że Waszyngtonowi zależy, żebyś się nieujawnił.- Nie miałem wyboru.- Sam wysłałeś mnie w tę pułapkę.- Czy ja ci kazałem się jej pokazywać? Nie dałeś miszansy, żeby cokolwiek zrobić.Jak zobaczyłem, że maszkłopoty, zrobiłem, co musiałem.Malone był innego zdania, ale nie mieli czasu na dyskusje.- Co robimy teraz?- Wyjeżdżamy.Mamy trochę czasu.Nikt jej tutaj nigdy nieprzeszkadzał.- A strzały? - zapytał Malone.- Nikt nie zwróci uwagi.- Viktor wskazał na otaczającą ichpolanę.- To jej miejsce na egzekucje.Zlikwidowała tutaj wieluswoich wrogów.Cassiopeia ciągnęła po ziemi bezwładne ciało Zowastiny. - Co ty robisz? - zapytał Malone.- Przywiążę ją do tych lin Niech poczuje, jak to jest.Stephanie jechała z Henrikiem z przodu, a ELY z tyłu.Niemieli wyjścia i musieli zarekwirować samochód strażnika,ponieważ ich auto miało przestrzelone opony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •