[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem Logan wybiegł z sali, mówiąc, że musi wrócićprzed lekcjami do akademika.Miałam wrażenie, że mnie unika.Ciekawe, czy ma to cośwspólnego z tym, co wczoraj usłyszał od babci Frost: że to nie jego wina, ani w przeszłości,ani w przyszłości.Walkiria podniosła brwi.- Daj spokój, Gwen.Na gwiazdkę dał ci diamentowy naszyjnik.Powiedziałabym, żeto dość wyrazny sygnał, że cię bardzo lubi.A poza tym walczył u twojego boku w koloseum.- Wiem, wiem - westchnęłam.- Szkoda tylko, że nie jestem pewna, na czym stoimy.Chciałabym się tego wreszcie dowiedzieć.Od stolika pierwszaków wstała następna dziewczyna i wzięła autograf.Przewróciłamoczyma.- Można by się spodziewać, że od nas wszystkich będą brać autografy - mruknęłam.-W końcu też tam byliśmy, a ty ocaliłaś Carsonowi życie.- Będę ci wdzięczny do grobowej deski - powiedział chłopak, ściskając dłoń Daphne.Zamiast się ucieszyć jego słowami, walkiria zrobiła niepewną minę, a po chwilizabrała mu rękę.- Przypomniałam sobie, że muszę lecieć do biblioteki po książkę na następne zajęcia -powiedziała.- Do zobaczenia pózniej.Złapała swoją torebkę firmy Dooney&Bourke i wypadła z jadalni, siejąc za sobąmagicznymi iskrami.- Co jej się stało? - zdziwiłam się.Carson wzruszył ramionami.Widocznie też nie wiedział.Daphne łatwo wpadała wzłość i miała niezły temperament, ale jeszcze nigdy nie uciekła w połowie posiłku.Szczególnie że niczym się nie zdenerwowała.Dziwne.Znowu dobiegły nas chichoty.Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że do Loganapodchodzi trzecia dziewczyna.Palce same zacisnęły mi się na widelcu.Nie tylko ja zauważyłam nowy fanklub Logana.Savannah, oddalona kilka stolików odnas, posyłała mordercze spojrzenia swojemu byłemu chłopakowi.Siedziała razem z TaliąPizarro i Vivian Holler.Przypomniałam sobie, jak Daphne mówiła, że są przyjaciółkami.Naturalnie, znałam Talię, bo chodziłyśmy razem na wuef i często toczyłyśmypozorowane walki.Czasami wpadała również na mój poranny trening ze Spartanami, bochodziła z Kenziem.Talia była wysoka, szczupła, czarnoskóra i miała czarne, krótko obciętewłosy.Teraz opowiadała coś, gestykulując, ale Savannah jej nie słuchała.Vivian również, bosiedziała pochylona nad książką i wokół palca okręcała pasmo kasztanowatych włosów.Pierwszy dzień po feriach i już odrabia zadanie domowe? Nawet ja nie byłam tak pilna.Savannah musiała poczuć na sobie mój wzrok, bo odwróciła się i nasze spojrzenia sięspotkały.Znowu odniosłam wrażenie, że w jej oczach płonie ogień.Poczułam się nieswojo.Kilka razy widziałam taką karmazynową iskrę, zawsze woczach żniwiarzy albo stworzeń, które im służyły.Czy Savannah.czy to możliwe, żebySavannah też była.żniwiarką?Może nawet tą, której poszukuję? Wybranką Lokiego?Nie wiem, skąd mi się wzięły te myśli.Nie mogłam się od nich wyzwolić.Siedziałyuparcie, jakby ktoś wbijał mi je młotkiem w czaszkę.Zaczęła mnie od tego boleć głowa iwróciła paląca nienawiść do dziewczyny, która zabiła mi mamę.Z całej siły ścisnęłamwidelec, wyobrażając sobie, że wbijam go w serce Savanny.Nie uważałam się za osobęagresywną, niemniej ten obraz wyjątkowo podniósł mnie na duchu.- Gwen? - usłyszałam nagle.- Nic ci nie jest? Wyglądasz, jakby cię coś rozzłościło.Martwisz się czymś?Aagodny, zmartwiony głos Carsona przebił się przez moją złość.Odwróciłam wzrokod Savanny i pokręciłam głową.Niemal natychmiast wściekłość ustąpiła, ale głowa bolałanadal, jakby zaczynała się migrena.Cudownie.Tylko tego było mi potrzeba.Dobrze mi tak.Pokarało mnie za to, że jestem panikarą i paranoiczką.Savannah niejest żniwiarką.Niemożliwe.Była przecież wczoraj razem z Vivian w koloseum i zostałazaatakowana tak jak reszta z nas.Savannah zacisnęła usta w cienką linię, a potem powiedziała coś do Talii.Po chwilidruga Amazonka też piorunowała mnie wzrokiem.Nawet Vivian, choć nie tak wrogonastawiona jak jej koleżanki, rzucała mi oburzone spojrzenia za każdym razem, gdyprzewracała kartkę.Westchnęłam.Tak, wiem, że Savannah winiła mnie za rozstanie z Loganem, sama teżsię o to obwiniałam, jednak Talia mogłaby sobie darować.W końcu nie zrobiłam tegocelowo.Poza tym nawet nie wiadomo, jak określić to, co jest między mną i Loganem: czyjesteśmy parą, przyjaciółmi czy czymś pośrednim.Ta niepewność doprowadzała mnie doszaleństwa do tego stopnia, że zaczęłam posądzać Savannę o bycie żniwiarką.Wez się wgarść, Gwen.W końcu, zmęczona wszystkim, a głównie emocjami, wstałam i wzięłam do ręki szarąraportówkę.- Dokąd idziesz? - zainteresował się Carson.W stołówce znowu rozległy się chichoty i następna dziewczyna pochyliła się nadLoganem.Głowa bolała mnie coraz mocniej.- Gdzieś, gdzie jest cicho i nie rozdają autografów.Rozdział 8Dzień ciągnął się strasznie, jednak w końcu nadeszła pora szóstej lekcji - historiimitycznej.Usiadłam w ławce za Carsonem, akurat gdy zabrzmiał dzwonek.Po chwili do sali weszła profesor Metis
[ Pobierz całość w formacie PDF ]